Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lekkoatletyczne ME - niedziela na Ullevi

Treść

Trzy medale - srebrny i dwa brązowe - zdobyły na stadionie Ullevi, w ostatnim dniu deszczowych mistrzostw Europy, polskie sztafety.

Z Goeteborga lekkoatletyczna reprezentacja kraju wraca z siedmioma medalami, co dało jej 20. lokatę. W klasyfikacji punktowej (za miejsca 1-8) Polska zajęła piąte miejsce za Rosją, Niemcami, Hiszpanią i Wielką Brytanią.

Po srebrny medal w sztafecie 4x100 m pobiegli: Przemysław Rogowski (AZS Poznań), Łukasz Chyła (SKLA Sopot), Marcin Jędrusiński (AZS Poznań) i Dariusz Kuć (Kraków). Po brązowe na dystansie 4x400 m: Monika Bejnar, Ewelina Sętowska, Grażyna Prokopek i Anna Jesień (wszystkie AZS AWF Warszawa) oraz Daniel Dąbrowski, Piotr Kędzia (obaj AZS Łódź), Piotr Rysiukiewicz (Śląsk Wrocław) i Rafał Wieruszewski (UKS Orkan Środa Wlkp).

Piąte miejsca zajęli: Lidia Chojecka (Pogoń Siedlce) w biegu na 1500 m i Przemysław Czerwiński (MKL Szczecin) w skoku o tyczce, siódme Barbara Madejczyk (Jantar Ustka) w rzucie oszczepem, jedenaste Małgorzata Trybańska (Warszawianka) w skoku w dal i dwunaste Rafał Wójcik (KKL Fart Kielce) w maratonie.

Wybrańcy trenera Tadeusza Osika byli ogromnie szczęśliwi ze zdobycia srebrnego medalu. "Więcej nie mogliśmy już nic zrobić. Przegraliśmy tylko z Brytyjczykami, mistrzami olimpijskimi. Zmiany nie były może perfekcyjne, ale bardzo dobre" - ocenił Jędrusiński. "Falstart, a potem ponowne wyproszenie nas z bloków nie zdekoncentrowały mnie. Byłem wyłączony ze świata, maksymalnie skupiony i nic nie było mnie w stanie rozproszyć" -dodał rozpoczynający bieg Rogowski.

Monika Bejnar miała w oczach łzy radości. "Tyle razy byłyśmy tuż za podium, ale tu, w Goeteborgu wierzyłam, że wreszcie uda się na nim stanąć. Potrafimy się zmobilizować jako zespół. Ania Jesień nie miała łatwego zadania na ostatniej zmianie, jednak wykonała je rewelacyjnie. Rosjanki były poza naszym zasięgiem, a Białorusinki były szybsze zaledwie o siedem setnych sekundy".

"Gdzieś tam przez pamięć przewijało się to czwarte miejsce w ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Helsinkach, ale koncentrowałam się tylko na dzisiejszym biegu. Częściej myślę jednak o płotkach, które nie dają mi spokoju. Byłam bardzo dobrze przygotowana do walki o medal i żal, że go nie mam. Na osłodę jest dzisiejszy" - dodała Anna Jesień.

Ewelina Sętowska, która odpadła w półfinale 800 m, myślała tylko o jednym - pobiec jak najszybciej, aby nie zawieźć koleżanek i trenera Edwarda Bugały. Brązowy medal osłodził jej niepowodzenie na 800 m.

Grażyna Prokopek przyznała, że lepiej się jej startuje w sztafecie niż indywidualnie. "Odpowiedzialność za zespół wyzwala u mnie większą mobilizację".

W srebrnej sztafecie czterystumetrowców trener Józef Lisowski w ostatniej chwili musiał dokonać zmiany. Marka Plawgę, który podczas rozgrzewki zaczął odczuwać ból w lewej stopie, zastąpił Piotr Kędzia.

"Kontuzja prostownika palucha nie jest poważna, ale nie chciałem ryzykować. W czarnym scenariuszu mógłbym nie ukończyć biegu. Poza nie byłem aż tak silny na płaskim dystansie, bo w grupie miałem szósty czas. Dlatego nie uważam, że nieobecnością osłabiłem zespół. Chłopcy zasłużyli na medal i szczerze im gratuluję" - powiedział Plawgo.

"Nie można gdybać, co by było, gdyby startował Marek - mówił Rysiukiewicz. - Mamy wyrównany team. Wszyscy wyszliśmy na rozgrzewkę i jeden drugiego mógł zastąpić".

Wieruszewski przyznał, że czuje lekki niedosyt. "Popełniłem błąd odchodząc od krawędzi i tym samym zrobiłem miejsce Francuzowi. Ale dałem z siebie wszystko, prawie do utraty przytomności".

Na dystansie 1500 m rosyjski pociąg, złożony z trzech zawodniczek, odjechał rywalkom na ostatnim okrążeniu. "Próbowałam początkowo dotrzymać tempa Rosjankom, ale musiałabym znacznie poprawić rekord Polski by dotrwać do końcowej stacji. Uzyskałam swój najlepszy w tym roku czas - i co z tego. Pewnie pójdzie opinia, że nie spełniam oczekiwań. Na ostatniej prostej wyskoczyła mi zza pleców Bułgarka, zabierając czwarte miejsce. Ale co to by zmieniło" - mówiła Chojecka.

W skoku o tyczce hymnu Izraela wysłuchał urodzony w Irkucku Aleks Awerbuch, który w fatalnych warunkach atmosferycznych wygrał konkurs wynikiem zaledwie 5,70. Z wielką ambicją walczył Czerwiński, plasując się na piątej pozycji z rezultatem 5,65.

Maratońską trasę, prowadzącą najpiękniejszymi zakątkami półmilionowego Goeteborga, najszybciej, w 2:11.32 pokonał 35-letni Włoch Stefano Baldini, mistrz olimpijski z Aten (2004) i Europy z Budapesztu (1998), zdobywca dwóch brązowych medali mistrzostw świata. Na dwunastej pozycji bieg ukończył Rafał Wójcik - 2:14.11.

Jak oceniają występ ekipy szkoleniowcy PZLA - nie wiadomo. Dobrą tradycją poprzednich mistrzostw Europy czy świata były spotkania z dziennikarzami. W Goeteborgu do takiego nie doszło. Od niektórych trenerów i zawodników, w prywatnych rozmowach, można było dowiedzieć się o niesnaskach i konfliktach w łonie ekipy. Następne mistrzostwa kontynentu za cztery lata, w Barcelonie., fot. PAP/EPA 2006-08-14

Autor: ea