Media publiczne "skończą" jak stocznie
Treść
Z senatorem Czesławem Ryszką (PiS), członkiem senackiej Komisji Kultury i  Środków Przekazu, rozmawia Izabela  Borańska-Chmielewska
Senatorowie odrzucili poprawkę o corocznej  gwarancji finansowej dla mediów publicznych w ustawie budżetowej. Co to  oznacza?
- W sytuacji kiedy nie ma abonamentu, media nie mają żadnego  finansowania. Nie mają finansowania, które Sejm ustalił w wysokości 880 mln  złotych. W tej chwili jest taka sytuacja, że nie wiadomo, jak pomóc mediom. Ile  taki rzucony ochłap może wynosić? Sto milionów, dziesięć milionów? Krajowa Rada  zgłosi zapotrzebowanie na media publiczne, Sejm i Senat będzie albo zaniżał,  albo zawyżał te kwoty, w każdym razie ta kwota jest w tej chwili nie do  określenia. Media, mimo że przekształcają się w samodzielne spółki, to jednak  pozostają w gestii Skarbu Państwa. Więc każdą pomoc publiczną trzeba widzieć  tak, jak pomoc polskim stoczniom. Media publiczne mogą "skończyć" tak jak  stocznie, ponieważ bez zgody Komisji Europejskiej nie można dotować żadnych  spółek Skarbu Państwa. Mówi się, że o taką notyfikację "się wystąpi", ale ta  ustawa jest już prawie ustalona, a przepisy mówią, że o notyfikację występuje  się w fazie projektu ustawy, jest to negocjowane od początku. Upominano  marszałka Sejmu, aby o te notyfikacje wystąpić. Wszystko to nie zostało  dopełnione. Media publiczne od stycznia 2010 roku będą niejako wisiały w  powietrzu, jest to niebywała sytuacja, że uchwala się ustawę, która nie ma  żadnego finansowania, tylko jakieś zapewnienia, a na dodatek zapewnienia tylko  polityków, ponieważ żaden z ministrów, ani kultury, ani finansów, nie obiecał,  że jakiekolwiek pieniądze będą przekazywane. 
Senatorowie PiS chcieli  powiększyć również skład rady programowej TVP. Nie udało się.
- Tak. W  sumie będzie 35 spółek, a rada programowa ma liczyć tylko 15 członków. Nasza  idea była taka, żeby z każdej spółki był w radzie jeden przedstawiciel, żeby się  orientował, że w np. Katowicach jest taka i taka sytuacja, żeby był ktoś, kto  będzie lobbował za tymi ośrodkami regionalnymi. Chcieliśmy powiększyć radę  programową do 33 członków. Ta poprawka nie przeszła, niestety, więc 15 członków  będzie decydowało o licencjach programowych. 
Chodziło też o to, żeby  w radach programowych nie zasiadali politycy.
- Tak, również taka była  nasza poprawka. Bo skoro mówimy o odpolitycznieniu mediów publicznych, to  wyłączmy przynajmniej z rady programowej czy z ciała opiniującego, oceniającego  wnioski, polityków, posłów, senatorów czy ministrów. Przecież to jest oczywiste,  że inaczej te rady będą polityczne. Ta poprawka została odrzucona głosami PO  jeszcze na poziomie senackich komisji. I to mnie właśnie przekonało, że PO wcale  nie chodzi o odpolitycznienie mediów. Bo w tym wszystkim chodzi tylko i  wyłącznie o kontrole nad mediami publicznymi i wszelkie zapewnienia PO, że tak  nie jest, są funta kłaków niewarte.
Udało się przyjąć poprawkę, która  mówi o tym, że programy misyjne nie mogą być (również przez media komercyjne)  przerywane blokami reklamowymi.
- Tutaj chodzi o równoprawne  potraktowanie mediów. Skoro media komercyjne mogą się starać o licencje  programowe, o 10 proc. z licencji programowych, to niech też starają się potem,  emitując te programy, robić to na tych samych zasadach co media publiczne. A  ponieważ w mediach publicznych jest zakaz reklamy w trakcie programów, to niech  media komercyjne postępują na tych samych zasadach, jeśli chodzi o programy, na  które dostały pieniądze z budżetu. Ta poprawka przeszła, więc PO okazała się  solidarna. To równoprawne potraktowanie nadawców. O tym, czy ta poprawka uzyska  kształt ostateczny, zadecyduje Sejm. 
Jestem przekonany ponadto, że poprawki,  które przegłosowane zostały w Senacie, np. o wartościach chrześcijańskich -  przejdą również w Sejmie. PO się nie zdecyduje na odrzucenie tej poprawki, bo  zaryzykowałyby swym pijarem.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-06-24
Autor: wa