Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie chcemy zapowiedzi pod publikę

Treść

Z Januszem Śniadkiem, przewodniczącym Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność", rozmawia Grzegorz Lipka Mamy eskalację protestów i roszczeń społecznych. - Na to składają się dwie przyczyny. Wzrost gospodarczy, i słusznie, spowodował rozbudzenie pracowników, którzy chcą również czerpać z jego dobrodziejstwa. Wszyscy czujemy się uprawnieni do tego, aby z niego korzystać. Niektóre grupy są pomijane i protestują przeciwko niesprawiedliwości. Wszyscy się zgadzają, że motorem rozwoju gospodarczego Polski jest popyt wewnętrzny. Takie zdanie znajduje się też w opracowaniach rządowych w uzasadnieniu wskaźników makroekonomicznych. Oczywistym stymulatorem tego popytu jest wzrost płac sprzyjający wzrostowi tego popytu. Naszym ważnym argumentem jest to, że popyt wewnętrzny będzie stymulować wzrost płac pracowników, a w dużo mniejszym stopniu wzrost płacy tych najlepiej zarabiających elit, które i tak nie przeznaczają swoich wysokich zarobków na konsumpcję. Po drugie, kwestia uprawnień emerytalnych. Zbliżamy się do końca tego roku, kiedy ustaną obowiązujące regulacje ustawowe. Jeśli w tym okresie nic się nie uchwali, to z początkiem przyszłego roku wszystkie dotychczasowe uprawnienia znikną. Jest więc konieczność uchwalenia regulacji na zasadzie wprowadzenia zupełnie nowych rozwiązań albo przedłużenia starych zasad. Jeśli uchwalenia nowych rozwiązań nie będą wynikiem wspólnego konsensusu, "Solidarność" będzie się domagała przedłużenia rozwiązań dotychczas obowiązujących. PO bardzo rozbudziła oczekiwania ludzi. W trakcie debaty przedwyborczej, gdy padło pytanie o zmiany w gospodarce, Tusk - oceniany przecież jako liberał - zaczął od wzrostu płac w sferze budżetowej... - Bardzo celnie pan trafił. Tylko jak do tamtych zapowiedzi mają się propozycje rządu wskaźników wzrostu na przyszły rok dla sfery budżetowej 4 proc., a dla sfery produkcyjnej 8 procent? Jest to działanie wbrew tamtym zapowiedziom, formułowanym pod publikę. "Solidarność" mocno forsuje projekt wcześniejszych emerytur. Ale chyba nie stać nas na taki luksus. - Główną myślą, którą teraz stawiamy, jest uświadomienie, że nie mamy do czynienia z przywilejem emerytalnym, tylko z uprawnieniem. Prostujemy to, co głoszą niektórzy demagodzy pod hasłem przywilejów emerytalnych. Uprawnienie emerytalne jest elementem wynagrodzenia. "Solidarność" mocno stawia na to, aby ustalić kryteria medyczne, definicję. Komisja lekarska w oparciu o kryteria medyczne i definicję powinna decydować o możliwości wykonywania prac przez poszczególną osobę w danym zawodzie. Nie urzędnik, nie polityk głosujący w parlamencie, ale obiektywne kryteria zdrowotne. Co w przypadku, gdy niektórym grupom uprawnienia emerytalne zostałyby cofnięte? - Może się tak zdarzyć, ale trzeba odpowiedzieć na pytanie, co to oznacza. To, że tym ludziom zmienia się warunki pracy. Tak jak nie do pomyślenia jest, żeby komuś zmienić umowę o pracę bez przedstawienia mu nowych warunków, co jest chronione prawem, tak pracownicy przed uchwaleniem ustawy muszą mieć konkretną informację o rzeczywistych skutkach regulacji, a tego się nie robi. Opowiada się bzdury o jakiejś umowie społecznej, domaga się od związków, żeby zajęły stanowisko, tymczasem stanowisko związków to jest wypadkowa ocen i postaw jego członków. Nie da się zrobić umowy społecznej w zamkniętym gabinecie przez elity. Umowa powinna polegać na porozumieniu społeczeństwa z rządem. W Irlandii 6 razy zawierano umowy. Przy czym przed każdą z nich każdy członek związku dostawał tekst umowy do ręki i robiono referendum. Nie mówię, że musimy robić takie referendum jak w Irlandii, ale musi być powszechna znajomość przedmiotu umowy i dopiero po tym związek może wypracować swoje stanowisko. To nie ma być stanowisko moje czy jakiejś elity związkowej, tylko ma to być stanowisko członków związku. Od początku roku apelował Pan o rozpoczęcie merytorycznych rozmów z rządem. Jaką dostali Państwo odpowiedź? - Jest źle. Przedstawia nam się jakieś projekty, które są jakąś odmianą projektów prezentowanych nam dwa lata temu, które już wtedy zostały zdecydowanie odrzucone przez wszystkich partnerów społecznych. Są to tylko jakieś warianty tamtych regulacji i nie wynikają z nich rzeczywiste skutki. Ponieważ tak naprawdę dopiero rozporządzenie do tego, które jest załącznikiem, określa listy zawodów. Dyskusja wygląda bardzo źle i jeśli to będzie prowadzone jak do tej pory, to będzie potrzeba jeszcze wiele miesięcy, aby doszło do jakichś rezultatów. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-06-21

Autor: wa