Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lekarz na wagę złota

Treść

Instytut Matki i Dziecka w Warszawie może być wkrótce zmuszony do zawieszenia prowadzenia kolejnych poradni specjalistycznych dziecięcych: kardiologicznej i gastroenterologicznej. Powodem jest fakt, że Narodowy Fundusz Zdrowia zaostrzył kryteria, jakie powinni spełniać lekarze prowadzący poradnie specjalistyczne. W tej chwili lekarz z tytułem profesora, jeśli nie ma odpowiedniej specjalizacji - pomimo że jest ekspertem ministerialnym - nie może pracować w tego rodzaju poradni. Porad już nie może udzielać lekarz bez specjalizacji, co do niedawna było dozwolone, np. jeżeli lekarz był w trakcie specjalizacji lub miał wieloletni staż pracy w danej dziedzinie.

Ponad pół roku temu przestała leczyć małych pacjentów w Instytucie Matki i Dziecka poradnia dermatologiczna. Powodem było odejście do innej placówki lekarki, która prowadziła poradnię. Instytut ogłosił konkurs, do którego żaden lekarz specjalista jednak nie przystąpił. - My nie wykreśliliśmy poradni dermatologicznej z rejestru Zakładów Opieki Zdrowotnej, jak również nie zgłosiliśmy do NFZ tej poradni, mając nadzieję, że uda się znaleźć lekarza, który zechce ją poprowadzić. Niestety, nikt nie zgłosił się do ogłoszonego konkursu. Nasza oferta pracy dla dermatologa dziecięcego jest wciąż aktualna - mówi w rozmowie z nami dyrektor Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie Sławomir Janus. - Sytuacja na rynku pracy specjalistów jest jednak zła. Dotyczy to wielu specjalności pediatrycznych. Coraz mniej jest pediatrów jako takich, a poszukiwanych specjalistów pediatrów jak neonatolodzy, anestezjolodzy dziecięcy, neurolodzy, psychiatrzy dziecięcy jest z roku na rok mniej. Młodzi lekarze nie chcą się specjalizować w tych dziedzinach, a starsi odchodzą na emerytury - tłumaczy dyrektor Sławomir Janus.
Jak z kolei uzasadnia rzecznik Narodowego Funduszu Zdrowia Edyta Grabowska-Woźniak, wymagania w stosunku do lekarzy prowadzących i pracujących w specjalistycznych poradniach zostały opracowane według wytycznych nadzoru specjalistycznego, czyli konsultantów krajowych poszczególnych dziedzin medycyny. - NFZ ma za zadanie kupować świadczenia spełniające wymogi nadzoru specjalistycznego. Jednym słowem, jeśli Fundusz kupuje usługi poradni diabetologicznej, to nie może ich kupić bez diabetologa, a takie oczekiwania mają wobec płatnika świadczeniodawcy, czyli kierownicy i dyrektorzy przychodni oraz poradni przyszpitalnych - argumentuje Edyta Grabowska-Woźniak.
Ze względu na to, że lekarz specjalista na rynku pracy jest na wagę złota, zdobędzie go ten szpital, który zaproponuje mu lepsze warunki pracy. - To nie jest tak, że w lekki sposób rozstaliśmy się z panią doktor Ruszkowską, która prowadziła poradnię dermatologiczną w Instytucie Matki i Dziecka. Pani doktor zaproponowano jednak w innym szpitalu pracę na stanowisku ordynatora oddziału, a więc sprzyjającym rozwojowi zawodowemu. Jako dyrektor wobec takich okoliczności jestem bez szans, bo tej propozycji nie przelicytuję, nie mając w strukturze Instytutu oddziału dermatologicznego - wyjaśnia dyrektor Janus.
