Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lustracja dziurawa jak sito

Treść

Instytut Pamięci Narodowej nie może wszcząć postępowania i wnieść o uznanie za kłamców lustracyjnych eurodeputowanych: Marka Siwca, Dariusza Rosatiego, Marcina Libickiego, Wiesława Kuca i Bernarda Wojciechowskiego, którzy w oświadczeniach lustracyjnych zataili informacje - ujawnione w poniedziałek przez IPN - o swoich związkach z peerelowskimi służbami specjalnymi. Wszystko dlatego że Trybunał Konstytucyjny zakwestionował wzór przyjętego wcześniej i złożonego przez nich oświadczenia lustracyjnego. Eurodeputowani mają co najmniej trzy miesiące na złożenie ponownego oświadczenia, a to oznacza, iż jego treść mogą uzależnić od zgromadzonych przez IPN materiałów na ich temat. Nic więc dziwnego, że niektórzy z nich zamiast wniosków o autolustrację już wnoszą o ujawnienie akt. - To jest sytuacja zupełnie skandaliczna! Ale luki w lustracji, jakie spowodowało chociażby unieważnienie oświadczeń lustracyjnych, zawdzięczamy właśnie Trybunałowi Konstytucyjnemu. Krytykowaliśmy werdykt Trybunału jako paraliżujący ustawę lustracyjną, dziś potwierdza się po raz kolejny, że nie była to krytyka bezpodstawna - mówi poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS), współtwórca ustawy lustracyjnej. IPN miał wątpliwości, czy w świetle obowiązujących przepisów może wszczynać postępowanie lustracyjne wobec eurodeputowanych, którzy skłamali w oświadczeniach lustracyjnych. W poniedziałek IPN opublikował kolejne katalogi zawierające informacje o związkach osób pełniących funkcje publiczne ze służbami bezpieczeństwa PRL. Jak wynika z informacji Instytutu Pamięci Narodowej, kilku obecnych eurodeputowanych: Marek Siwiec, Dariusz Rosati, Bernard Wojciechowski, Marcin Libicki i Wiesław Kuc, znalazło się w gronie współpracowników służb specjalnych reżimu komunistycznego. Zdaniem posłów, tak PiS, jak i PO, którzy pracowali nad ustawą lustracyjną, postępowanie w sprawie tych polityków powinno zostać wszczęte niezwłocznie. Pracownicy IPN zobowiązali się s prawdzić, jak wygląda sytuacja. Wczoraj otrzymaliśmy odpowiedź: posłowie do Parlamentu Europejskiego, którzy - jak wynika z dokumentów IPN - skłamali w oświadczeniach lustracyjnych, mogą spać spokojnie. Po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie lustracji nie grozi im - choć w oświadczeniach informowali "nie współpracował" - proces i uznanie za kłamcę lustracyjnego. Jak poinformował nas wczoraj Andrzej Arseniuk, rzecznik prasowy IPN - wszczęcie takiego postępowania jest niemożliwe z przyczyn formalnych. - Artykuł 3 ustawy z dnia 7 września 2007 r. o zmianie ustawy o ujawnieniu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944-1990 oraz treści tych dokumentów wyklucza możliwość wszczęcia takich postępowań wobec osób, które złożyły oświadczenia lustracyjne według zakwestionowanego przez Trybunał Konstytucyjny orzeczenia K 2/07 wzoru. Prowadzenie takich postępowań będzie możliwe dopiero po nadesłaniu do Biura Lustracyjnego IPN oświadczeń według nowego wzoru - tłumaczy Andrzej Arseniuk. Oznacza to, że dokumenty, w których przedstawiciele Polski w Parlamencie Europejskim wyparli się związków ze służbami specjalnymi PRL, nie są podstawą do wszczęcia postępowania, które mogłoby zaowocować uznaniem ich za kłamców lustracyjnych i pozbawić możliwości pełnienia funkcji publicznych przez okres do 10 lat. Takie postępowanie, jak przyznają przedstawiciele IPN, mogłoby zostać wszczęte dopiero, gdyby zaszły rozbieżności pomiędzy zgromadzonymi przez Instytut materiałami a nowym oświadczeniem lustracyjnym, jakie zobowiązani są złożyć eurodeputowani. Tyle że - jak dowiedział się "Nasz Dziennik" - do chwili ujawnienia w internetowym katalogu na stronach IPN informacji o związkach Siwca, Rosatiego, Libickiego, Kuca i Wojciechowskiego ze służbami specjalnymi PRL żaden z nich nie złożył oświadczenia lustracyjnego według nowego, przewidzianego ustawą wzoru. - Zgodnie z art. 4 ust. 1 cytowanej ustawy osoby podlegające lustracji mają 3 miesiące na złożenie oświadczeń od dnia doręczenia im wezwania przez właściwy organ, który na skierowanie takiego wezwania ma 3 miesiące, licząc od dnia 14 września 2007 r., tj. od dnia opublikowania w Dzienniku Ustaw ustawy o zmianie ustawy o ujawnieniu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944-1990 oraz treści tych dokumentów - poinformował nas Arseniuk. Jak dodał, do chwili obecnej do Biura Lustracyjnego IPN nie przesłano oświadczeń lustracyjnych eurodeputowanych. A to oznacza, że eurodeputowani, którzy wcześniej - kierując się uczciwością i sumieniem - musieli w oświadczeniach lustracyjnych przyznać się do swojej współpracy z SB czy wywiadem PRL lub jej zaprzeczyć - teraz mogą to zrobić w oparciu o dotyczące ich dokumenty, które w części zostały już ujawnione przez IPN! - Trudno spodziewać się teraz, że skoro na stronach IPN można przeczytać, iż dana osoba była tajnym współpracownikiem albo kontaktem operacyjnym, to taki delikwent zaprzeczy temu w nowym oświadczeniu lustracyjnym. Uczciwym rozwiązaniem byłoby, gdyby zdecydowali się wystąpić o autolustrację - uważa jeden z wielkopolskich posłów PiS. Tyle że żaden z eurodeputowanych - wobec których pojawiły się informacje wskazujące na związki z komunistyczną bezpieką - wniosku o autolustrację nie złożył. Natomiast wszystko wskazuje na to, że jeszcze przed wypełnieniem nowego oświadczenia lustracyjnego będą chcieli zapoznać się z aktami SB. Jak poinformowała wczoraj jedna z poznańskich gazet, wniosek o ujawnienie dotyczących go akt złożył już eurodeputowany Marcin Libicki (PiS). Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2007-11-23

Autor: wa