Przejdź do treści
Przejdź do stopki

MŚ siatkarek - dwa zwycięstwa Polek

Treść

Uwierzyły, że są silną drużyną Od zwycięstwa nad Kenią i Koreą Południową polskie siatkarki rozpoczęły zmagania w rozgrywanych w Japonii mistrzostwach świata. Cieszy szczególnie wygrana nad bardzo groźnymi Azjatkami po meczu, w którym nasze reprezentantki pokazały nie tylko duże umiejętności, ale i charakter. - Dziewczyny wreszcie uwierzyły, że są silną drużyną - promieniał po spotkaniu szczęśliwy trener Ireneusz Kłos. We wtorek mistrzynie Europy nadspodziewanie długo męczyły się ze słabą Kenią. Ostatecznie wygrały 3:1, ale nie zachwyciły swą postawą. Pewnie i bez większych problemów triumfowały w dwóch pierwszych setach, choć zdarzyły im się i kiepskie momenty. W tym okresie wyróżniały się dynamiczne i skuteczne Joanna Mirek i Kamila Frątczak (zdobyła najwięcej - 18 punktów, Mirek - 14). Kiedy wydawało się, że wszystko rozstrzygnie się w trzech odsłonach, Polki niespodziewanie oddały pole rywalkom. Od początku trzeciego seta prowadziły Kenijki, a nasze panie nie potrafiły skutecznie skończyć nawet prostych piłek. Nic nie pomogły korekty, na parkiecie pojawiły się Sylwia Pycia, Milena Rosner, a na rozegraniu Katarzyna Skorupa, ale nic to nie zmieniło. Na szczęście reprymenda trenera Kłosa pomogła. W czwartej partii jego podopieczne zagrały już lepiej, choć w końcówce niepotrzebnie pozwoliły rywalkom zbliżyć się na odległość ledwie jednego punktu (18:19). Ale finał był już dobry i Polki rozstrzygnęły seta i mecz na swoją korzyść. - Był to nasz pierwszy mecz, czuło się nerwowość w zespole, a do tego nie mieliśmy zbyt wielu informacji o przeciwniku. Nie do końca jednak jestem zadowolony z postawy dziewczyn, a zwłaszcza z gry blokiem - skomentował Ireneusz Kłos. Wczoraj mistrzynie Europy musiały walczyć z przeciwnikiem dużo trudniejszym i egzamin zdały naprawdę dobrze! Całe spotkanie było niezwykle wyrównane i dramatyczne, walka trwała o każdy punkt, nikt nie odpuszczał. W pierwszym secie Polki wygrywały już 16:9 i 22:14 (świetnie grały Maria Liktoras i Rosner) i wydawało się, że łatwo zwyciężą. Nic z tych rzeczy - seria błędów i bardzo dobra gra Koreanek spowodowały, iż po chwili było tylko 23:19. Na szczęście dwie udane akcje Frątczak pozwoliły naszym wygrać partię. Początek drugiej odsłony ponownie dla Polek (8:4), w końcówce także było blisko (19:17), ale jednak Azjatki wyrównały i przechyliły szalę na swoją korzyść. Trzeci set - wyrównany, cały czas jednak z minimalną przewagą mistrzyń Europy (14:11, 22:19). Koreanki obroniły trzy piłki setowe, doprowadziły do remisu po 24, ale ostatnie 2 punkty zdobyły Polki. Czwartą odsłonę lepiej zaczęły rywalki (8:6), jednak potem przeważały Polki (16:13, 21:18). Cóż z tego, skoro w nerwowej końcówce większą odpornością wykazały się rywalki? O wszystkim miał więc rozstrzygnąć tie-break: emocjonujący, dramatyczny. Nasze prowadziły już 8:6 i 11:7, ale Koreanki zdobyły trzy punkty z rzędu. Trener Kłos wziął czas i to poskutkowało: Polki wytrzymały próbę nerwów i wygrały. Brawo! - Bardzo się z tego cieszę, jest to ogromnie ważne zwycięstwo zarówno sportowo, jak i mentalnie. Dziewczyny wreszcie uwierzyły, że są silną drużyną, pokazały ogromną wolę walki, ambicję, co będzie miało ogromne znaczenie na dalsze dużo trudniejsze spotkania - przyznał szkoleniowiec. W polskim zespole najskuteczniejsze były: Anna Podolec (20 pkt), Liktoras i Mirek (po 16), Sylwia Pycia (13) oraz Rosner (12). Dziś w mistrzostwach dzień przerwy, jutro Polki zmierzą się z Kostaryką. Piotr Skrobisz, "Nasz Dziennik" 2006-11-02 Wtorek: Korea Południowa - Kostaryka 3:0 (25:16, 25:15, 25:17), Polska - Kenia 3:1 (25:15, 25:17, 20:25, 25:20), Tajwan - Japonia 3:1 (18:25, 25:18, 25:19, 25:23). Środa: Tajwan - Kenia 3:0 (25:13, 25:9, 29:27), Polska - Korea Południowa 3:2 (25:21, 23:25, 26:24, 23:25, 15:12), Japonia - Kostaryka 3:0 (25:9, 25:11, 25:14).

Autor: ea