Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Magazynowe cięcia

Treść

Mimo wzrostu zapotrzebowania na paliwa płynne, będące pochodną przetwarzania ropy naftowej i gazu ziemnego, rząd nie robi nic, by ułatwić spółkom wydobycie tych surowców, i jednocześnie ogranicza możliwości ich magazynowania. Według danych, jakimi dysponuje Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, firma może zmagazynować zaledwie 11 proc. całego krajowego zużycia gazu. Wprawdzie Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo ogłosiło już przetargi na budowę nowych magazynów, m.in. w Wierzchowicach i w Kosakowie koło Gdyni, jednak to zbyt mało. Obecnie firma jest w stanie zmagazynować łącznie 1,6 mld metrów sześciennych gazu, czyli tylko 11 proc. całego krajowego zużycia tego surowca - zwłaszcza w aspekcie zwiększenia wydobycia gazu po 2009 roku aż do 5,5 mld metrów sześciennych. Pomimo zapewnień o konieczności zwiększenia wydobycia surowców energetycznych rząd nie zamierza udzielić wsparcia finansowego dla budowy nowego zaplecza magazynowego. - Rząd nie będzie na razie zawierał w tej kwestii żadnych kontraktów długoterminowych. Nie przewidujemy też żadnego dokapitalizowania tych spółek - deklarował na VI Międzynarodowej Konferencji "Nafta i Gaz 2008" Krzysztof Żuk, podsekretarz stanu w resorcie Skarbu Państwa. Z kolei zdaniem Ministerstwa Gospodarki, wyjściem z impasu byłoby umożliwienie magazynowania gazu ziemnego poza granicami kraju. W praktyce oznaczałoby to włączenie w tę strefę sektora gazowniczego operatorów zagranicznych, ponieważ, jak przekonywał resort, najlepszym sposobem na dywersyfikację jest liberalizacja rynku. W tym aspekcie powinno się też rozpatrywać kwestię bezpieczeństwa energetycznego. - Dywersyfikacja źródeł jest sprawą drugorzędną - uważa Adam Szejnfeld, sekretarz stanu w resorcie gospodarki. Jego stanowisko zaniepokoiło uczestników konferencji "Nafta i Gaz", którzy są zdania, że równałoby się to z pozbawieniem Skarbu Państwa kontroli nad przesyłem tego surowca. Przedstawiciele obu resortów nie ustosunkowali się też do wypowiedzi dotyczących ewentualnego przedłużenia umów na dostawy gazu ziemnego. Chodzi tu głównie o umowy z RosUkrEnergo, która dostarcza na polski rynek paliwowy 24,5 proc. surowca (termin umowy wygasa z końcem 2009 roku), oraz o kontrakt z rosyjskim Gazpromem, głównym importerem gazu (67 proc. dostaw), z którym umowa wygasa za 14 lat. Wprawdzie termin ten wydaje się długi, ale jak zauważyli uczestnicy konferencji, przedłużanie umowy w ostatniej chwili może grozić niekontrolowanym wzrostem cen, a w ostateczności nawet ograniczeniem dostaw. Przypomnijmy, że jeszcze nie tak dawno, bo w 2005 roku, Rosja ograniczyła nam dostawy gazu ziemnego. Sytuacja jest o tyle niepewna, że nie wiadomo, czy Rosja nie przypomni sobie o postawie Polski w sprawie konfliktu z Gruzją. Same znaki zapytania Ponadto określenie pozycji kraju w umowach długoterminowych jest też ważne w aspekcie rozbudowy nowej infrastruktury gazowniczej. Chodzi tu m.in. o budowę terminalu gazu skroplonego (LNG) w Świnoujściu. Przedstawiciele rządu nie byli jednak w stanie odpowiedzieć na pytania, skąd będzie dostarczany surowiec do terminalu ani w jaki sposób będzie on transportowany - krajowe przedsiębiorstwa nie dysponują bowiem wystarczającą ilością metanowców, a ich ewentualne wynajęcie jest bardzo kosztowne. Delegaci obu resortów ograniczyli się tylko do enigmatycznych wyjaśnień, iż terminal ma być uruchomiony w roku 2014 i że równolegle z pracami inwestycyjnymi toczą się intensywne rozmowy w sprawie dostaw gazu do terminalu. W dalszym ciągu nie wiadomo, jak ukształtują się ceny gazu skroplonego LNG. Eksperci są zdania, że nawet gdyby te ceny były wyższe od tych, jakie płacimy spółkom rosyjskim, to rząd powinien je zaaprobować. Anna Ambroziak "Nasz Dziennik" 2008-09-19

Autor: wa