Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Miałem ciekawy życiorys

Treść

Rozmowa z prof. RYSZARDEM TERLECKIM

- Co, zdaniem Pana, jest ważne w życiorysie?

- Cenię przede wszystkim rozsądek i odwagę.

- Pan jest odważny?

- W czasach komuny bałem się, ale mimo to działałem.

- Czy przykładem odwagi z Pana strony było napisanie artykułu, w którym ujawnił Pan współpracę Pana ojca Olgierda Terleckiego ze Służbą Bezpieczeństwa?

- Nie traktuję tej sprawy jako aktu odwagi. Napisałem o tym epizodzie z życia ojca dlatego, że uważałem i uważam, iż było to moim obowiązkiem.

- To był Pana ojciec...

- Zrobiłem to z miłości do niego. Wiem o nim rzeczy, których inni ludzie nie wiedzą, i dlatego gdyby ktoś inny napisał o nim tylko na podstawie dokumentów bezpieki, byłby to tekst dalece niepełny.

- A Pana tekst jaki jest?

- Starałem się w nim pokazać, że rozumiem ojca.

- I jego decyzję o współpracy z SB?

- Również. Wiem o nim np. to, że wychowywał mnie na antykomunistę, za co jestem mu bardzo wdzięczny.

- Patrząc na dokonania historyków IPN, to ilu z nich może pochwalić się wartościowszymi dokonaniami na niwie pisania o dziejach Polski niż Pana ojciec? Nie mówię rzecz jasna o tym, że dzisiaj znacznie więcej wiemy o przeszłości, o której pisał - pod silnym naciskiem cenzury - Pana ojciec. Dodam, że moim zdaniem, nie ma w IPN historyka, który potrafiłby tak ciekawie pisać o XX wieku jak Olgierd Terlecki.

- Naprawdę mam świadomość tego, że książki ojca były w tamtym czasie pionierskie i odważne, mimo że nie mógł napisać całej prawdy.

- Bo do niej nikt nie może w istocie rzeczy nawet się zbliżyć, pisząc dzieła historyczne.

- Nie o to chodzi. W tamtych czasach cenzura kontrolowała każde słowo. Historia Polski okresu II wojny światowej bez napisania np. o tym, kto odpowiada za zbrodnię katyńską, jest zafałszowana. Ojciec nie mógł o Katyniu i o wielu innych faktach napisać prawdy, co mu bardzo ciążyło i co sprawiało, że niektóre książki nawet po kilkanaście lat leżały w cenzurze.

- Rozumie Pan powody, dla których ojciec przez wiele lat współpracował z SB?

- Moim zdaniem coraz lepiej je rozumiem. Między innymi jego współpraca była ceną za możliwość pisania o czasach najnowszych na podstawie dokumentów i książek przywożonych z Zachodu. Wiem, że nikt w Polsce nie miał dostępu, łącznie z Biblioteką Jagiellońską i Narodową, do prac historycznych, z których korzystał ojciec. Obie biblioteki pożyczały od niego niektóre książki, które on przywoził z Londynu i Paryża. Za możliwość ich przywożenia oraz pisania o sprawach, o których inni nawet nie próbowali pisać, płacił współpracą z SB. Przypominam, że PRL było państwem policyjnym, totalitarnym.

- Premier Jarosław Kaczyński powiedział, że ma Pan ładny życiorys.

- Sam powiedziałbym, że miałem ciekawe życie. Są w nim też karty, których żałuję.

- Czy przeszłości hippisowskiej Pan żałuje?

- Nie. Ruch hippisowski był również, przynajmniej dla mnie i części moich ówczesnych przyjaciół, wyrazem buntu przeciwko PRL-owskiej rzeczywistości. Ale przede wszystkim przystąpiłem do niego - jako nastolatek - zauroczony jego ideologią, wrażliwością na dziejące się wokół zło, a także pod wpływem związanej z nim literatury i muzyki.

