Milczenie w proteście. Myślenice
Treść
Blisko trzy tysiące mieszkańców Myślenic przeszło wczoraj ulicami miasta w milczącym "Marszu ku pamięci". Był to protest przeciwko "bezsensownej śmierci" właściciela kantoru i jego syna, którzy w czwartek zostali zastrzeleni przed własnym domem. Mieszkańcy Myślenic pokonali tę samą drogę, jaką tuż przed śmiercią odbyli 62-letni Stanisław i jego 30-letni syn Łukasz Pindelowie. W marszu uczestniczyli krewni zabitych, ich przyjaciele, znajomi i rzesze mieszkańców miasteczka, którzy właściciela kantoru znali tylko z widzenia. Tłumy ludzi zebrały się najpierw w okolicy kantoru przy przylegającej do myślenickiego rynku ulicy Kościuszki. Stąd marsz poprowadzili członkowie najbliższej rodziny zamordowanych. Ulicami Jordana, Reja, Słoneczną i Batorego szeroka kawalkada ludzi w milczeniu dotarła aż pod domostwo zamordowanych. Członkowie rodziny zabitych złożyli kwiaty, zapłonęły znicze. - To byli spokojni, bardzo porządni ludzie. Przyszedłem, by zaprotestować przeciwko przemocy. To, co się stało, to straszny dramat - mówił pan Wojciech. - Nie da się nie zaprotestować. To makabryczne. Zginęli ojciec i syn - mówiła Jadwiga Żak. - Nie wyobrażam sobie, aby jako rdzenny mieszkaniec tego miasta nie poprzeć idei milczącego protestu przeciwko bandytyzmowi i bestialstwu - mówił jeden ze starszych uczestników marszu. Wielu mieszkańców podkreślało, iż wciąż nie mogą uwierzyć w to, co się stało. - To raczej spokojne miasto, w którym rzadko dochodzi do rozbojów. Ten zapamiętamy na bardzo długo - mówiła matka z kilkuletnim dzieckiem na ręku. Burmistrz Myślenic i miejscowi przedsiębiorcy wyznaczyli 100 tys. zł nagrody za pomoc w ujęciu sprawców napadu. (MH), "Dziennik Polski" 2007-02-26
Autor: ea