Na spotkanie z Bogiem
Treść
Rozmowa z kardynałem STANISŁAWEM DZIWISZEM, honorowym patronem akcji ratowania Kalwaryjskich Dróżek, zainicjowanej przez "Dziennik Polski" i TVP3 Kraków - Kiedy po raz pierwszy pojawił się w Kalwarii Stanisław Dziwisz? Jakie wspomnienie z tamtych lat nosi w sobie Ksiądz Kardynał do dzisiaj? - W moim środowisku rodzinnym było przekonanie - przekazywane z pokolenia na pokolenie - że jak ktoś za życia nie pójdzie na Kalwarię, to będzie musiał iść po śmierci. Mówiło się: "idziemy na Kalwarię", a nie jak dziś: "do Kalwarii". Pierwszy raz byłem tam w drugiej klasie z moją mamą. Stanowiło to dla mnie - jako małego chłopca - ogromne przeżycie. Rzesza ludzi i te Dróżki, te śpiewy, śpiewy ludowe. Niezwykle mnie to pociągało. Byłem w sierpniu na uroczystościach Wniebowzięcia Matki Boskiej. Mnie i innym dzieciom ta atmosfera się udzielała i chętnie się modliliśmy. Uczestniczyliśmy we wszystkich ceremoniach związanych z Dróżkami. Pamiętam trzy dni na Kalwarii: Dróżki Pana Jezusa, Dróżki Matki Bożej i jeszcze te za dusze w czyśćcu. W tym czasie kult dusz czyśćcowych był bardzo mocny. Jak jadę na Kalwarię dzisiaj, to wspominam domy przed bazyliką, w których się zatrzymywaliśmy. Spaliśmy nie w domach, ale na strychach, na sianie, w bardzo prymitywnych warunkach. Dziś to jest nie do pomyślenia! - Do Kalwarii Zebrzydowskiej wraca bardzo wielu pielgrzymów. Czy Kalwarią, chodzeniem po Dróżkach, mówiąc kolokwialnie, można się zarazić? - Kalwaria pociągała wczoraj i pociąga dziś. Może bardziej dziś, bo człowiek żyje bardzo intensywnie i potrzebuje takiego zatrzymania się, wyłączenia się, czasu na refleksję nad sobą. Niekiedy ma wiele problemów, bardzo osobistych, rodzinnych i szuka miejsca, w którym mógłby swoje trudne sprawy poukładać. A Kalwaria to miejsce idealne. Zwłaszcza gdy można przejść te Dróżki nie tylko podczas uroczystości kościelnych, ale iść samemu i zagłębić się w Bogu. Bo w Bogu się wszystko rozwiązuje. Odnoszę to do słów Ojca Świętego Jana Pawła II, który mówił, że na Kalwarii szukał rozwiązania. - UNESCO wpisało Kalwarię na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury, nie tylko ze względu na zabytki sztuki sakralnej, park krajobrazowy, ale także na duchowość. Na czym polega duch Kalwarii? - Wieki, wieki naniosły tam tę atmosferę, przede wszystkim modlitwy. To się tam utrwaliło, w tych kaplicach, w tym sanktuarium, w tych obrazach. To wszystko wciąga. To jest dorobek wieków, dorobek chrześcijaństwa i ducha ludzkiego. I dorobek ludzi kultury. To jest to, co stworzyła miłość ludzka. - Góry. Dróżki to ciągłe chodzenie to w górę, to w dół, niekiedy jest zimno... - Nawet to błoto w Wielki Piątek człowieka cieszy! Gdy się człowiek ubłoci, zmęczy, to ma poczucie, że to może jakieś zadośćuczynienie za nasze słabości i grzechy. - Dróżki to niemal sześciokilometrowa trasa, od kaplicy do kaplicy. I, jak mówił Jan Paweł II, niekiedy nie trzeba mówić, żeby się modlić. - Wyciszenie w takiej atmosferze prowadzi do kontemplacji, do spotkania Boga. Człowiek nawet podświadomie tęskni do takiego wyciszenia się. A tam może je znaleźć, jeżeli podda się tej atmosferze ducha i piękna przyrody. Tam jest wspaniała harmonia świata przyrodzonego i nadprzyrodzonego. - Karol Wojtyła wędrował po Kalwaryjskich Dróżkach wielokrotnie. Jak przyznał, najczęściej przybywał do Kalwarii sam, tak, żeby nikt nie wiedział. W jakich momentach, sytuacjach chciał tam być? - Jak potrzebował odosobnienia, skupienia, refleksji, modlitwy lub przemyślenia spraw, to tam się udawał. Tak jak pielgrzym na Dróżkach, szedł, klękał, modlił się. Jego nabożeństwo i modlitwa odznaczały się wielką ufnością w Bogu. Nie szukał nigdy specjalnych warunków. Modlił się tak jak inni pielgrzymi. Nie była to religijność czysto zewnętrzna bądź wyszukana. W nim czuło się wielką głębię i przeżywanie kontaktu z Chrystusem. W nim dokonywał się intymny dialog z Panem Bogiem. On zawsze Go szukał, znajdował i z Nim rozmawiał. Na tym polega kontemplacja. Żałuje, że nie dane nam było dojść do tej głębi. Czasem tylko dzielił się z innymi niewielką cząstką swoich wewnętrznych przeżyć. - Spotkania z Bogiem, z człowiekiem odbywają się wśród piękna przyrody, ale, niestety, także na progach kościołów i kaplic dziś bardzo zniszczonych. Świątynie są zniszczone, ale czy zapomniane? - Powinniśmy je odnowić. Naprawić to, co zniszczył czas i natura. Odnowy potrzebują kaplice, kościółki, ale też i Dróżki Kalwaryjskie. Błoto i wyboje mogą się komuś podobać, ale też nie powinny przeszkadzać w skupieniu i modlitwie. Stąd bardzo się cieszę z inicjatywy odbudowy i odnowy Kalwaryjskich Dróżek, aby przemawiały do kolejnych pokoleń pielgrzymów. Rozmawiała: ALINA DUDA Możemy pomóc W Kalwarii zniszczone są kaplice, niektóre wymagają natychmiastowej pomocy. Niezbędne jest przeprowadzenie prac budowlanych i konserwatorskich, uporządkowanie terenu, uzupełnienie drzewostanu. Pomoc można przekazywać na specjalnie uruchomione konto oo. bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej: BPH/0 Kalwaria Zebrzydowska 53-10600076 -000033000052-7673 z dopiskiem: "kalwaryjskie Dróżki" "Dziennik Polski" 2007-11-12
Autor: wa
Tagi: dziwisz