Mówią, że koalicja trwa
Treść
Prawo i Sprawiedliwość całkowicie przekreśliło warunki postawione przez Ligę i Samoobronę, które miały być gwarantem trwania koalicji, a prezydent powołał Wojciecha Mojzesowicza na zarezerwowane do tej pory dla Samoobrony stanowisko ministra rolnictwa. Zarówno Liga Polskich Rodzin, jak i Samoobrona uznały ten fakt za jednoznaczne złamanie umowy koalicyjnej. W ocenie Romana Giertycha, polityka Jarosława Kaczyńskiego prowadzi do oddania władzy pod rządy lewicy i opozycji, a w konsekwencji utorowania sobie drogi na następne wybory prezydenckie, ale o wyjściu z koalicji Giertych nie mówi. Również Krzysztof Filipek z Samoobrony podkreśla, że partia ta mimo wszystko nie zamierza porzucić koalicji. Jaki plan ma w istocie premier? - głowią się uczestnicy sceny politycznej. Szef rządu oświadczył wczoraj, że PiS koalicji nie zrywa. - Wolałbym, żeby to nie Lepper reprezentował Samoobronę - zastrzegł. Premier Jarosław Kaczyński odrzucił wczoraj warunki postawione przez koalicjantów - powrót Daniela Pawłowca do Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej i nominację Krzysztofa Sikory na ministra rolnictwa. W porannych "Sygnałach dnia" szef rządu powiedział, że postulaty istnienia koalicji postawione przez LPR i Samoobronę są "prowokacyjne i nie do przyjęcia". Premier powtórzył, iż z liderem Samoobrony rozmawiać już nie będzie, szczególnie po tym, jak docierają do niego nowe informacje związane z tzw. seksaferą w Samoobronie. Dodał też, że nie bierze pod uwagę Leppera jako kandydata na jakiekolwiek stanowisko w swym rządzie, choć ma on, tak jak każdy, możliwość "samonaprawy". Zdaniem premiera, w takiej sytuacji najprawdopodobniej dojdzie do przedterminowych wyborów parlamentarnych. Szef rządu podkreślił, że obecna koalicja istnieje jeszcze tylko dzięki cierpliwości PiS. Ale sprawa nie jest bynajmniej przesądzona. Po południu premier Kaczyński zaznaczył, iż PiS "liczy na Samoobronę", z tym że osobiście wolałby, aby to nie Andrzej Lepper tę partię reprezentował. Uznał też, że Samoobrona "przyszłość i wizję może odnaleźć tylko w tym sojuszu, w tej koalicji". Jarosław Kaczyński zapewnia, że odpowiednie decyzje polityczne zapadną niedługo, gdyż rząd, nawet jeśli miałby pracować jedynie do wyborów, musi być rządem sprawnym. - Po dwóch latach mamy duże doświadczenie w tej cierpliwości, ale chodzi o rządzenie państwem, i to rządzenie państwem musi być sprawne. Najuczciwiej byłoby przeprowadzić wybory na wiosnę, ale najprawdopodobniej dojdzie do nich wcześniej - powiedział. Za wyborami wiosną przyszłego roku opowiada się też prezydent Lech Kaczyński. - Nie uciekniemy przed przyspieszonymi wyborami - stwierdził prezydent w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". Nagła nominacja Oliwy do ognia dolało powołanie Wojciecha Mojzesowicza (na zdjęciu), posła PiS, na ministra rolnictwa. I choć jeszcze przed ogłoszeniem tej nominacji poseł Tomasz Dudziński (PiS) starał się przekonywać pozostałych koalicjantów do jego kandydatury, to i tak nie odniosło to pozytywnego efektu. LiS jednoznacznie uznał, że jest to zerwanie umowy koalicyjnej. Według Dudzińskiego, nominacja Mojzesowicza nie oznacza zerwania koalicji, choć przyznał, że "jest konflikt" między Mojzesowiczem a szefem Samoobrony Andrzejem Lepperem. - Mamy czas żniw, na czele resortu musi stanąć osoba, która doskonale zna problematykę rolnictwa, która sprawnie pokieruje tym resortem - podkreślił Dudziński. Zdaniem Krzysztofa Filipka, wiceszefa Samoobrony, ministra w kancelarii premiera, powołanie Mojzesowicza na szefa resortu rolnictwa jednoznacznie mówi o zerwaniu koalicji. Filipek podkreślił jednak, iż Samoobrona nie zamierza ogłosić końca koalicji. I nie chodzi tu tylko o to, że Mojzesowicz to były polityk Samoobrony skonfliktowany z Andrzejem Lepperem. Ważniejsze jest to, że na podstawie umowy koalicyjnej resort rolnictwa należy do Samoobrony. Również wczoraj nowo mianowany prezes ARiMR Leszek Droździel odwołał trzech dyrektorów oddziałów regionalnych w województwach: podlaskim, podkarpackim i mazowieckim. Wszyscy poprzedni szefowie tych oddziałów zostali zatrudnieni przez byłego prezesa agencji Pawła Osucha. A jak ocenia przetasowania na scenie politycznej wicepremier Roman Giertych? - Mamy do czynienia z sytuacją, w której PiS konsekwentnie od tygodni prowadzi do zerwania koalicji i jest to działanie celowe, zmierzające do tego, aby doprowadzić do wyborów - podkreśla w rozmowie z "Naszym Dziennikiem". - A po co te wybory PiS? - zastanawia się wicepremier. - Żeby uzyskać duże poparcie społeczne dzięki różnym obietnicom, które są składane najczęściej bez pokrycia. A tak naprawdę chodzi o to, żeby oddać władzę Platformie i SLD, żeby łatwiej było przeprowadzić kampanię wyborczą prezydencką w 2010 roku - uważa Giertych. Gdyby taki scenariusz miał faktycznie się sprawdzić to, jak dodaje, "nie ma to nic wspólnego z dobrem Polski i nic wspólnego z budowaniem IV RP". Poseł Zbigniew Girzyński (PiS) pytany przez nas, czy przyspieszone wybory byłyby dobrym sposobem na przełamanie impasu, stwierdza, że należałoby raczej, aby koalicjanci jeszcze raz na spokojnie wszystko przemyśleli, a potem podjęli wspólne działania, które doprowadzą do realizacji programu "Solidarnego państwa". - Podstawowym celem PiS jest sprawne kierowanie i rządzenie państwem, tak jak obiecaliśmy wyborcom. Dopiero w sytuacji, kiedy się to nie udaje, można mówić o wcześniejszych wyborach - podkreśla. Jednak powołanie Mojzesowicza na szefa resortu rolnictwa jest już faktem. Ale Girzyński uważa, iż nie jest to jednoznaczne z zerwaniem koalicji. Co więc jeszcze miałoby się stać? Magdalena M. Stawarska "Nasz Dziennik" 2007-08-01
Autor: wa