Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Muzyka każdej epoki jest fascynująca

Treść

- mówi Christopher Hogwood, angielski dyrygent, który wczoraj wystąpił na nadzwyczajnym koncercie w Filharmonii Krakowskiej - Po raz drugi jest Pan w Krakowie. - Poprzednim razem byłem tu bardzo dawno temu. - Przypomnę: było to w 1991 roku podczas festiwalu "Muzyka w Starym Krakowie". Wówczas wystąpił Pan z założoną przez siebie The Academy of Ancient Music. - Być może było to 16 lat temu. Proszę wybaczyć, ale nie pamiętam. Byłem tu tylko z jednym koncertem. - Jest Pan dyrygentem, klawesynistą, muzykologiem, pisarzem, autorem edycji nutowych i publicystą, ale wielką międzynarodową sławę zyskał Pan jako założyciel i szef słynnej The Academy of Ancient Music, specjalizującej się w wykonawstwie muzyki dawnej. - Ale moje zainteresowania nie ograniczają się tylko do muzyki dawnej! Staram się wykonywać każdą muzykę, wyobrażając sobie, jak chciałby kompozytor, aby była ona zaprezentowana. Zawodowe życie muzyczne rozpocząłem w orkiestrach współczesnych, grając przede wszystkim utwory powstałe w XX wieku. Dopiero w latach 70. powstała The Academy of Ancient Music, z którą zacząłem wykonywać muzykę dawną. - Skąd takie szerokie zainteresowania? - A dlaczego nie? Muzyka każdej epoki może być fascynująca. Zależy jak zostanie ona zaprezentowana. - Mówiąc "jak" - co Pan ma na myśli? - Wszystko zależy od naszych głów, od tego, co myślimy o muzyce. Przecież głupio jest grać w tenisa w klubie golfowym. Dlatego wykonując muzykę danej epoki, powinniśmy sięgnąć po odpowiednie narzędzia. - Po właściwe danej epoce instrumenty. - Tak, ale nie tylko. Powinniśmy także sięgnąć po odpowiedni styl wykonawczy. Wykorzystać własną wiedzę i umiejętności. - Ma Pan na swoim koncie wiele historycznych wykonań. M.in. jako pierwszy zarejestrował Pan na instrumentach historycznych wszystkie symfonie Beethovena. Czy historyczne wykonania uważa Pan za jedynie właściwe? - Raczej tak, chociaż nie wiemy, czy są to wzorcowe wykonania. Tego nigdy nie można być pewnym. Czy tak właśnie chciał Beethoven? Tego, niestety, nigdy się nie dowiemy. Możemy tylko domniemywać. - Pytam dlatego, że w latach 60. zrodził się konflikt między współczesnymi orkiestrami grającymi m.in. Bacha, Händla a zespołami, które dzieła tych mistrzów prezentowały na instrumentach z epoki. Jak Pan sadzi, czy granie na historycznych instrumentach jest tylko chwilową modą, czy dojściem do muzycznej prawdy? - Raczej jest próbą poszukiwania prawdy o muzyce. W latach 60. zespoły historyczne opanowała filozofia wykonywania muzyki dawnej, w myśl której prezentacje historyczne wielu uważało za jedynie właściwe. Generację później muzycy rozumieją potrzebę używania historycznych instrumentów i potrafią zaadaptować swoją grę do poszczególnych stylów. Często ci sami muzycy grają na nowych, jak i na starych instrumentach i robią to w obu przypadkach bardzo dobrze. - Napór orkiestr historycznych doprowadził jednak do tego, że współczesne zespoły filharmoniczne dziś rzadko sięgają po muzykę np. Bacha. - Ale sięgają. Sam wykonywałem Bacha m.in. ze współczesną orkiestrą w Stuttgarcie, która brzmiała bardzo podobnie do zespołu historycznego. Było to osiągnięte poprzez odpowiednie wydobywanie dźwięku. Problem dotyczy jednak tego, że większość muzyków nie przykłada wagi do poznania epoki, z jakiego pochodzi dany utwór. Podejrzewam, że w Polsce jest dokładnie tak samo jak wszędzie indziej na świecie. Np. każdy, kto gra Chopina chce przede wszystkim grać tak jak profesor, a także wygrać duży konkurs. Natomiast nie jest zainteresowany innymi twórcami epoki Chopina, instrumentem Chopina i dotarciem do źródłowego materiału. - Czyli takiego, który nie był "ulepszany" przez wydawcę. - Do pierwotnego tekstu zapisanego przez kompozytora. - Dlaczego nie są zainteresowani? - Tego nie wiem. Ale taka postawa znacznie zuboża wykonania. - Współpracuje Pan z licznymi teatrami operowymi Australii, Niemiec, Hiszpanii oraz z zespołami symfonicznymi: Tokijską Orkiestrą Symfoniczną, Praską Orkiestrą Kameralną, Orkiestrą Filharmoniczną Radia Francuskiego, Kammerorchester Basel. Dlaczego zdecydował się Pan rozpocząć współpracę z młodym warszawskim zespołem: Nową Orkiestrą Kameralną? - Pracuję z prawie wszystkim orkiestrami kameralnymi na świecie i bardzo sobie tę pracę cenię. Wbrew pozorom takich zespołów wcale nie ma zbyt wiele. Dostałem z Polski propozycję współpracy z Nową Orkiestrą Kameralną. Gdy byłem z Warszawie z zespołem z Bazylei, spotkałem się z szefem warszawskiego zespołu panem Pawłem Kos-Nowickim i porozmawialiśmy o współpracy. - Na swoje dwa koncerty w Polsce, w sobotę w Warszawie i w niedzielę w Krakowie, wybrał Pan Serenadę e-moll Elgara, Koncert klarnetowy A-dur Mozarta oraz Symfonię G-dur Haydna. Dlaczego zdecydował się Pan właśnie na taki repertuar? - Pokazanie się w utworze Haydna jest doskonałą prezentacją orkiestry kameralnej. Koncert Mozarta wybrałem ze względu na zdolnego solistę Jana Jakuba Bokuna, który idealnie, moim zadaniem, pasuje do muzyki Mozarta. Serenadę Elgara natomiast wybrałem dlatego, że nie jest to utwór klasyczny, lecz mimo to bardzo dobrze koresponduje z dwoma pozostałymi. - Kiedy ponownie zobaczymy Pana w Krakowie? - Wszystko zależy od Krakowa. Nie wiem, kiedy mnie zaprosi to miasto. Czekam na propozycję. - Mam nadzieję, że na ponowne spotkanie z Panem nie będziemy musieli czekać kilkanaście lat. - Też mam taką nadzieję. Rozmawiała: AGNIESZKA MALATYŃSKA-STANKIEWICZ "Dziennik Polski" 2007-10-01

Autor: wa