Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lekkoatletyczne mistrzostwa świata

Treść

Srebro Tomasza Majewskiego w pchnięciu kulą, finały Moniki Pyrek i Anny Rogowskiej w skoku o tyczce oraz Szymona Ziółkowskiego w rzucie młotem to najważniejsze dla nas wiadomości z aren lekkoatletycznych mistrzostw świata, które w sobotę rozpoczęły się w Berlinie.

Przed wyjazdem do stolicy Niemiec Tomasz Majewski (AZS AWF Warszawa) nie ukrywał, że mierzy w najwyższe cele. Złoto. Był w świetnej formie, głodny sukcesu i pełen wiary, że będzie dobrze. W tym myśleniu utwierdziły go sobotnie, poranne eliminacje, w których był najlepszy. Do wieczornego konkursu przystępował zatem z jedną tylko myślą, by wygrać. Niestraszni mu byli rywale, fantastyczni Amerykanie, żądni rewanżu za igrzyska w Pekinie. Polak zaczął nieźle, ale Christian Cantwell rewelacyjnie. Utytułowany kulomiot z USA na dzień dobry uzyskał aż 21,54 m i objął prowadzenie. Nasz mistrz był drugi, a po trzeciej serii spadł na trzecie miejsce, wyprzedzony przez Niemca Ralfa Bartelsa. Tego było już za wiele, ambitny Majewski skupił w sobie całą energię i w czwartym pchnięciu uzyskał 21,68 metra. Gdy w kolejnym posłał kulę na niebotyczną odległość 21,91 m, tylko o cztery centymetry gorszą od należącego do niego rekordu Polski, wydawało się, że zadał przeciwnikom cios nokautujący. Być może sam tak pomyślał, być może stąd wzięło się późniejsze rozczarowanie. Cantwell odpowiedział genialnie: 22,03 metra. Majewski jeszcze nigdy w karierze nie przekroczył granicy 22 m, musiał więc dokonać niemożliwego. Nie dokonał, w ostatniej próbie nie zdołał się poprawić i zdobył srebrny medal. Przegrał po wspaniałej walce, ale był strasznie rozczarowany. - Nie będzie ery Majewskiego, złoto było w moim zasięgu. Mam do siebie pretensję, że nie powalczyłem do końca - powiedział, dodając: - Pocieszam się tylko tym, że żaden mistrz olimpijski bezpośrednio po igrzyskach nie został mistrzem świata.
Widać jednak było, że przynajmniej tuż po konkursie do śmiechu mu nie było, mocno przeżył swoje niepowodzenie. Choć czy to właściwe słowo? Bliższe prawdy jest przecież stwierdzenie, że Polak nie tyle przegrał złoto, co wygrał srebro. Gdy emocje opadną, pewnie sam tak stwierdzi.
W sobotę do finału konku rsu skoku o tyczce awansowały Pyrek (MKL Szczecin) i Rogowska (SKLA Sopot), które pokonały wysokość 4,55 metra. Dzień wcześniej zadrżeliśmy, gdy sopocianka doznała na treningu kontuzji stawu skokowego. - Bolało, ale zacisnęłam zęby i walczyłam. Na szczęście i tak czułam się lepiej, niż myślałam - przyznała potem. Pewnie do decydującej rozgrywki awansował też Ziółkowski (AZS Poznań). Były mistrz olimpijski w rzucie młotem już w pierwszej próbie uzyskał 77,89 m, co okazało się drugim wynikiem eliminacji.
W weekend komplet medali wywalczyli chodziarze na dystansie 20 kilometrów. Pierwszy raz w historii start i metę ulokowano poza stadionem, przy Bramie Brandenburskiej. W sobotniej rywalizacji mężczyzn najlepszy okazał się Rosjanin Walery Borczyn, wczoraj wygrała jego rodaczka, Olga Nikołajewna Kaniskina.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-08-17

Autor: wa