Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Na co czeka Tusk

Treść

Dopiero we wtorek premier Donald Tusk ma zdecydować, czy jego dobry, partyjny kolega Mirosław Drzewiecki, który współpracował przy konstruowaniu projektu ustawy hazardowej, pozostanie na stanowisku ministra sportu. Chyba że wcześniej Drzewiecki sam dojdzie do wniosku, że lepszym wyjściem dla zachowania twarzy będzie samodzielne podanie się do dymisji. Decyzja o dymisji ministra sportu może zapaść, jeśli sondaże wskażą, iż zrobienie ze Zbigniewa Chlebowskiego jedynego kozła ofiarnego afery hazardowej i w ten sposób zamknięcie przez Platformę Obywatelską sprawy okaże się niewystarczające, a opinia publiczna będzie oczekiwała, że premier pociągnie do odpowiedzialności także drugiego, zamieszanego w aferę, kolegę z partii.
Minister sportu dostał od premiera czas na refleksję i podanie się do dymisji. Szef rządu dał natomiast sobie czas na analizę sondaży i sprawdzenie, czy słupki poparcia spadną, jeśli nie ruszy ze stanowiska swojego kolegi. Specjaliści Platformy od kreowania wizerunku otrzymali z kolei dodatkowe dni na wymyślenie, w jaki sposób można zamieść sprawę pod dywan i czym odwrócić od niej uwagę opinii publicznej.
Premier Tusk poinformował, że podczas jutrzejszej Rady Ministrów oprócz podjęcia decyzji o losie ministra Drzewieckiego wysłucha także kompletnej informacji od wszystkich ministrów lub wiceministrów z różnych resortów, którzy opiniowali ustawę hazardową. Szefowi rządu w podjęciu decyzji chce pomóc lider SLD Grzegorz Napieralski, który już zapowiedział, że klub Lewicy złoży we wtorek wniosek o wotum nieufności wobec ministra Drzewieckiego. Zarówno Lewica, jak i Prawo i Sprawiedliwość chcą, by możliwe lobbowanie przez polityków Platformy Obywatelskiej za korzystnymi rozwiązaniami ustawowymi dla branży hazardowej, a szkodliwymi dla budżetu państwa, zbadała sejmowa komisja śledcza.
"Miro" twierdzi, że nie wie, co podpisuje
Sondaże dla ministra sportu jednak nie są korzystne. Drzewiecki nie popisał się także podczas konferencji prasowej, kiedy tłumaczył się ze swojego udziału w pracach nad projektem ustawy o grach i zakładach wzajemnych, wypadając równie "wiarygodnie", jak parę dni wcześniej inny polityk Platformy - Zbigniew Chlebowski.
Od ministra sportu do ministra finansów trafiło pismo, w którym to Drzewiecki wnioskuje, by z projektu ustawy o grach i zakładach wzajemnych usunięty został zapis o dopłatach do gier nałożonych na firmy hazardowe. Tym samym minister sportu rezygnował - z korzyścią dla prowadzących hazardowy biznes - z blisko pół miliarda złotych. O usunięcie tego zapisu w projektowanej ustawie mieli właśnie zabiegać przedsiębiorcy z tej branży: Jan Kosek i Ryszard Sobiesiak - znajomy szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego, skarbnika PO Mirosława Drzewieckiego i sekretarza generalnego Platformy Grzegorza Schetyny.
Po tym, jak o możliwych nieprawidłowościach przy konstruowaniu ustawy poinformowany został premier Tusk, szef resortu sportu wycofał się z zawartego w tym piśmie postulatu. Na sugestie, że mógł działać w interesie biznesmenów zarabiających na hazardzie, Drzewiecki, zasłaniając się urzędnikami w swoim resorcie, którzy pismo do Ministerstwa Finansów przygotowywali, przekonywał, że nie zdawał sobie sprawy z tego, co podpisuje. A z wypowiedzi ministra wynika, iż wcale nie widzi nic nadzwyczajnego w tym, że nie wie, co dokładnie w sygnowanych przez niego pismach jest zawarte. Mirosław Drzewiecki tłumaczył też, że rezygnacja z dopłat nie była jego intencją. Zaprzeczał, iż kiedykolwiek rozmawiał o sprawie ustawy z szefem klubu PO Zbigniewem Chlebowskim oraz że był proszony przez przedsiębiorcę Ryszarda Sobiesiaka, aby resort sportu zrezygnował z obciążających firmy hazardowe dopłat. Ale przyznał, że jest tym "Mirem" z podsłuchanych przez Centralne Biuro Antykorupcyjne rozmów Chlebowskiego z Sobiesiakiem i Koskiem. Sobiesiaka, który był już skazany za korupcję, określił jako "sympatycznego człowieka, z którym można pograć w golfa". Drzewiecki poinformował, iż przedsiębiorcę zna od przeszło 10 lat. Przyznał też, że zgodził się na załatwienie pracy dla córki swojego kolegi od gry w golfa. A prosić o to miał go sam Sobiesiak. Donald Tusk oceniał, że wyjaśnienia Drzewieckiego nie budzą jego wątpliwości co do osobistej uczciwości ministra sportu. - Natomiast wyjaśnienia dotyczące urzędowego charakteru jego działań nie wszystkie mnie zadawalają - dodał premier. Zadeklarował, że jest gotów w Sejmie przedstawić informację na temat prac nad ustawą hazardową.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-10-05

Autor: wa