Niebezpieczna droga do szkoły
Treść
Z roku na rok stan techniczny gimbusów dowożących dzieci do szkoły jest coraz gorszy. Zdarza się również, że niesprawne pojazdy prowadzą nietrzeźwi kierowcy.
- Pod tym względem ten rok jest znacznie gorszy od poprzedniego - mówi komisarz Krzysztof Dymura z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
W ciągu niespełna pięciu tygodni od rozpoczęcia nowego roku szkolnego małopolska policja zatrzymała aż trzech pijanych kierowców. Pierwszy z nich siadł za kierownicą, mając 0,8 promila alkoholu w organizmie. Chciał dowieźć do szkoły podstawowej i gimnazjum w Tymbarku 20 uczniów. Tyle samo dzieci (z Węgrzc Wielkich koło Wieliczki) było w gimbusie prowadzonym przez kierowcę, który w wydychanym powietrzu miał 0,4 promila alkoholu. Zanim został zatrzymany przez policję, zdążył dowieźć do szkoły dwie grupy uczniów. Z kolei przez pijaństwo kierowcy (miał 0,9 promila) dzieci z Gdowa nie pojechały na szkolną wycieczkę.
- Złapanie tych pijanych kierowców gimbusów było dla nas prawdziwym szokiem, tym bardziej, że w zeszłym roku nie ujawniliśmy ani jednego takiego przypadku - mówi komisarz Dymura.
Policyjne kontrole pojazdów przewożących dzieci wykazały też, że co czwarty gimbus miał jakąś usterkę, natomiast aż 57 - na 399 skontrolowanych - w ogóle nie nadawało się do jazdy.
- Zwykle nasze uwagi dotyczą zużytego lub uszkodzonego ogumienia, wycieku oleju, a nawet usterek układu kierowniczego i hamulcowego - mówi komisarz Dymura.
Małopolskich policjantów niepokoi również to, że na pijanych kierowców i widoczne gołym okiem usterki nie zareagowali nawet opiekunowie, którzy zgodnie z przepisami powinni znajdować się w gimbusie razem z uczniami. Problem tkwi w tym, że nie zawsze są oni na miejscu, a bywa też, że opiekę nad dziećmi sprawuje... kierowca autobusu.
Brak opiekuna i niefrasobliwość kierowcy mogła się fatalnie zakończyć dla uczniów gimnazjum w Dobczycach. Autobus, którym jechali dwa tygodnie temu, nie mógł wjechać pod stromą i ośnieżoną górę. Kierowca zatrzymał pojazd i wysiadł, a wówczas samochód zaczął zjeżdżać na dół. Gimnazjalistów uratowała zimna krew jednego z uczniów, który usiadł za kierownicą i zatrzymał autobus.
Dlaczego w tym dniu w gimbusie nie było opiekuna dzieci?
- Zwykle jest, ale tym razem go nie było, bo się spóźnił - tłumaczy Paweł Kania, odpowiedzialny za oświatę w Urzędzie Miasta i Gminy Dobczyce.
Obowiązkiem gminy, jako organu prowadzącego szkołę, jest zorganizowanie bezpłatnego dojazdu uczniów do szkoły (jeśli mają oni do niej dalej niż 3 km - w przypadku uczniów młodszych klas szkoły podstawowej i 4 km - w przypadku uczniów starszych klas podstawówki oraz gimnazjum) i zapewnienie im w tym czasie opieki.
Jak podkreśla Paweł Kania, w gimbusach dowożących uczniów jego gminy do szkoły opiekunem zawsze jest jeden z nauczycieli. Są jednak gminy, które nie zatrudniają opiekunów, a pieczę nad dziećmi powierzają kierowcy.
- W takich przypadkach gminy zwykle tłumaczą się brakiem pieniędzy - mówi Danuta Noszka-Leśniewska, małopolska wicekurator oświaty. - Niestety, w przepisach jest luka; nie precyzują one, kto może być opiekunem dzieci dowożonych do szkoły.
(ANKO)
"Dziennik Polski" 2005-12-12
Autor: ab