Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lato zadowolony z siebie

Treść

Grzegorz Lato, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, nie widzi potrzeby podawania się do dymisji po nieudanych dla naszej reprezentacji mistrzostwach Europy. Decyzję, czy wystartuje w kolejnych wyborach, podejmie do 5 lipca. - Niektórzy będą zadowoleni, niektórzy nie - powiedział wczoraj. Przyznał, że Franciszek Smuda nie poprowadzi już narodowej drużyny. W eliminacjach do mundialu w Brazylii na szkoleniowej ławce zasiądzie ktoś inny.

Lato nie ma sobie nic do zarzucenia. Nie widzi też błędów kierowanej przez siebie instytucji, które mogły przyczynić się do porażki reprezentacji na Euro 2012. Polska przystępowała do rywalizacji z konkretnym celem - miał nim być awans do ćwierćfinału. Nikt nawet nie wyobrażał sobie, aby nie udało się go zrealizować, zwłaszcza że Biało-Czerwoni trafili do najsłabszej grupy turnieju. A jednak stało się inaczej. Drużyna do najlepszej ósemki się nie dostała, zajęła ostatnie miejsce w tabeli grupy. Smuda po wszystkim poinformował, że na sto procent zakończy pracę z kadrą. Do dymisji się nie poda, ale jego kontrakt upłynie 31 sierpnia i nie zostanie przedłużony. Wczoraj Lato to potwierdził. - Rozmawiałem na ten temat z trenerem. Doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie zakończyć współpracę - powiedział prezes. Jak dodał, Smuda już drużyny nie poprowadzi, ale otrzyma wszystkie pensje do końca sierpnia. - W eliminacjach do mistrzostw świata na ławce zasiądzie ktoś inny. Już w poniedziałek swoje oferty przysłali do nas trenerzy z Polski i Europy, a nawet z Brazylii - przyznał Lato. Nazwisk nie zdradził, ale można było odczuć, że Związek raczej nie rozważy zatrudnienia fachowca z zagranicy. - Tacy żądają wielkich pieniędzy lub ogromnych premii za realizację celu - podkreślił. Czasu na decyzję nie ma, musi zostać podjęta szybko, ale wczoraj Lato nie był w stanie podać konkretnej daty. - Poradzimy się wybitnych trenerów krajowych. Wybór musi być nie tylko szybki, ale i rozsądny. Maciej Skorża? Nie wiem, skąd wzięły się spekulacje, nie rozmawiałem z nim na ten temat - powiedział.
Przygoda Smudy dobiegła zatem końca. Wielu spodziewało się, że za nim podąży i prezes PZPN. Takowe deklaracje składał nawet w jednym z wywiadów, autoryzowanych. Wczoraj swych słów się jednak wyparł, tłumacząc, iż nigdy nie mówił, że po nieudanych mistrzostwach odejdzie. - Nie widzę potrzeby, by podawać się do dymisji. PZPN zrobił ze swej strony wszystko, by pomóc reprezentacji. 26 października są kolejne wybory, do 5 lipca podejmą decyzję, czy w nich wystartuję, czy nie. Jedni pewnie będą zadowoleni, drudzy mniej - powiedział. A jeśli już ktoś jest zły, niedobry i psuje atmosferę, to zdaniem prezesa... reprezentanci. W taki sposób odniósł się do słów Jakuba Błaszczykowskiego, że przedstawił zawodników jako żądnych pieniędzy materialistów, rozpieszczonych, wymagających nie wiadomo czego. Przypomnijmy: po meczu z Czechami kapitan drużyny zarzucił Lacie niegodne traktowanie, m.in. przy rozdzielaniu biletów na spotkania dla rodzin piłkarzy, brak uzgodnień odnośnie do premii itd. Prezes ripostował: - Na mecz z Grecją piłkarze dostali po 8 biletów, na spotkanie z Rosją po 10, a z Czechami po 9. Zostały one przekazane już 4 czerwca, zatem wszyscy wiedzieli dokładnie, na czym stoją. Jeśli zatem ktoś mówi, że nie miał wejściówek, to go nie rozumiem - powiedział. Lato podał też szczegóły premiowania piłkarzy, które - co podkreślił - ustalono już w kwietniu. Za każde zwycięstwo drużyna miała otrzymywać pół miliona euro do podziału, za remis o połowę mniej (podziałem miał się zajmować trener i rada drużyny). Smuda miał obiecane 150 procent wysokości premii zawodników. - Jedyny spór dotyczył startowego. Piłkarze chcieli po 20 tysięcy euro, my zaproponowaliśmy po 15 tysięcy. Dodatkowe 5 tysięcy zawodnicy dostaliby w przypadku awansu do ćwierćfinału - podkreślił. Jak dodał, wszystkie należności Związek wypłaci. - W większości reprezentacji piłkarze dostają pieniądze tylko w przypadku realizacji celu, za odpadnięcie w fazie grupowej nie. My postąpimy inaczej. Tak się umówiłem z radą drużyny i słowa dotrzymam, choć odpadliśmy. Dwa remisy nic nam nie dały. Lato był wczoraj miłosierny. - Nie mam pretensji do Kuby, nie mam zamiaru pozbawiać go kapitańskiej opaski. W stresie i nerwach mówi się różne rzeczy - powiedział. Prezes był też refleksyjny. - Wbrew pozorom, nie jestem przyspawany do stołka. Przeciwnie, jestem jednym z nielicznych, którzy potrafią przyznać się do błędów - dodał.

Piotr Skrobisz

Nasz Dziennik Środa, 20 czerwca 2012, Nr 142 (4377)

Autor: au