Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lustracja z urzędu

Treść

Będzie lustracja z urzędu byłej wicepremier i minister finansów Zyty Gilowskiej. Proces ma ruszyć jeszcze w tym miesiącu. Sąd lustracyjny II instancji skorzystał z zapisu ustawy mówiącego o "innym, szczególnie uzasadnionym przypadku". Sędzia Rafał Kaniok stwierdził, że orzeczenie w poprzedniej instancji było trafne, bo nie poznano stanowiska zainteresowanej.
Sędziowie doszli do wniosku, że w przypadku Gilowskiej zachodzi przewidziany przez ustawę lustracyjną "inny, szczególnie uzasadniony przypadek". Wnioskowali o to zarówno pełnomocnik Gilowskiej mec. Piotr Kruszyński oraz sama zainteresowana, która stawiła się wczoraj w sądzie, jak i zastępca Rzecznika Interesu Publicznego Jerzy Rodzik.
Przewodniczący składu orzekającego sędzia Rafał Kaniok uzasadnił, że nie można mówić o możliwości wszczęcia procesu w zwykłym trybie, bo Gilowską odwołano z funkcji przed rozpatrzeniem przez sąd wniosku RIP. Mecenas Kruszyński mówił wcześniej, że nie zgadza się z takim orzeczeniem Sądu Najwyższego i uważa, że to moment przekazania wniosku do sądu powinien być uznawany za wszczęcie postępowania.
Sędziowie uznali jednak, że sąd I instancji swoje postanowienie podjął trafnie, bo formalnie nie było znane stanowisko Gilowskiej.
- Podkreślono, że przepis o szczególnie uzasadnionych przypadkach nadaje się do zastosowania, ale dopiero kiedy znane jest stanowisko osoby lustrowanej, czy chce procesu - argumentował sędzia Kaniok.
- Byłbym szczęśliwy, gdyby wszczęto proces Zyty Gilowskiej, tylko tak mogę zdjąć z siebie odium prowokatora i szantażysty lustracyjnego - mówił wcześniej dziennikarzom sędzia Rodzik.
Dzięki wszczęciu śledztwa jest jednak szansa na poznanie prawdy o przeszłości Zyty Gilowskiej. Tym bardziej że wczoraj jedna z gazet poinformowała, iż Witold W. (oficer prowadzący TW "Beaty", którą miała być Gilowska) zaprzeczył, jakoby była wicepremier świadomie współpracowała z SB. Gdańscy prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie rzekomego szantażu lustracyjnego, jakiemu miała być poddawana Gilowska, zasłonili się tajnością materiałów, kiedy zostali zapytani o prawdziwość tych doniesień.
Witold W. miał zeznawać podczas dochodzenia prowadzonego przez poprzedniego RIP Bogusława Nizieńskiego. Zaprzeczył ponoć, że zwerbował Gilowską do współpracy, a całą akcję uznał za mistyfikację. - To było moje fałszywe źródło, nie Gilowska. Ona nie była "Beatą" - miał zeznać esbek.
Po południu przyszły premier spotkał się jeszcze z Zytą Gilowską. Prawdopodobnie wróci ona do rządu natychmiast po zakończeniu procedury lustracyjnej. Oczywiście, jeśli sąd oddali zarzuty Rzecznika Interesu Publicznego.
Mikołaj Wójcik

"Nasz Dziennik" 2006-07-13

Autor: ab