Najgorsze jest to, iż los poradni dermatologicznej w Instytucie Matki i Dziecka mogą podzielić kolejne we wszystkich placówkach specjalistycznych. Powód to - jak uważa dyrektor Sławomir Janus - obok kryteriów trudnych do spełnienia także niedoszacowanie przez NFZ kosztów działalności ambulatoryjnych poradni specjalistycznych. - Często dokładamy do nich z kontraktu szpitalnego. Jeżeli w związku z rygorystycznymi wymaganiami NFZ wobec obsady kadrowej zostanę zmuszony do zawieszenia działalności kolejnych poradni, poproszę Fundusz o informację, gdzie konkretnie mają zgłaszać się potrzebujący pacjenci. Mam nadzieję, że do takiej sytuacji nie dojdzie - zastrzega Janus.
Według dyrektora, z NFZ, który jest monopolistą, nie ma szans na prowadzenie przez IMiD i inne szpitale pediatryczne normalnych negocjacji kontraktowych. Na wszystkich poziomach referencyjnych w szpitalach cena za punkt została określona na tej samej wysokości, na dziś jest to 51 złotych. - Jako dyrektorzy argumentowaliśmy, że szpitale dziecięce trzeciego stopnia referencyjnego potrzebują więcej pieniędzy, gdyż diagnostyka wysokospecjalistyczna kosztuje więcej. Narodowy Fundusz Zdrowia nie przyjmuje tych argumentów - twierdzi dyrektor Instytutu Matki i Dziecka. Tymczasem, jak tłumaczy rzecznik NFZ, cena maksymalna za punkt rozliczeniowy w szpitalnictwie jest taka sama w skali kraju, bo tego wymagają założenia systemu finansowania i rozliczania szpitali, a także obowiązek równego traktowania podmiotów medycznych przez Fundusz. - Szpitale specjalistyczne otrzymują znacznie więcej pieniędzy od szpitali powiatowych, ponieważ wykonują drogie, wysoko wycenione w punktach procedury. Proszę zauważyć, że suma, jaką dany szpital otrzymuje za wyleczenie danego pacjenta, to - w dużym uproszczeniu oczywiście - iloczyn wartości punktu (51 zł) oraz wartości punktowej grupy JGP (np. 100, 200 czy 400 punktów) - uzasadnia Edyta Grabowska-Woźniak. Faktem jest jednak, że niektóre poradnie, szczególnie wysokospecjalistyczne - jak genetyczne i alergologiczne, potrzebują jeszcze większych nakładów finansowych niż dotąd. Porada genetyczna jest bardzo pracochłonna, wymaga wywiadu wstecz i przyprowadzenia do lekarza dalszych członków rodziny. Każde takie badanie kosztuje od 500 zł wzwyż. Podobnie sytuacja wygląda w poradni alergologicznej, gdzie do wykonania są z kolei testy alergologiczne. Część z nich mieści się w granicach ceny za poradę, ale część wykracza poza tę cenę, więc dokładać musi szpital. - Od półrocza zeszłego roku szpitale dziecięce, w szczególności kliniczne, te najbardziej specjalistyczne, mają coraz mniejsze przychody. NFZ wskazuje co prawda, że kontrakt finansowo jest taki sam, ale sposób rozliczenia jest taki, iż tych pieniędzy fizycznie nie jesteśmy w stanie wypracować - podkreśla dyrektor Sławomir Janus. W jego ocenie, cena za punkt dla szpitali specjalistycznych powinna wahać się w przedziale 54-56 złotych. Na to jednak nie ma raczej szans, tym bardziej że z powodu kryzysu i spodziewanego wzrostu bezrobocia obniżą się wpływy NFZ z tytułu składek zdrowotnych. Nie można nawet wykluczyć najczarniejszego scenariusza, że w przypadku znacznego spadku przychodów Funduszu szpitale mogą zostać zmuszone do renegocjacji kontraktów i zmniejszenia puli pieniędzy na leczenie albo Fundusz będzie opóźniał wypłaty na konta placówek.
Na razie nie widać też szans na szybkie załatanie luk kadrowych w ochronie zdrowia. Rząd i resort zdrowia przez rok niewiele zrobiły, aby ten problem rozwiązać, dopiero teraz minister Ewa Kopacz przygotowała projekt przepisów skracających czas specjalizacji medycznych.
Izabela Borańska
"Nasz Dziennik" 2009-03-09

Autor: wa