Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lekarze zwierają szyki

Treść

Przedstawiciele kilku lekarskich organizacji, którzy spotkali się w sobotę w Poznaniu, zawarli porozumienie o ścisłej współpracy. Chcą pilnie rozmawiać z ministrem zdrowia, zdecydowali też, że nie zamierzają rezygnować z walki o zmianę złych przepisów prawa, które w sposób nieuprawniony umożliwia karanie lekarzy, ale nie chcą tego robić kosztem pacjentów.
Wymiernym efektem sobotniego spotkania, które świadczy o konsolidacji środowiska, jest porozumienie przedstawicieli Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, Porozumienia Zielonogórskiego, lekarzy portalu internetowego Konsylium24 oraz Polskiej Federacji Pracodawców Ochrony Zdrowia. Porozumienie największych organizacji zrzeszających zdecydowaną większość lekarzy w Polsce oznacza, że teraz będą one działać jeszcze ściślej. Wszystkie decyzje mają być teraz podejmowane wspólnie i nie chodzi tu o kolejny protest - przynajmniej na razie - ale o rozmowy i wprowadzenie merytorycznych zmian w ustawie refundacyjnej. - Uważamy, że protest to ostateczność. Nie spotykamy się po to, żeby przygotować kolejną akcję, która w taki czy inny sposób będzie mieszać w środowisku medycznym i budzić niepokój wśród pacjentów. Naszym celem jest merytoryczne załatwienie spraw, stworzenie platformy wymiany poglądów czy zaproponowanie rozwiązań, które się przełożą na dobre, przejrzyste prawo - podkreśla Jacek Krajewski, prezes zarządu Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia Porozumienie Zielonogórskie. Porozumienie środowisk medycznych to także mocny argument w przypadku ewentualnych przyszłych protestów, które wcale nie są wykluczone. - Liczymy, że nasz głos będzie w tej chwili lepiej słyszalny, a przede wszystkim nie będzie lekceważony, jeżeli będzie reprezentował kilkadziesiąt tysięcy lekarzy - komentuje Zdzisław Szramik, wiceprzewodniczący OZZL. Tym bardziej że rząd wprawdzie zdjął z ustawy refundacyjnej sporny zapis dotyczący karania lekarzy za niewłaściwe wypisanie recept, ale niejako kuchennymi drzwiami wprowadza te restrykcje do ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. W ocenie medyków, takie działania czynią rząd niewiarygodnym, a to przecież nie jedyna kość niezgody.

"Nieuzasadnione", czyli jakie
Lekarze, którzy ustawę refundacyjną uważają za prawny bubel, nie chcą się także zgodzić, by to do nich należała weryfikacja, czy pacjent jest ubezpieczony, a tym samym uprawniony do refundacji czy też nie. - W świetle obecnych przepisów lekarz został mianowany urzędnikiem NFZ, który ma stać na straży, a wręcz odpowiadać za finanse tego ubezpieczyciela, także materialnie. To nieporozumienie. Naszym zadaniem jest leczyć pacjenta i robić wszystko, by osiągnąć jak najlepszy wynik terapeutyczny - uważa Szramik. Medycy nie godzą się także z zapisem ustawy, który głosi, że w przypadku nieuzasadnionego wystawienia recepty lekarz może być ukarany. Ich zdaniem, mało precyzyjnie brzmi sformułowanie "nieuzasadnione", co trzeba doprecyzować. Krytyka dotyczy też samej listy leków refundowanych. Jak podkreśla Jacek Krajewski, opublikowane obwieszczenie i cała lista leków refundowanych są obarczone uwarunkowaniami trudnymi do zaakceptowania przez środowisko. - Lista refundacyjna dotyczy określonych wskazań rejestracyjnych, pozostałe wskazania są już na sto procent. Naszym zdaniem, w wielu przypadkach ogranicza to możliwość skutecznej terapii i jest ze szkodą dla pacjentów - ocenia prezes Porozumienia Zielonogórskiego. Lekarze uważają ustawę refundacyjną za niekonstytucyjną, która ogranicza dostęp pacjentów do odpowiedniego leczenia i zapowiadają skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego. Działając wspólnie, skierowali pismo do ministra zdrowia z prośbą o spotkanie. - Chcemy ministrowi Arłukowiczowi przypomnieć, że interesuje nas całkowite wyłączenie lekarza z procesu refundacji. Dodatkowo chcemy przypomnieć, że nie zgadzamy się z tym, że mamy określać stopień refundacji leków, które mają więcej niż jeden stopień refundacji, jak również nie chcemy weryfikować dodatkowych uprawnień pacjenta - mówi wiceprzewodniczący OZZL. Lekarze chcą, aby ich głos przy określaniu założeń ustaw zdrowotnych nie był jedynie fikcją, jak to bywało dotychczas, ale żeby udział w tym procesie był widoczny i przekładał się na ich kształt. Jeżeli rozmowy z szefem resortu zdrowia nie przyniosą oczekiwanych rezultatów, powrót do protestu wydaje się nieunikniony.

Co czeka pacjentów?
Jaką mógłby przybrać formę? Na początku byłaby ona najprawdopodobniej mało dotkliwa dla pacjentów. W grę wchodzi wydrukowanie ok. miliona recept bez rubryki dotyczącej ubezpieczenia, którą zwyczajowo wypisuje lekarz, a w tym przypadku musiałby wypełnić sam pacjent. Jeżeli i to okazałoby się nieskuteczne, medycy nie wykluczają powrotu do form z początku roku. - Rządzący, gdyby byli skazani na system zdrowia, który stworzyli innym, to byłaby to największa i najlepsza gwarancja, że ten system się zmieni, i to szybko. Ponieważ władza z tego systemu nie korzysta, to tak naprawdę jest im wszystko jedno, jak mają inni. Miłość do pacjenta i troskę o jego dobro można deklarować w nieskończoność i przed każdą kamerą, ale niestety, na tym się kończy - uważa Zdzisław Szramik. Czy uda się lekarzom polubownie wprowadzić korzystne dla środowiska i ochrony zdrowia w Polsce zmiany, pokaże czas. Na razie protest jest zawieszony, ale medycy będą nadal wstawiać pieczątki z napisem "Refundacja leku do decyzji NFZ" do dokumentacji medycznej pacjentów. - Jeżeli nasze propozycje nie zostaną zauważone i nie przełożą się na skuteczną, pozytywną współpracę z rządem, która zaowocowałaby zmianami w prawie, to sięgniemy po inne formy nacisku na rząd. Moje doświadczenie uczy, że z władzą nie rozmawia się, jeżeli nie ma się konkretnych argumentów - akcentuje Zdzisław Szramik.
Uchwalona przez Sejm i podpisana przez prezydenta nowelizacja ustawy refundacyjnej godzi też w interesy środowiska aptekarskiego. Farmaceuci najpierw postulowali wykreślenie przepisów zakładających odpowiedzialność finansową za realizację błędnie wypisanych przez lekarzy recept, a następnie wyliczenie konkretnych przypadków, w których byliby karani. Tymczasem zyskali jedynie możliwość wnoszenia zażaleń od decyzji kontrolerów do dyrekcji oddziałów wojewódzkich NFZ, a w przypadku odrzucenia możliwość odwołania do prezesa NFZ.

Mariusz Kamieniecki

Nasz Dziennik Poniedziałek, 30 stycznia 2012, Nr 24 (4259)

Autor: au