Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Mecenasi chcą fotokopii

Treść

Pełnomocnicy rodzin ofiar smoleńskich chcą, by prokuratura przywróciła możliwość wykonywania fotokopii akt jawnych śledztwa w sprawie katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku. Zakaz wprowadzono w reakcji na opublikowanie przez tygodnik "Wprost" części akt

Wniosek w tej sprawie do prokuratury wojskowej, która prowadzi śledztwo smoleńskie, złożył w połowie kwietnia br. mecenas Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik prawny Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS. Rodziny ofiar i ich prawnicy mogli kserować akta jawne postępowania oraz robić ich fotokopie do września 2010 roku, czyli do momentu, gdy tygodnik "Wprost" opublikował obszerne akta ze śledztwa. W efekcie prokuratura zdecydowała, że adwokaci i rodziny ofiar katastrofy nie mogą robić zdjęć z dokumentacji zgromadzonej w tej sprawie. Mecenas Pszczółkowski twierdzi, iż ograniczenia te są bezzasadne w sytuacji, gdy od chwili publikacji minęło półtora roku. Ponadto prokuratura zgromadziła od tego czasu wiele specjalistycznych materiałów - zapoznanie się z nimi na miejscu jest po prostu fizycznie niemożliwe. - W aktach sprawy znajduję się specjalistyczne opinie i dokumenty, których praktycznie nie można analizować na terenie prokuratury. Poza ograniczeniami czasowymi brak odpisów akt uniemożliwia ich porównanie z dostępną literaturą, porównywanie danych. Postępowanie przygotowawcze w sprawie trwa już ponad 2 lata. W tym czasie został zgromadzony kilkakrotnie obszerniejszy materiał dowodowy. Śledztwo jest już w znacznym stopniu zaawansowane. Upłynął też właściwy - jak się wydaje - od katastrofy czas, narzucający szczególne ograniczenia w dostępie do materiałów niejawnych, w szczególności dokumentów sekcyjnych. Jest oczywiste, że ograniczenia te muszą zostać zniesione, choćby w postępowaniu sądowym - twierdzi Pszczółkowski, który kilkakrotnie był już przesłuchiwany na poczet przecieku informacji ze śledztwa. - W żadnym, według mojej wiedzy, postępowaniu nie ustalono, aby źródłem bezprawnego ujawniania informacji ze śledztwa był pełnomocnik lub strona - tłumaczy mecenas. Adwokat powołuje się na art. 156 par. 5 kodeksu postępowania karnego. Zgodnie z nim, "w toku postępowania przygotowawczego stronom, obrońcom, pełnomocnikom i przedstawicielom ustawowym udostępnia się akta, umożliwia sporządzanie odpisów i kserokopii oraz wydaje odpłatnie uwierzytelnione odpisy lub kserokopie tylko za zgodą prowadzącego postępowanie przygotowawcze. Za zgodą prokuratora akta w toku postępowania przygotowawczego mogą być w wyjątkowych wypadkach udostępnione innym osobom". Z analogicznym wnioskiem do prokuratury wystąpił jeszcze w ubiegłym roku inny pełnomocnik rodzin smoleńskich - mec. Bartosz Kownacki. Prokuratura wniosek oddaliła. Swoją decyzję argumentowała wtedy obawą przed dalszymi przeciekami ze śledztwa. Również dziś śledczy zachowują powściągliwość.

W momencie podjęcia decyzji w tym zakresie strony zostaną o niej niezwłocznie powiadomione - opowiada enigmatycznie prokuratura. - Albo jest wola prokuratora, albo tej woli nie ma. Argumentacja prokuratury sprowadza się do "nie, bo nie" - ocenia Kownacki. W przedłożonym wniosku mecenas Pszczółkowski zwraca się też do prokuratury o wyrażenie zgody na zapoznanie się z treścią wszystkich akt niejawnych postępowania. Strony postępowania zapoznają się z aktami wydzielonymi śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej w takim zakresie, w jakim umożliwia to kodeks postępowania karnego, rozporządzenie ministra sprawiedliwości z 20 lutego 2012 roku w sprawie sposobu postępowania z protokołami przesłuchań i innymi dokumentami lub przedmiotami, na które rozciąga się obowiązek zachowania w tajemnicy informacji niejawnych albo zachowania tajemnicy związanej z wykonywaniem zawodu lub funkcji, oraz ustawa o ochronie informacji niejawnych - odpowiada prokuratura. Argumentacja ta nie przekonuje jednak prawnika. - Na tym etapie reglamentacji to jest tak, jakby ktoś pokazywał co dziesiątą stronę w aktach. Dlatego konieczny jest dostęp do wszystkich materiałów sprawy - ripostuje Pszczółkowski.

Anna Ambroziak

Nasz Dziennik Wtorek, 15 maja 2012, Nr 112 (4347)

Autor: au