Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kwaśniewski dopisał: "zgoda"

Treść

Decyzje, notatki służbowe, kopie przelewów z własnoręczną dekretacją Aleksandra Kwaśniewskiego: "wyrażam zgodę", na podstawie których z Urzędu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej wyprowadzano pieniądze do Banku Turystyki, a z niego do nomenklaturowych spółek - to tylko niektóre z dokumentów potwierdzających udział Aleksandra Kwaśniewskiego w procederze zawłaszczania publicznych pieniędzy. Były prezydent m.in. 15 lutego 1990 r. osobiście podpisał zgodę na wyprowadzenie z podległego UMiKF - Centralnego Funduszu Turystyki i Wypoczynku 2,5 mld starych złotych. Z kolei w tajnych zeznaniach, jakie w Sądzie Okręgowym w Warszawie przed bankową komisją śledczą złożył gangster Wiesław Michalski ps. "Olsen", były przedsiębiorca opowiada o "lewych interesach", jakie robił z Markiem Ungierem - jak twierdził - dzięki wsparciu Kwaśniewskiego. "(...) Uprzejmie proszę o wyrażenie zgody na opłacenie z Centralnego Funduszu Turystyki i Wypoczynku [państwowe środki finansowe - przyp. red.] zakupu akcji Banku Turystyki SA, serii A założycielskiej w kwocie 2 500 000 000 złotych (...)" - z takim pismem zwracał się 15 lutego 1990 r. Stanisław Koman w piśmie adresowanym do Aleksandra Kwaśniewskiego, pełniącego wówczas funkcję przewodniczącego Komitetu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej. Formalna akceptacja takiego wniosku oznaczałaby zgodę na przelanie publicznych pieniędzy na konto prywatnego banku, założonego przez ludzi związanych z PZPR. Jak wynika z dokumentów, do których dotarliśmy, Aleksander Kwaśniewski nie miał żadnych skrupułów, by taką zgodę podpisać. Jeszcze tego samego dnia, z tą samą datą, na piśmie, którego kopią dysponujemy, pojawił się własnoręczny podpis Aleksandra Kwaśniewskiego i sformułowanie "zgoda". Na części z dokumentów, na podstawie których na początku lat 90. z Urzędu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej zarządzanego wówczas przez Aleksandra Kwaśniewskiego wyprowadzano pieniądze do utworzonego właśnie prywatnego Banku Turystyki, widnieje własnoręczny podpis byłego prezydenta, wówczas szefa UMiKF. Kwaśniewski sygnował w ten sposób zgodę na przelanie publicznych pieniędzy z kont kierowanej przez niego instytucji do Banku Turystyki. Kolejny dokument, dzięki któremu z Urzędu wyprowadzono gigantyczną kwotę pieniędzy, datowany jest 23 kwietnia 1990 roku. Pismo ponownie sygnowane przez Stanisława Komana, wówczas dyrektora kierowanej przez Kwaśniewskiego instytucji, to prośba o zgodę na zakup akcji Banku Turystyki. Koman precyzuje w nim również, że pieniądze - niemała kwota, bo 2,5 mld starych złotych - pochodzić mają ze sprzedaży obligacji. I z datą, z jaką skierowano wniosek na dokumencie, widnieje własnoręczny dopisek Kwaśniewskiego: "zgoda". Dokumenty są w posiadaniu sejmowej komisji śledczej ds. banków wraz z obszernym résumé przygotowanym przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego wskazującym na mechanizm procederu wyprowadzania publicznych pieniędzy z Urzędu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej do Banku Turystyki. - Tak, mamy te dokumenty. To są przelewy sygnowane przez pana Kwaśniewskiego, informacje o depozytach etc. Są wstrząsające. Na ich podstawie komisja uznała, że był to pierwszy po 1989 r. na tak dużą skalę skok na publiczne pieniądze przeprowadzony pod pretekstem Banku Turystyki - mówi poseł Adam Hofman (PiS), przewodniczący komisji. A - jak mówi poseł Hofman - skok na pieniądze pozostające w zarządzie kierowanej przez Aleksandra Kwaśniewskiego instytucji był na olbrzymią skalę. Pieniądze wyprowadzano praktycznie do ostatniej chwili istnienia Urzędu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej. W innym piśmie, tym razem z datą 13 czerwca 1990 r., departament ekonomiczny zarządzanego przez Kwaśniewskiego Instytutu zwraca się do Banku Rozwoju Eksportu z prośbą o przelanie z rachunku walutowego Urzędu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej na konto II Urzędu Skarbowego w Warszawie kwoty 810 tys. 700 zł tytułem "(...) opłaty skarbowej dotyczącej podwyższenia kapitału akcyjnego Banku Turystyki (...)". Tyle że taka opłata powinna zostać uiszczona z funduszy samego banku, nie zaś z pieniędzy publicznych (sic). Michalski wskazał na Ungiera i Kwaśniewskiego - W trakcie prac komisji uznaliśmy, że Aleksander Kwaśniewski powinien zostać przesłuchany przez komisję właśnie w sprawie Banku Turystyki, jeszcze zanim zajmiemy się sprawą Big Banku. Interesuje nas też kwestia wyprowadzenia pieniędzy z Urzędu do zarządzanego przez Marka Ungiera Juventuru - mówi Hofman. Latem tego roku członkowie sejmowej komisji śledczej ds. banków na zamkniętym i utajnionym posiedzeniu przeprowadzonym w Sądzie Okręgowym w Warszawie przesłuchali Wiesława Michalskiego, pseudonim "Olsen", który - jak twierdził w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" - dzięki łapówce po zaniżonej cenie kupił od Marka Ungiera wrocławski hotel Dwór Wazów. Michalski twierdził, że cała transakcja nie byłaby możliwa bez zgody Kwaśniewskiego. Były prezydent zaprzeczył, by kiedykolwiek spotykał się z Michalskim. Jednak, jak wynika z protokołów przesłuchania, Michalski - zeznając pod groźbą odpowiedzialności karnej - podtrzymał informacje, które wcześniej nam przekazał. - Posiedzenie było tajne, więc nie mogę mówić o szczegółach. Powiem tylko tyle, że w kontekście zeznań pana Michalskiego publikacja "Naszego Dziennika" o całej sprawie jest bardzo ciekawa i warta zainteresowania - mówi poseł Marian Goliński (PiS), członek sejmowej komisji śledczej. Jak ustaliliśmy, Michalski, zeznając przed komisją śledczą, mówił o swoich interesach prowadzonych z działaczami lewicy, ujawnił również sposób zawierania interesów, nazwany przez jego wspólników z gangu "zmiękczaniem". A sposób był prosty - basen, "panienki" i morze wódki. Następnego dnia z tak "zmiękczonymi" działaczami lewicy gangsterzy związani z Michalskim siadali do biznesowych negocjacji. - Michalski odmówił odpowiedzi na niektóre pytania, tłumacząc, że jest stroną w prowadzonym przez prokuraturę postępowaniu. Sprawa jest utajniona, więc nie powiem szczegółów, ale rzeczywiście nazwisko Kwaśniewskiego i Marka Ungiera w jego zeznaniach się pojawiało. Również informacje o tym, jak pan mówi, "zmiękczaniu" - wyjaśnia Adam Hofman. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2007-10-17 Fot. Archiwum

Autor: wa