Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lech pod wodzą Bakero

Treść

José Maria Bakero został wczoraj oficjalnie przedstawiony jako nowy trener piłkarzy Lecha Poznań. Działacze mistrza Polski podziękowali za pracę Jackowi Zielińskiemu, któremu nie pomogło nawet efektowne niedzielne zwycięstwo 4:1 nad Wisłą Kraków. Hiszpan poprowadzi "Kolejorza" już dziś w szlagierowym meczu Ligi Europejskiej z Manchesterem City.
Zwolnienia Zielińskiego jeszcze w sobotę spodziewali się niemal wszyscy, ale dzień później, po zwycięstwie nad Wisłą, nie było to już tak oczywiste. Co więcej, wydawało się, że trener uratował posadę przynajmniej do końca rundy jesiennej. Sam nie chciał na ten temat za bardzo się rozwodzić, ironicznie zbywał pytania dziennikarzy, ale podkreślał, że piłkarze po każdym golu wyrażali z nim solidarność. Swoje trzy grosze starali się wetknąć także kibice. Zielińskiego wprost nie popierali, nigdy nie był zresztą ich faworytem, ale głośno dawali wyraz dezaprobacie wobec planów zatrudnienia Bakero. "Chcemy trenera, a nie jakiegoś Bakera" - śpiewali donośnie. Wczoraj jednak się okazało, że będą musieli z Hiszpanem się pogodzić. Poznańscy działacze uznali, że zwolniony niedawno z Polonii Warszawa szkoleniowiec może być lekiem na wszystkie przypadłości, jakie dopadły "Kolejorza" w obecnym sezonie. Chodzi przede wszystkim o bardzo rozczarowujące wyniki osiągane w ekstraklasie. Wygrana z Wisłą niczego nie zmieniła, przynajmniej jeśli chodzi o przyszłość Zielińskiego. Włodarze klubu do tej pory wykazywali się daleko posuniętą cierpliwością, teraz postanowili działać błyskawicznie. - Chciałem podziękować za zaufanie, jakim mnie obdarzono. Chcę skorzystać z tego, co pozytywnego jest w drużynie, i poprawić to, co jeszcze nieco szwankuje. Naszym celem będzie zwyciężanie każdego kolejnego spotkania - powiedział Bakero, który poprzedniej przygody z naszą ligą na pewno nie wspominał najlepiej. I nie chodzi tylko o styl pożegnania z Polonią Warszawa, ale i... brak wyników na miarę oczekiwań. Były znakomity piłkarz Barcelony nie zachwycił - przynajmniej w stolicy - warsztatem szkoleniowym. Czy w Poznaniu będzie lepiej, trudno powiedzieć. Przed nim raczej trudne zadanie, tym bardziej że na początek musi zdobyć zaufanie kibiców. Ci na trenerskiej ławce widzieli raczej kogoś innego, przez moment mówiło się nawet o Rumunie Danie Petrescu, przed kilku laty prowadzącym Wisłę, w spekulacjach padało także nazwisko Henryka Kasperczaka. Ostatecznie wybór padł na Bakero i - nie ukrywajmy - to ryzyko. Ciekawe, jak Hiszpan poradzi sobie z wszystkimi wyzwaniami, poznańscy działacze wciąż liczą, że Lech nie tylko może przejść pomyślnie fazę grupową Ligi Europejskiej, ale i obronić mistrzostwo Polski.
Nowy trener zadebiutuje na ławce Lecha w dzisiejszym meczu z Manchesterem City, czyli od razu zostanie rzucony na głęboką wodę. Anglicy są bowiem nie tylko liderem grupy A Ligi Europejskiej, ale i drużyną gwiazd, milionerów. Dwa tygodnie temu, w pierwszym spotkaniu obu zespołów, City zwyciężyło 3:1 - zasłużenie, choć postawy mistrzów Polski nie musieliśmy się wstydzić. Na tle faworytów zaprezentowali się korzystnie. Jak zatem będzie w rewanżu? Ciężko, nie ma co do tego wątpliwości. Ale też Lech nie stoi na straconej pozycji. Jest na fali wznoszącej, ostatnie efektowne zwycięstwa w ekstraklasie i Pucharze Polski pozwalają sądzić, że zapomniał już o kryzysie, czuje się coraz lepiej, pewniej. A Manchester ma problemy. Przegrał dwa kolejne spotkania w Premier League (bolesne 0:3 z Arsenalem Londyn i sensacyjne 1:2 z Wolverhamptonem Wanderers), światło dziennie ujrzało coraz więcej szczegółów z "życia szatni", nieusłanego różami. Piłkarze mają się kłócić między sobą, zgodnie nie darzą sympatią trenera Roberta Manciniego, którego najchętniej by się pozbyli. Emmanuel Adebayor, gwiazdor zespołu, próbował co prawda przekonywać, że sprzeczki świadczą tylko o "zaangażowaniu" piłkarzy, ale faktem jest, że w City za dobrze się nie dzieje. To też jest szansą Lecha. Patrząc z perspektywy potencjału, umiejętności, możliwości finansowych, mistrz Polski nie może się za bardzo równać z milionerami z Manchesteru, ale w piłce nie takie niespodzianki się zdarzały. Boisko wszystko weryfikuje, a na swoim "Kolejorz" jest groźny. Bardzo groźny.
Dodajmy, że po trzech rozegranych kolejkach Lech zajmuje w tabeli grupy A drugie miejsce. Do City traci trzy punkty, a Juventus Turyn wyprzedza o jeden. Między tymi trzema drużynami rozegra się walka o dwa miejsca premiowane awansem.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-11-04

Autor: jc