Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Naiwny jak prezydent

Treść

Prezydent Bronisław Komorowski podczas przemówienia w Bundestagu wyraził żal z tego powodu, że Rosja rozczarowała Zachód swoją polityką wobec sąsiadów. I tłumaczył, tak jak robi to też wielu innych polityków i ekspertów, że „skończyły się czasy pokojowej dywidendy po zakończeniu zimnej wojny”, a Rosja prze ku konfrontacji. – Władze na Kremlu wybrały antyokcydentalizm, wybrały drogę do tworzenia swojego znaczenia przez odtworzenie starych wpływów. Wojna w Gruzji i na Ukrainie jest tego przykładem – powiedział prezydent. Miał rację, bez dwóch zdań. Tylko że te słowa świadczą o wielkiej naiwności europejskich decydentów. W jeszcze gorszym świetle stawiają samego Komorowskiego, bo o ile zachodni politycy często wykazywali się wręcz głupotą w podejściu do Rosji, a wcześniej ZSRS, o tyle ludzie z naszej części Europy przez wieloletnie sąsiedztwo ze wschodnim imperium powinni wykazywać się większym realizmem. Z przemówienia prezydenta Komorowskiego wynika zaś, że również nasze władze zostały zaskoczone przez antyzachodnią politykę Moskwy. Trudno to wytłumaczyć inaczej jak brakiem realizmu i zdrowego rozsądku.

Przecież Rosja nigdy nie była przyjaźnie nastawiona do Zachodu, traktowała go zawsze jak rywala, przeciwnika. To, że w czasach pieriestrojki Michaiła Gorbaczowa czy potem w czasach Borysa Jelcyna i na początku rządów Władimira Putina ZSRS i Federacja Rosyjska stwarzały wrażenie, że chcą współpracy, a nie konfrontacji z USA i państwami europejskimi, miało podłoże wyłącznie taktyczne. Dopóki Moskwa czuła się słaba, unikała wielu konfliktów, choć wciąż była na tyle mocna, aby wspierać separatystów w Mołdawii czy Gruzji, rozgrywała też po swojemu konflikt azersko-ormiański o Górny Karabach. I mimo wszystko cały czas starała się też odzyskać częściowo utracone wpływy w Azji i Europie, co jej się coraz lepiej udaje.

Polityka rosyjska się nie zmieniła, Kreml cały czas dąży do rozszerzenia strefy swoich wpływów w Europie Wschodniej. Zmieniły się tylko narzędzia, przy pomocy których ta polityka, a wręcz geopolityka, jest realizowana. Zachód zachowuje się tak, jakby nic nie zrozumiał z tego, co stało się w Gruzji, co dzieje się na Ukrainie. Rosja liczy się tylko z mocnymi rywalami, a ponieważ UE i NATO pokazały wiele razy, że są słabe, to nie budziły w Moskwie lęku. I najwyraźniej dalej nie budzą. Bo to Rosja ma ciągle inicjatywę na Ukrainie i na razie ma w tej rozgrywce też więcej atutów niż jej przeciwnicy.

Krzysztof Losz
Nasz Dziennik, 11 września 2014

Autor: mj