Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kto zbierze owoce?

Treść

Rolnicy oferują nie tylko wyższe wynagrodzenia, ale także wyżywienie oraz zakwaterowanie. Niewiele to jednak daje. Wciąż brakuje chętnych do pracy.



- Tak źle jeszcze nigdy nie było - mówią rolnicy i plantatorzy. Boją się, że w tym roku nie zbiorą wszystkich owoców i warzyw.

To kolejny rok, gdy w rolnictwie brakuje rąk do pracy. Teraz przy truskawkach, za chwilę m.in. przy malinach i w sadownictwie. Powód? Lepiej zbierać owoce i warzywa za granicą.

Już w ubiegłym roku zmarnowała się część plonów. Na krzakach i drzewach zostały maliny, wiśnie, truskawki; można było zebrać więcej jabłek, śliwek i gruszek - przypominają plantatorzy. Podobnie może być i tym razem. I to nie tylko w Małopolsce, ale również na Podkarpaciu i we wschodnich województwach.

- Zwykle w sadzie pracowało 30 osób, teraz cztery - mówi Krzysztof Kołowrocki, właściciel sadu czereśniowego w Raciążkach. - W tym roku wynagrodzenie jest wyższe, ale nawet to nie zachęca pracowników. Kto miał głowę na karku, wyjechał za granicę. Jak tak dalej pójdzie, to będę musiał pomyśleć o sprowadzeniu Rosjan lub Ukraińców.

Sadownicy płacą 2 zł za kilogram czereśni. Na plantacji truskawek stawki wynoszą od 0,8 do 1 zł za kilogram. Doświadczeni zbieracze mogą zebrać nawet 120 kg dziennie, więc można sporo zarobić. Mimo to właściciele sadów i plantacji narzekają na brak robotników sezonowych.

- Zwykle korzystaliśmy z pracy młodzieży szkolnej, ale w tym roku truskawki pojawiły się dwa tygodnie wcześniej i mamy problemy ze znalezieniem pracowników - mówi Zbigniew Żak, właściciel 80-arowego gospodarstwa niedaleko Krakowa.

Plantatorzy niechętnie przyznają się do problemu, ale w wielkich przedsiębiorstwach, zatrudniających zwykle kilkaset osób, brakuje nawet połowy zbieraczy.

- W naszym terenie praca sezonowa jest dużym zastrzykiem finansowym dla wielu osób, ale prawo jest tak skonstruowane, że ludziom nie opłaca się pracować - wyjaśnia plantatorka truskawek z Lubelszczyzny. - Przecież nie zatrudnię pracownika na umowę o pracę, bo skoro sezon na truskawki trwa 3 tygodnie, to mi się to nie opłaca. Mogę zatrudnić go na umowę o dzieło, ale wtedy pracownik musi się wymeldować w Urzędzie Pracy i nie będzie miał żadnego ubezpieczenia. A częste kontrole z Urzędu Pracy powodują, że ludzie boją się pracować na czarno.

Problemy ze znalezieniem pracowników sezonowych ma od kilku tygodni m.in. firma "Owocowe Koncentraty" z Przeworska. Na jej plantacji - około 10 ha - w Wysocku koło Jarosławia rosną truskawki. Do wczoraj niemal nie miał ich kto zbierać.

- Powodów jest kilka. Przede wszystkim owoce tego roku dojrzały dużo wcześniej. Akurat, kiedy uczniowie są przed klasyfikacją, a studenci mają jeszcze sesję egzaminacyjną - uważa Waldemar Czajka z "Owocowych Koncentratów" w Przeworsku.

Kłopoty z siłą roboczą mają jednak wszyscy producenci owoców i warzyw. - Z brakiem rąk do pracy boryka się każde takie gospodarstwo. I z roku na rok jest coraz gorzej - mówi Stanisław Bartman, prezes Podkarpackiej Izby Rolniczej.

Główny powód to niskie zarobki. Odkąd otwarto granice, ludzie wyjeżdżają za chlebem na zachód Europy. Nikt nie będzie przecież pracował na naszych uprawach za kilkadziesiąt złotych dziennie, skoro w Wielkiej Brytanii za godzinę pracy na farmie może zarobić nawet 6 funtów, zaś w innych krajach Unii Europejskiej 6-8 euro.

W Polsce jeszcze dwa lata temu za godzinę płacono około 4 zł. Teraz stawki podskoczyły, ale wciąż chętnych brak.

- Rolnik nie jest w stanie zapłacić zadowalających pieniędzy. Żeby żyć godnie, robotnik chciałby zarabiać przynajmniej siedem złotych na godzinę - tłumaczy Stanisław Bartman.

