Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nadzieja na ofensywę

Treść

Nie ulega wątpliwości, że druga tura wyborów samorządowych rozegrała się w sensie wizerunkowym w Warszawie. Miało to szczególne znaczenie dla Ewy Kopacz. Po skandalach z liczeniem głosów w pierwszej turze można się było spodziewać różnych scenariuszy, zwłaszcza że kompromitacja Państwowej Komisji Wyborczej była całkowita, i to do tego stopnia, że swój sprzeciw wyraził także Leszek Miller oraz SLD. Reżimowe media starały się szybko naszkicować narrację, że to nie PKW, ale PiS podpala Polskę, kwestionując wiarygodność wyborów.

Ewa Kopacz może w tej sytuacji czuć się w miarę bezpiecznie jako lider PO. Wszak Platforma będzie współrządziła w piętnastu województwach i w wielu dużych miastach.

Względne „bezpieczeństwo” Kopacz nie oznacza czystej sytuacji na przyszłoroczne wybory. W wielu średniej wielkości miastach PiS zdobyło przyczółki, które dają nadzieję na ofensywę w przyszłorocznych wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Na Lubelszczyźnie wystarczy wymienić chociażby Zamość czy Radzyń Podlaski.

Pomijając skandal w kwestii liczenia głosów, ludowcy umocnili się i mogą dalej stanowić podwalinę pod przyszłoroczną koalicję dla Platformy.

O prawdziwej klęsce musi mówić SLD, który praktycznie zszedł zupełnie na plan dalszy głównych rozgrywek politycznych. Strategia przymilania się Leszka Millera do Donalda Tuska okazała się nieskuteczna. Jeśli SLD nie krytykuje rządu, nie domaga się praw socjalnych dostatecznie głośno, wyborcy nie widzą powodu, by głosować na lewicę, a nie na Platformę. PO zastosowała poza tym strategię podkupywania działaczy z SLD, co widać było w ostatnich wyborach chociażby na Lubelszczyźnie. Miller zatem, jeśli chce wrócić do gry politycznej, będzie zmuszony zradykalizować swoją krytykę obecnych władz. W przeciwnym razie jego klęska w przyszłym roku może być jeszcze większa.

Dla PiS powiększenie poparcia w przyszłorocznych wyborach jest całkowicie osiągalne. Problem polega na tym, że partia ta nie ma możliwości koalicyjnych. PSL po wieloletnich rządach w koalicji z PO jest związane gigantyczną siecią powiązań polityczno-biznesowych z partią Ewy Kopacz. Jakiekolwiek zmiany nie są mu na rękę. SLD z powodów ideologicznych nie może być brany pod uwagę jako realny koalicjant dla prawicy. Trudna byłaby koalicja z Nową Prawicą (choć wydaje się ten układ bodaj najbardziej możliwy). Można zatem podsumować, że przyszłoroczna batalia polityczna, której przedsmak zaobserwowaliśmy w tych wyborach samorządowych, jawi się jako bardzo ciekawa i niezmiernie trudna.

Wbrew pozorom jako w pewnym sensie korzystny należy odczytać zamęt, jaki nastał po zablokowaniu systemu informatycznego w PKW. Domaganie się głośne przez społeczeństwo uczciwych wyborów, ich większa kontrola w przyszłym roku nie będzie już odczytywana jako wołanie szaleńców, ale musi być brana realnie pod uwagę. Daje to jakąś nadzieję, że w przyszłym roku kontrola społeczna procesu wyborczego będzie dużo większa, że będą one przez to uczciwsze. Wiele też zależy od wyroków sądów w kwestii składanych protestów wyborczych po pierwszej turze. Jeśli sądy w jakiejś mierze przychylą się do tych protestów, sytuacja może ulec oczyszczeniu.

Prof. Mieczyslaw Ryba
Autor jest kierownikiem Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX w. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II.
Nasz Dziennik, 2 grudnia 2014

Autor: mj