Nie będzie kary za odwołanie Kamińskiego
Treść
Nie będzie śledztwa w sprawie ewentualnego niedopełnienia obowiązków przez  premiera Donalda Tuska przy odwołaniu z funkcji szefa Centralnego Biura  Antykorupcyjnego Mariusza Kamińskiego. Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście  odmówiła wszczęcia postępowania. Uznała, że szef rządu nie złamał prawa. Decyzja  jest prawomocna.
- Prokurator badający sprawę uznał, że nie ma  podstaw do wszczęcia śledztwa, bo premier, podejmując decyzję o odwołaniu szefa  CBA, zwrócił się o opinie do przewidzianych ustawą organów, w tym do prezydenta.  Dał im też czas na wydanie takiej opinii - poinformował rzecznik prokuratury  okręgowej Mateusz Martyniuk. Dodał, że te opinie - prezydenta, Kolegium ds.  Służb Specjalnych i sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, nie były dla  premiera wiążące i to on ma kompetencje, by powoływać lub odwoływać szefa CBA.  Prokurator badający sprawę stwierdził też, że premier uzasadnił swoją decyzję,  powołując się w akcie odwołania Kamińskiego na konkretne zapisy ustawy o CBA:  utratę warunków, które przewidywała ona dla bycia szefem CBA, czyli  "nieskazitelnej postawy moralnej, obywatelskiej i patriotycznej". 
- Mój  komentarz jest skrajnie krytyczny. W uzasadnieniu prokuratury nie wskazano, że  premier, odwołując Kamińskiego, miał opinię [prezydenta - przyp. red.] -  powiedział europoseł Marek Migalski, który złożył zawiadomienie w tej sprawie.  Według niego, premier mógł odwołać szefa CBA po otrzymaniu opinii, a nie po  wystąpieniu o nią. - Gdyby tak było, oznaczałoby to, że premier w trzy minuty po  wysłaniu pisma o opinię do trzech organów do tego uprawnionych może odwołać  szefa CBA - uważa Migalski.
Tusk odwołał Kamińskiego w połowie października,  zarzucając mu m.in. wykorzystanie CBA do celów politycznych. Zgodnie z  przepisami mógł to zrobić po zasięgnięciu opinii prezydenta, kolegium i sejmowej  speckomisji. Dwa ostatnie organy zaopiniowały pozytywnie wniosek Tuska.  Natomiast prezydent Lech Kaczyński przed odwołaniem szefa CBA nie wydał pisemnej  opinii. 
Zenon Baranowski, PAP
Nasz Dziennik 2009-12-05
Autor: wa