Dlatego plantatorzy robią, co mogą, żeby przyciągnąć do siebie pracowników sezonowych. Np. na plantację do Wysocka wożeni są i odwożeni autobusami. Niedawno podniesiono stawki za pracę. Teraz można tam zarobić 1,5 zł za kobiałkę truskawek (ponad 2 kg). Rekordziści zbierają ich nawet sto dziennie. Można było podnieść płace, bo to gospodarstwo ekologiczne, więc z założenia drożej odsprzedaje owoce.

Za kilka tygodni dojrzeją tu czarne porzeczki, jeżyny, maliny. Plantatorzy obawiają się, że wtedy również mogą być opóźnienia w zbiorach spowodowane brakiem pracowników.

Zdaniem Stanisława Bartmana tego roku podkarpaccy plantatorzy jeszcze dadzą radę.

Owoce w tym roku będą drogie, bowiem - jak się szacuje - zbiory będą niższe nawet o 40 proc. - To specyficzny rok. Plony będą gorsze ze względu na przymrozki, gradobicia i susze - mówi Stanisław Bartman. - To, co zostało uda się więc zebrać. Tylko co dalej?

***

Właściciele upraw narzekają, że prawo staje się coraz bardziej rygorystyczne. 1 lipca ma wejść w życie ustawa o Państwowej Inspekcji Pracy, która m.in. zabrania pracować - bez zezwolenia Wojewódzkiej Inspekcji Pracy - osobom poniżej 16. roku życia. Obecnie można zatrudniać za zgodą rodziców osoby powyżej 13. roku życia.

- Przecież to absurd! - denerwuje się jedna z plantatorek. - Z niecierpliwością czekam na wakacje, bo wtedy przyjdzie do pracy młodzież gimnazjalna i może zdążę zebrać owoce. Dla nich to jedyna szansa na dodatkowe pieniądze. W naszym rejonie dzieci nie wydają pieniędzy na narkotyki czy alkohol, tylko na przybory szkolne, ubrania i słodycze, które znają jedynie z reklam. Jak można pozbawiać ich tego jedynego źródła dochodu?

Wielu plantatorów zaczyna więc myśleć o zatrudnieniu pracowników ze Wschodu. Jednak nie jest to takie łatwe. Rolnik musi napisać oświadczenie - potwierdzone notarialnie - o zamiarze zatrudnienia. Konieczne jest też zaświadczenie z Urzędu Gminy o posiadaniu gospodarstwa. Oba dokumenty należy następnie wysłać cudzoziemcowi. Pracodawca musi także zapewnić zakwaterowanie oraz załatwić wszystkie formalności. Taki pracownik może być zatrudniony na 3 miesiące.

Za naszą wschodnią granicą coraz mniej jest chętnych do pracy - twierdzą plantatorzy. Już przed rokiem przyjechało - zatrudnianych głównie na czarno - znacznie mniej Ukraińców. - Po pierwsze, wizy dla nich są bardzo drogie, a po drugie, wolą jechać tam, gdzie można więcej zarobić - tłumaczy Stanisław Bartman.

W sierpniu ubiegłego roku plantatorom, na skutek działań głównie Związku Sadowników RP, chciało pomóc Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Wydano nawet rozporządzenie umożliwiające pracę obcokrajowcom bez zezwolenia w rolnictwie przez 3 miesiące w ciągu pół roku. Miało to zaoszczędzić pracodawcom zachodu i pieniędzy za zezwolenia (równowartość najniższej pensji). W 2006 r. rolnicy nie skorzystali z tych ułatwień, bowiem przepisy weszły w życie zbyt późno - praktycznie już po zakończeniu zbiorów.

W ministerstwie nie umiano nam wczoraj powiedzieć, czy rozporządzenie nadal obowiązuje, a jeśli tak, ile osób dotąd z niego skorzystało.

Trwają też prace nad rozporządzeniem, które umożliwiłoby ściągnięcie do Polski robotników z Chin i Indii. - Ale czy polski plantator pojedzie na drugi koniec świata, żeby szukać pracowników? To nierealne - ocenia Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.

By ściągnąć robotników, rolnicy oferują nie tylko wyższe wynagrodzenia, ale także wyżywienie oraz zakwaterowanie. Niewiele to jednak daje. - Od kilku tygodni zamieszczam w prasie ogłoszenia, ale zainteresowanie jest niewielkie - mówi pani Agnieszka z Lubelszczyzny, plantatorka malin. - Jak tak dalej pójdzie zbiory zostaną na polu.

MAGDALENA OBERC, PIOTR SUBIK , "Dziennik Polski" 2007-06-14


Wynagrodzenie przy zbiorze warzyw i owoców

Polska 0,8 - 2 zł za kg owoców
Polska ok. 5 - 6 zł/h
Niemcy 5,40 EUR/h
Wielka Brytania 5,35 GBP/h
Francja 8,27 EUR/h
Włochy 5,60 EUR/h
Holandia 7,51 EUR/h



Autor: ea