- Nie żałuje Pan obecnie nawet tego, że jako hippis musiał Pan brać pewnie narkotyki?

- Gdy ja byłem hippisem, narkotyków w Polsce jeszcze nie było.

- A środki chemiczne, które pełniły wówczas rolę narkotyków?

- Te, o których dzisiaj pisze prasa, tak strasznie śmierdziały, że trzeba byłoby wielkiej determinacji, by je wąchać.

- Pan wąchał?

- Znałem ich zapach, ale był odrażający. Dlatego mogę dzisiaj powiedzieć - nie brałem narkotyków. Obecnie na temat ruchu hippisowskiego w Polsce na przełomie lat 60. i 70. krąży wiele mitów, które nijak mają się do prawdy.

- Istnieje jednak notatka milicyjna, która wskazuje na to, że brał Pan narkotyki?

- Milicja na początku lat 70. szukała materiałów, które mogłyby nas obciążyć. A jak nie mogła ich znaleźć, to fabrykowała najrozmaitsze zarzuty, np. oskarżała mnie o rzekome podpalenie kosza na śmieci, co miało spowodować zagrożenie pożarem. Milicja i bezpieka na wszelkie sposoby starały się skompromitować mnie i innych członków ruchu hippisowskiego, jak tylko mogły. Niestety, uczestniczyły w tym również niektóre gazety i dyspozycyjni dziennikarze.

- Pan był czysty i szlachetny?

- Nie powiedziałem tego. Kto zresztą może powiedzieć o sobie w samych superlatywach? Pretensję mam jedynie o to, że mnie się nader często wypomina przeszłość hippisowską, natomiast nie słyszę, aby ktokolwiek zgłaszał pretensję do Jacka Majchrowskiego np. o jego przeszłość PZPR-owską.

- Jako hippis był Pan zwolennikiem lewicowego spojrzenia na świat...

- Nie sposób zaprzeczyć, choć ta lewicowość nie miała nic wspólnego z komunizmem. Do dziś zresztą uważam, że sporo prawdy jest w popularnym niegdyś aforyzmie, że kto nie był za młodu socjalistą, ten na starość jest świnią.

- Żona Pana wspiera?

- Oczywiście.

- Dzieci?

- Też, chociaż cała trójka w wyborach do Sejmu głosowała na Platformę Obywatelską.

- W jednej z gazet przeczytałem, że klepał Pan biedę. To prawda?

- To trochę przesada, ale miałem ciężki okres pod względem finansowym, gdy w 1992 roku zakończyłem pracę w "Czasie Krakowskim". Znacząca poprawa przyszła po 4 latach, kiedy zostałem szefem "Nowin".

- Jak Pan wspomina Korę?

- Byliśmy ze sobą przez rok. Miałem wtedy 19 lat, ona chyba 16.

- Kora we wspomnieniach pisze, że ją Pan dręczył.

- Jeżeli dobrze zrozumiałem fragmenty jej wspomnień, polegało to głównie na tym, że pozostawała w moim cieniu, czuła się zdominowana. Jeżeli tak nasz związek odbierała, to jest mi przykro. Pozostała w mojej pamięci jako piękna i niezwykle uzdolniona kobieta, która w życiu wiele osiągnęła.

- Czy w razie Pańskiego zwycięstwa do krakowskiego ratusza trafią działacze partyjni PiS?

- To całkowicie błędny sąd. Nie zamierzam zatrudniać na kierowniczych stanowiskach w magistracie przede wszystkim osób związanych w taki czy inny sposób z PiS. Mam nadzieję, że wcześniej czy później dojdzie do koalicji z PO w Krakowie, co pozwoli na znaczne rozszerzenie kręgu osób, które mogą współuczestniczyć w sprawowaniu władzy nad miastem przez prezydenta i jego zespół.

Rozmawiał:

WŁODZIMIERZ KNAP, "Dziennik Polski" 2006-11-24

Autor: ea