Michał Listkiewicz, prezes PZPN
Treść
To jeden z najszczęśliwszych dni w Pana karierze? - Jest to takie ukoronowanie dotychczasowej kariery - mówi Michał Listkiewicz. - Za mojej kadencji były już dwa awanse na mundial, w tym roku zakwalifikowaliśmy się również z drużyną młodzieżową na mistrzostwa świata, brakowało tylko Euro. Cieszę się, że szampana nie trzeba będzie wozić do Serbii. - Co o tym zadecydowało? - Przede wszystkim ogromny wpływ Leo Beenhakkera na psychikę piłkarzy i na ich profesjonalne myślenie. Trener wykonał ogromną pracę, jeśli chodzi o zmianę mentalności naszych zawodników. To było widać na boisku, nie tylko w meczu z Belgią, ale w całych eliminacjach. Beenhakker wprowadził dwie ważne cechy: dyscyplinę i konsekwencję. I ta zmiana Błaszczykowskiego, który wszedł za Łobodzińskiego. Uważam, że na lekko podmęczonych Belgów to było mistrzowskie zagranie. Potem pewni swojej przewagi utrzymaliśmy ją do końca. Jak bokser, który zada dwa ciosy, a potem spokojnie kontroluje sytuację. Przy okazji warto przypomnieć, że trener Kazimierz Górski zawsze marzył o tym, aby awansować do mistrzostw Europy. Mam nadzieję, że spogląda na nas z góry i wspólnie z nami się cieszy. - Miał Pan szczęśliwą rękę, podpisując z Beenhakkerem nowy kontrakt. - Krytykowano mnie za to. A dlaczego tak szybko, a może poczekać... Uważam jednak, że to był dobry moment. Chciałem, żeby Leo skupił się na myśleniu tylko o tym meczu. - Myśli Pan, że po 22 latach to jego słodka zemsta na Belgach? - On w ten sposób nie myśli. Zresztą, od prezesa federacji belgijskiej usłyszałem, że jest mu przykro, iż tak znakomity trener pracuje w Polsce, a mieszka w Belgii. Tam ma dom i rodzinę. - A trener zdradził Panu, jak podzieli premie za ten awans? - Nie, i szczerze powiem, że mnie to nie interesuje. Jak dostanę wykaz, to wyślę pieniądze, nie sprawdzając nawet, kto ile ma otrzymać. To decyzja trenera. On najlepiej wie, którzy zawodnicy zasłużyli na najwyższe premie. Jedno jest pewne, otrzymają je w dolarach, bo nasz kontrahent tak płaci. Ale dzisiaj (w sobotę - red.) dolar poszedł ponoć o 5 groszy do góry, więc piłkarze powinni być podwójnie zadowoleni. Czy będzie specjalna nagroda dla Ebiego? Muszę porozmawiać z Włodkiem Smolarkiem, co jego syn lubi. Na razie podziękowania należą się ojcu. Przede wszystkim za to, że - mówiąc żartem - dobrze zrobił, decydując się w ogóle na Ebiego. Zresztą, mama mówi to samo... Rozmawiał: (RP), Chorzów "Dziennik Polski" 2007-11-19
Autor: wa