Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nadwyżka wpływów NFZ pójdzie na pensje

Treść

Podwyżki pensji lekarzy i pielęgniarek zostaną wpisane do podstawy wynagrodzenia - zadecydował Sejm. Dyrektorzy szpitali się cieszą, ale Narodowy Fundusz Zdrowia ma kłopot - musi zmieniać plan finansowy na przyszły rok. Sejm przyjął nowelizację tzw. ustawy podwyżkowej dla pracowników służby zdrowia bez żadnego głosu sprzeciwu. Co oznaczają zmiany? Z każdej złotówki, przekazanej przez NFZ, szpital będzie musiał przeznaczyć na płace aż 65 groszy. Zdaniem Grażyny Gaj, sekretarz Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, zapis ten będzie obowiązywał już od października, a pieniądze na dodatkowe wynagrodzenie będą pochodzić z zapłaty za tak zwane nadwykonania. O pieniądze nie trzeba się martwić, bowiem wyższe pensje zostaną sfinansowane z nadwyżki NFZ. Fundusz ma do podziału więcej pieniędzy, niż planował dzięki lepszej ściągalności składki zdrowotnej. Ponadto od przyszłego roku dyrektor zakładu konkretnemu pracownikowi będzie mógł podnieść wynagrodzenie nawet o 100 proc. lub więcej bądź... zaledwie o 1 procent. Przeciwko temu rozwiązaniu głosowali posłowie Prawa i Sprawiedliwości, którzy obstawali przy 40-procentowym limicie podwyżek zawartym do tej pory w poprawianej ustawie. Podkreślali, że ograniczenie chroni interesy osób najmniej zarabiających, głównie pielęgniarek i położnych. Przypominali, że to z myślą o nich znalazł się "próg podwyżkowy". W ich ocenie, zniesienie limitów sprawi, że znów najmniej dostaną najmniej zarabiający. Dyrektorzy szpitali są jednak zadowoleni z przyjętych rozwiązań. Podkreślają, że choć ustawa nie jest bez wad i wymaga wielu korekt, będzie pomocna w rozwiązaniu najpilniejszych problemów. - Bardzo dobrze, że posłowie poszli w kierunku zwiększenia kosztów pracy w wycenie świadczeń medycznych, choć uważam, że - chcąc spełnić postulaty białego personelu - koszty pracy powinny wynosić 0,7 procent ich wartości - mówi Marcin Kuta, dyrektor Szpitala im. E. Szczeklika w Tarnowie. Uważa, że zniesienie limitu jest bardzo dobrym posunięciem, bo dzięki temu będzie można ustalać wysokość podwyżki w zależności od faktycznych umiejętności i przydatności pracownika, nie zaś na mocy ustawy. Dyrektor chwali też zapis, nakazujący wpisanie podwyżek do podstawy pensji. - Teraz zarówno kierownictwo, jak i pracownicy będą wiedzieli, że ich prawo do wyższego wynagrodzenia jest niezbywalne - podkreśla. W podobnym tonie wypowiada się Andrzej Ślęzak, dyrektor Szpitala im. S. Żeromskiego w Krakowie. - Bez wątpienia jest to krok w dobrym kierunku - podkreśla. Dodaje jednak, że w obecnym zamieszaniu na scenie politycznej nie wie, czy decyzje posłów to coś poważnego, czy też efekt kolejnej zawieruchy, która sprawi, że ustawa nie wejdzie w życie. Grażyna Gaj uspokaja: - Pilnujemy sprawy do końca. Będziemy w Senacie, kiedy ustawa będzie dyskutowana i głosowane ewentualne poprawki - zapewnia. W gorszym nastroju są pracownicy Narodowego Funduszu Zdrowia, który przyjęte podwyżki będzie musiał sfinansować. Grzegorz Furgał z biura prasowego NFZ mówi, że teraz projekt będzie opracowywany od nowa. Prawdopodobnie placówki medyczne otrzymają więcej pieniędzy na wynagrodzenia, natomiast mniej, niż wcześniej planowano, na zakup artykułów medycznych czy leków. Wiadomo natomiast, że z dobrodziejstw ustawy nie skorzystają rezydenci i stażyści, ponieważ środki na ich wynagrodzenia pochodzą z budżetu państwa. Zgodnie ze znowelizowaną ustawą kontrolę nad wydatkowaniem pieniędzy zarezerwowanych na wypłatę podwyżek będzie sprawował nie tylko NFZ, ale też organy założycielskie oraz Państwowa Inspekcja Pracy. DOROTA STEC-FUS "Dziennik Polski" 2007-09-07

Autor: wa