Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nauczyciele uciekają ze szkół

Treść

Niemal co dziesiąty krakowski nauczyciel wybiera się w tym roku na wcześniejszą emeryturę. Podobnie jest w innych małopolskich miastach. Skorzystają na tym młodzi adepci zawodu, z których ponad połowa nie może obecnie znaleźć pracy w szkole.



W myśl obowiązujących przepisów nauczyciele jeszcze tylko w tym roku będą mogli skorzystać z prawa do wcześniejszej emerytury, przysługującej osobom, które przepracowały 30 lat w zawodzie. Przedstawiciele związków zawodowych uważają, że dotychczasowe uprawnienia do wcześniejszych emerytur dla nauczycieli powinny zostać utrzymane, lub pedagodzy powinni być objęci ustawą o emeryturach pomostowych. Związkowcy obiecują negocjacje w tej sprawie. List protestacyjny napisał już Związek Nauczycielstwa Polskiego, a w poniedziałek swoje stanowisko w piśmie do minister pracy Anny Kalaty przedstawiła Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność".

Nauczyciele nie chcą jednak czekać na niepewny wynik tych negocjacji i już teraz masowo deklarują chęć skorzystania z przysługujących im jeszcze uprawnień.

- Muszę odejść w tym roku, bo jeśli tego nie zrobię, będę musiała pracować jeszcze przez dziewięć lat - mówi Jolanta Tyrawa, nauczycielka w krakowskim Gimnazjum nr 14. - Jestem wuefistką i nie czuję się na siłach, by pracować tak długo.

W Krakowie w podobnej sytuacji jest blisko 1000 pedagogów, spośród ponad 11 tysięcy zatrudnionych w szkołach. W Nowym Sączu na wcześniejszą emeryturę przejdzie prawdopodobnie ponad 100 doświadczonych nauczycieli, Chrzanów straci ich 64, a Wieliczka 40.

- W tym roku na wcześniejszą emeryturę chce przejść zdecydowanie więcej osób niż jeszcze w ubiegłym roku - komentuje Jan Żądło, wicedyrektor Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Krakowa.

Jego obserwacje potwierdzają też badania przeprowadzone przez oświatową "Solidarność".

Z badań wynika, że do tej pory nauczyciele niechętnie korzystali z prawa do wcześniejszej emerytury, a na pożegnanie ze szkołą decydowali się zwykle osiem lat po nabyciu tych uprawnień.

- Ten fakt działa na naszą niekorzyść w negocjacjach z ministerstwem - ubolewa Stefan Kubowicz, przewodniczący oświatowej "Solidarności".

Czy nagły odpływ nauczycieli spowoduje braki kadrowe w szkołach?

- Nie powinno być takiego problemu - podkreślają zgodnie przedstawiciele władz oświatowych. - Młodych, bezrobotnych nauczycieli jest tak dużo, że bez problemu zapełni się tę lukę.

Każdego roku mury uczelni pedagogicznych opuszcza bowiem blisko 50 tys. młodych ludzi. Tylko 20 tys. z nich znajduje zatrudnienie w szkole. Pozostali albo zasilają grono bezrobotnych, albo znajdują pracę w firmach prywatnych lub w urzędach.

Masowa ucieczka nauczycieli na emeryturę może, ale tylko chwilowo, poprawić sytuację młodych ludzi. Zablokowanie na przyszłość prawa do wcześniejszej emerytury szybko tę sytuację pogorszy.

- Starsi nauczyciele będą blokować miejsca pracy dla młodych - podkreśla prof. Bożena Muchacka, dziekan Wydziału Pedagogicznego Akademii Pedagogicznej w Krakowie.

- To będzie poważny problem - zauważa Stefan Kubowicz.

- Rozwiązanie jest proste - mówi natomiast prof. Jacek Semaniak, prorektor do spraw dydaktycznych i studenckich Akademii Świętokrzyskiej. - Dzieci uczą się w przeładowanych klasach, zmniejszenie ich liczebności przełoży się na promocję za trudnienia. Ministerstwo Edukacji powinno też przeznaczyć większe środki na zajęcia pozalekcyjne.

Z kolei Stefan Kubowicz jest zdania, że uczelnie pedagogiczne przyjmują zbyt dużo studentów. - Oczywiście nie można im tego zabronić, ale ich przedstawiciele powinni zawsze informować kandydatów, że po skończeniu studiów mogą oni nie znaleźć pracy w zawodzie - dodaje szef oświatowej "Solidarności".

(ANKO)

W ciągłym stresie

Zdaniem nauczycielskiej "Solidarności", wyrażonym w liście do minister pracy, nauczanie w szkole to jeden z najcięższych zawodów. Na stan zdrowia nauczycieli ma wpływ permanentny stres, któremu poddawani są codziennie podczas kontaktów z dziećmi i młodzieżą. Praca z uczniami jest, ich zdaniem, coraz trudniejsza i niebezpieczniejsza. Negatywny wpływ ma także spadek prestiżu społecznego zawodu nauczyciela. Pedagodzy poddawani są nieustannej, uciążliwej kontroli zewnętrznej i naciskowi ciągłego doskonalenia zawodowego.

- Praca wychowawcy staje się niemal tak niebezpieczna jak praca policjanta - podkreśla Stefan Kubowicz. - Dodatkowo, jak pokazują badania, w ostatnich latach w szkole pojawiły się trzy poważne problemy. Pierwszy to mobbing (czyli długotrwałe szykanowanie pracownika - red.), drugi to stres, a trzeci - przemoc i prześladowania ze strony uczniów i ich rodziców.

- Nauczyciele szybko ulegają wypaleniu zawodowemu - dodaje Robert Kwaśnica, rektor Dolnośląskiej Szkoły Wyższej Edukacji we Wrocławiu. - Po pięćdziesiątce stają się mniej sprawni, przestają rozumieć uczniów, a zaczynają się ich bać. (ANKO) , "Dziennik Polski" 2007-04-18

Autor: ea