Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Moskwa zdobyta!

Treść

Legia Warszawa dokonała wczoraj w Moskwie niemożliwego, pokonała tamtejszego Spartaka i awansowała do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Sukces podopiecznych Macieja Skorży nabiera jeszcze większej wagi, gdy weźmie się pod uwagę jego okoliczności i przebieg spotkania.
Tydzień temu przed własną publicznością Legia zremisowała z Rosjanami 2:2. Wynik, gorszy niż gra, stawiał w roli faworytów przed rewanżem przeciwników. Na domiar złego zdobywcy Pucharu Polski musieli sobie radzić bez Miroslava Radovicia, Manu i Marcina Komorowskiego, pauzujących za żółte kartki. Piłkarze Spartaka wyszli na boisko pewni siebie i już po 10 minutach prowadzili. Kiriłł Kombarow skorzystał z błędu obrony i z bliska pokonał Dusana Kuciaka, debiutanta. Nieco ponad kwadrans później, po kolejnej serii kiksów i niepotrzebnym faulu Ariela Borysiuka, Dmitrij Kombarow podwyższył na 2:0 i w tym momencie szanse Legii spadły niemal do zera. Warszawianie pokazali jednak niesamowity charakter. Natychmiast zabrali się za odrabianie strat. Kilkadziesiąt sekund później, po ładnej akcji Macieja Rybusa, Ivica Vrdoljak fatalnie skiksował, ale beznadziejny strzał okazał się genialnym podaniem, które wykorzystał Michał Kucharczyk. Gra się wyrównała, podopieczni Skorży uwierzyli w siebie. I tuż przed przerwą doprowadzili do remisu. Tym razem Rybus zdecydował się na zaskakujące, piękne uderzenie z dystansu, kompletnie zaskakując bramkarza gospodarzy. Rosjanie zdawali się być zaszokowani, bo oczyma wyobraźni widzieli się już w fazie grupowej. Tymczasem Legia nie dość, że wyrównała, to jeszcze w drugiej połowie zaatakowała. W 67. minucie przed idealną szansą stanął Danijel Ljuboja. Serb wyszedł na pozycję sam na sam, mógł nawet podawać do stojącego przed pustą bramką Kucharczyka, zdecydował się jednak strzelić - fatalnie. To się mogło zemścić, w odpowiedzi Rosjanie stanęli przed kilkoma okazjami, ale z dobrej strony pokazał się Kuciak. I kiedy wszyscy szykowali się do dogrywki, w trzeciej minucie doliczonego czasu gry zawodnik o najbardziej piłkarskim nazwisku w Polsce, czyli Janusz Gol, zdobył ładnym uderzeniem głową bramkę na wagę zwycięstwa i awansu. Trzeba zaznaczyć, że Legia na ten sukces zasłużyła. Zagrała bowiem nie tylko bez kompleksów, ale odważnie, mądrze i zdyscyplinowanie.
Jej wygrana oznacza, że w fazie grupowej Ligi Europejskiej będziemy mieć dwie polskie drużyny - także Wisłę, która odpadła w kwalifikacjach Champions League. Legia pokazała wczoraj krakowianom, że nawet w starciach z faworytami można grać otwartą piłkę, walczyć i wygrywać, a stawianie na skrajną defensywę i liczenie na łut szczęścia nie jest najlepszą taktyką. Nie jest żadną taktyką. Brawo, Legia!
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-08-26

Autor: jc