Muzyka archiwów
Treść
Rozmowa z IRENEUSZEM TRYBULCEM, lutnistą, założycielem Cameraty Cracovii - Przed 20 laty zdecydował się Pan powołać Zespół Muzyki Dawnej Camerata Cracovia, grający na instrumentach historycznych. Skąd pomysł? - Pomysł zrodził się z potrzeby. Jeszcze zanim powstał zespół, jeździliśmy jako grupka muzyków z koncertami po Polsce i poza nią. Maciej Rudziński, prelegent Filharmonii Krakowskiej zapowiadał nasze występy, a my graliśmy przede wszystkim dawną muzykę polską. Koncertowaliśmy wówczas m.in. w prywatnych zamkach arystokracji niemieckiej - niezwykłej atmosfery, ogromnego szacunku Niemców dla muzyków z Polski nie zapomnę nigdy. Te nasze pierwsze muzyczne doświadczenia udowodniły, że jest zapotrzebowanie na polską muzykę dawną. - Zespół powstał przede wszystkim po to, aby prezentować muzykę polską renesansu i baroku, zwłaszcza rzadko wykonywaną, niepublikowaną. Czy zespół był wierny temu założeniu? - Tak. Choć na początku nie wszystko było tak, jak trzeba. Jako wykształcony gitarzysta grałem początkowo na lutni techniką paznokciową, co było niezgodne ze sztuką wykonywania muzyki dawnej. Poza tym miałem złą lutnię. Choć zbudowaną według zasad, ale nie będącą kopią konkretnego instrumentu z epoki. Dopiero Szymon Gąsienica-Sieczka zrobił mi dobrą kopię, na której gram do dziś. - Prowadzi Pan statystykę koncertów zespołu? Wiadomo, ile razy Camerata Cracovia zagrała dla publiczności? - Sądzę, że daliśmy kilkaset koncertów, prawie tysiąc. - Które z tych występów miały dla Pana największe znaczenie? - Trudno powiedzieć; było ich tak wiele. Koncertowaliśmy w tak pięknych zabytkowych wnętrzach, jak m.in.: Zamek na Wawelu, Zamek Królewski w Warszawie, Pałac w Łazienkach, Pałac w Pszczynie, Zamek w Niepołomicach, Pałac w Łańcucie, Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie, Pałac Biskupi w Kielcach, Zamek w Dębnie, Zamek w Wiśniczu. Graliśmy w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii, Austrii, Czechach, Mołdawii, Rumunii oraz na Węgrzech, Słowacji, Ukrainie i Litwie. Przez siedem lat realizowaliśmy projekt kulturalny wspierany przez Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej "Muzyka dawnej Europy - Niemcy i Polska", ukazujący powiązania w dziedzinie muzyki między tymi krajami w dawnych wiekach. Braliśmy udział w programach telewizyjnych oraz w filmach. Camerata Cracovia wykonywała też specjalne koncerty dla turystów i gości zagranicznych odwiedzających Polskę, - Gdzie znajduje Pan zapomnianą muzykę? - W różnych archiwach. Niedawno w bibliotece zamku w Kórniku odkryłem śpiewnik braci polskich z 1625 roku. To jedyny egzemplarz z nutami zachowany w Polsce. Same słowa pieśni, ale bez nut, znajdują się w Bibliotece Narodowej w Warszawie. Efektem wieloletnich poszukiwań jest powstanie programów koncertowych ukazujących powiązania w dziedzinie muzyki w dawnych wiekach między Polską a Niemcami, Francją i Włochami; a ostatnio popularyzacja odnalezionej właśnie twórczości skrzypcowej nieznanego kompozytora polskiego baroku, Henryka Doebeliusa. - A z czego jest Pan niezadowolony? Czego nie udało się zrealizować zespołowi? - Choć wydaliśmy kilka płyt, m.in. "Muzyka w dawnej Polsce", "Polsko-niemieckie związki muzyczne" czy "Jan Kochanowski - poezja i muzyka". Nie udało nam się jednak opublikować utworów pochodzących z kancjonału z Brzegu, pieśni reformacyjnych czy fantastycznych kompozycji Henryka Doebeliusa. - 6 grudnia w Collegium Maius UJ o godz. 19 zespół wystąpi na koncercie jubileuszowym. - Podczas tego wieczoru wykonamy polskie pieśni reformacyjne oraz muzykę renesansu. Będzie też poezja Jana Kochanowskiego w doskonałej interpretacji Jerzego Treli. Serdecznie zapraszamy! Rozmawiała: AGNIESZKA MALATYŃSKA-STANKIEWICZ "Dziennik Polski" 2007-12-06
Autor: wa