Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie wiem, jakie analizy przeprowadzą Ukraińcy

Treść

Z Andrzejem Przewoźnikiem, sekretarzem generalnym Rady Pamięci Ochrony Walk i Męczeństwa, rozmawia Anna Wiejak
Jakie są rezultaty Pana wizyty w Łucku?
- Pojechaliśmy tam po to, aby zapoznać się z sytuacją na miejscu, zobaczyć, co Ukraińcy zrobili, jeśli chodzi o prace ekshumacyjne. Wiemy, że rozkopano jedno z miejsc, które było wskazywane jako masowa mogiła. Możemy powiedzieć, że są tam szczątki 13-14 osób. Takich miejsc, gdzie natrafiono na szczątki, na terenie dawnego klasztoru brygidek, w którym mieściło się więzienie NKWD, jest kilka.
Czy są wśród nich szczątki polskich ofiar?
- Na obecnym etapie nie sposób tego określić, gdyż wymaga to bardzo precyzyjnych badań. Natomiast jedno wiadomo: szczątki znajdowane są w takim stanie, który uniemożliwia w bezpośredni, szybki sposób ich identyfikację. Są to szczątki pozbawione odzieży oraz przedmiotów osobistego użytku. Ilość tych ostatnich jest minimalna. Przedmioty te w sposób jednoznaczny nie wskazują jednak na przynależność narodową zamordowanych.
Jakie są to przedmioty?
- To jest jakiś fragment materiału z odzieży, jest także guzik od bielizny. Na razie są to nieliczne znaleziska. Jest to dopiero początek działań ekshumacyjnych, więc trzeba po prostu jeszcze poczekać, żeby móc stwierdzić cokolwiek więcej. Mieliśmy okazję wykonać dokumentację fotograficzną, ale też przeprowadzić ocenę antropologiczną szczątków. Z tego powstanie w ciągu najbliższych kilku dni - myślę, że do połowy tygodnia - bardzo wstępny raport naszych specjalistów, którzy byli tam razem ze mną. To nie będzie duży dokument, niemniej jednak wszystkie uwagi, wnioski, dokumentacja fotograficzna i materiały, które przywieźliśmy, wymagają tłumaczenia i analizy.
Na czym koncentrowała się Państwa praca podczas wizyty na Ukrainie?
- Mieliśmy okazję wymienić poglądy z tymi, którzy prowadzą tam na miejscu prace, m.in. z panem Serhijem Godlewskim, szefem Wydziału Kultury i Ochrony Dziedzictwa Historycznego w łuckiej radzie miejskiej. Dokumenty, dotychczasowa literatura, relacje bardzo wielu osób wskazują na to, że w tym okresie, o którym mówimy, czyli w czerwcu 1941 r., wśród więźniów byli liczni Polacy, ale też sporo Polaków było w tym wcześniejszym okresie okupacji sowieckiej, tzn. w latach 1939-1941. Mogliśmy się też zapoznać na miejscu z topografią terenu, w tym z przypuszczalnym miejscem dalszych prac ekshumacyjnych. To wszystko oczywiście wymaga analizy. Obecnie tłumaczymy jeszcze otrzymane na miejscu dokumenty, które przywieźliśmy. Dopiero po wnikliwym zapoznaniu się z nimi będziemy mogli wyciągać bardziej konkretne wnioski i stawiać bardziej konkretne tezy. Co do dalszych działań chcielibyśmy, aby nasi specjaliści brali udział w tych pracach nie tylko w charakterze obserwatorów, ale aby ta współpraca merytoryczna funkcjonowała, aby te działania prowadzić wspólnie.
Co znajduje się wśród dokumentów przywiezionych z Łucka?
- To są relacje m.in. ukraińskich więźniów więzienia w Łucku, plan klasztoru ze wskazaniem przypuszczalnych miejsc, które mogłyby podlegać ekshumacji, wykazy nazwisk więźniów więzienia w Łucku, ale także opracowania ukraińskie dotyczące represji sowieckich na Wołyniu w okresie 1939-1941, z położeniem nacisku na czerwiec 1941. Musimy to skonfrontować z tymi dokumentami, które posiadamy. Dopiero później zostaną wyciągnięte ostateczne wnioski. Tym bardziej że w najbliższym tygodniu chcemy przedstawić stronie ukraińskiej materiały historyczne potwierdzające fakt, że wśród więźniów więzienia NKWD w Łucku sporą grupę stanowili Polacy.
Odnalezione szczątki będą poddawane analizie jedynie przez stronę ukraińską czy także przez stronę polską?
- Na razie wszystko jest w gestii strony ukraińskiej: wszystkie prace i wszystkie czynności prowadzi strona ukraińska. My możemy jedynie obserwować. Nie sprecyzowano nam, jakiego rodzaju analizy będą prowadzone. Mam nadzieję, że w toku dalszych kontaktów będziemy mogli dowiedzieć się, jakie analizy zostaną przeprowadzone i na podstawie jakich materiałów, a także kiedy to nastąpi.
Strona ukraińska przedstawiła harmonogram prac?
- Nie ma harmonogramu całościowego, ale jedynie pewne wizje wynikające z relacji mniej lub bardziej zweryfikowanych. Zakres, jak również czas prac i ich rozmiar, jest dyktowany głównie kwestiami organizacyjnymi i finansowymi. Ale strona ukraińska na tym etapie nie potrafiła nam tej kwestii przedstawić.
Czy strona polska współfinansuje te badania?
- W tej chwili nie. Na tym etapie możemy występować tylko i wyłącznie w charakterze obserwatorów.
A jeżeli otrzyma Pan Minister taką propozycję?
- Jedno mogę powiedzieć na pewno: jesteśmy gotowi wysłać tam naszych specjalistów do stałej współpracy - pod tym kątem też się przygotowujemy. Jeżeli taka decyzja zapadnie po stronie ukraińskiej, że będziemy mogli to zrobić, to oczywiście postaramy się to zrobić jak najprędzej - co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Twierdzimy, że są tam szczątki także Polaków, w związku z tym rzeczą naturalną jest po prostu włączenie się do tych prac, tyle że musimy mieć na to zgodę strony ukraińskiej.
Czym jest uwarunkowany brak tej zgody?
- Nie chcę w to wnikać. Strona ukraińska przedstawiła nam uzasadnienie, że nie dysponuje materiałami, które potwierdzałyby, że wśród zamordowanych są Polacy. Istnieje tylko przypuszczenie. Poprosiła nas zatem o dodatkowe materiały i informacje historyczne. Takie materiały przygotowujemy i w najbliższych dniach przekażemy stronie ukraińskiej. Mam nadzieję, że wystarczą one, aby dotychczasową decyzję zmodyfikować.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-08-24

Autor: wa