Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kto pociąga za sznurki

Treść

Wiceszef klubu Platformy Obywatelskiej Janusz Palikot oświadczył, że "w stu procentach" odwołanie z komisji śledczej Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna nie było z Donaldem Tuskiem konsultowane, a premier "jest wściekły na tego typu rozwiązanie". Uderz w stół, a odezwą się nożyce - można stwierdzić po wypowiedzi wiceszefa klubu PO. Palikot mógł jednak podpaść swojemu szefowi w klubie Platformy Grzegorzowi Schetynie. Zapomniał bowiem dodać, że decyzja również nie była konsultowana ze Schetyną, a ten jest na tego typu rozwiązanie wściekły.
W kontekście wypowiedzi Janusza Palikota zasadne jest pytanie, z kim w takim razie wniosek o wykluczenie posłów PiS był konsultowany. A przede wszystkim, dlaczego miał być konsultowany. Bo to oznaczałoby, że decyzja o wykluczeniu z komisji Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna nie była suwerenną decyzją śledczych, opartą na rzetelnej ocenie faktów.
Grzegorz Schetyna powiedział wczoraj, że decyzja o odwołaniu Kempy i Wassermanna była autonomiczną decyzją komisji i on sam nie został o niej uprzedzony. Schetyna poinformował też, że rozmawiał z premierem o tym, co stało się na posiedzeniu komisji, i Donald Tusk - wbrew temu, co mówi Palikot - nie sprawiał wrażenia zdenerwowanego.
Twierdzenie, iż to, co zrobi hazardowa komisja śledcza, zależy najbardziej od najsilniej reprezentowanych w komisji posłów Platformy w osobach: Mirosława Sekuły, Sławomira Neumanna i Jarosława Urbaniaka - można już raczej włożyć między bajki. Coraz więcej przesłanek wskazuje na to, że z tylnego siedzenia pracami komisji śledczej steruje ktoś inny, podszeptując, co żołnierze PO mają robić. To wcale nie żaden z członków komisji z Platformy, lecz wiceszef klubu PO Sławomir Nowak zapowiedział potrzebę konfrontacji Jarosława Kaczyńskiego z Mariuszem Kamińskim. Czy wreszcie, w sobotę, inny poseł Platformy Sebastian Karpiniuk ogłosił - jakby był członkiem komisji śledczej - że Platforma wystąpi o billingi Jarosława Kaczyńskiego. Platformą Obywatelską w Sejmie rządzi natomiast Grzegorz Schetyna, którego Tusk, wraz z pokaźną częścią swojej świty, skierował do Sejmu "na wojnę" z opozycją, by "żelazem wypalić aferę". Dzisiaj oświadczenie szefa rządu o wypaleniu żelazem afery hazardowej nabiera całkiem innego znaczenia. Wypalanie żelazem oznacza takie zagmatwanie prac komisji śledczej, by nikt nie wiedział, o co chodzi, i by nikt już nie pamiętał, że Zbigniew Chlebowski spotykał się w jakimś celu - na cmentarzu, z biznesmenem branży hazardowej Ryszardem Sobiesiakiem. Nic dziwnego, że w sytuacji sprawnego "wypalania afery" Chlebowski chodzi po Sejmie z podniesionym czołem, a jego koledzy z partii ostentacyjnie się z nim witają.
Tę "niekonsultowaną" z premierem decyzję o wykluczeniu z komisji śledczej członków PiS posłowie Platformy przegłosowali po wniosku Beaty Kempy o zabezpieczenie billingów rozmów m.in. Grzegorza Schetyny.
Wniosek o billingi Schetyny wzbudził najwyraźniej w szeregach Platformy, a może przede wszystkim u Schetyny, wielki popłoch. Najpierw przewodniczący komisji śledczej Mirosław Sekuła (PO) próbował przekonać Beatę Kempę, by ze swojego wniosku o billingi telefoniczne: Zbigniewa Chlebowskiego, Mirosława Drzewieckiego, Grzegorza Schetyny, Jana Koska i Ryszarda Sobiesiaka, wyłączyła nazwisko Schetyny. Gdy do sugestii się nie dostosowała i wniosek złożyła, to następnie, wraz ze Zbigniewem Wassermannem, zostali z komisji śledczej - głosami posłów PO - wykluczeni. A Platforma znowu zyskała czas, by odwlekać wyjaśnienie afery hazardowej.
Niewykluczone, że Schetyna rzeczywiście ma się czego obawiać. Z ujawnionych stenogramów rozmów telefonicznych polityków PO z reprezentantami branży hazardowej wynikało, iż bardzo liczą na to, że "Grzesiek" pomoże im w załatwieniu korzystnych dla nich przepisów ustawy hazardowej. Choć nie wskazują, że rzeczywiście im pomógł. Sławny już "Rycho", czyli przedsiębiorca branży hazardowej Ryszard Sobiesiak, to znajomy Schetyny. Zastanawiający jest także szereg innych faktów dotyczących ewentualnego uczestnictwa Grzegorza Schetyny w pracach nad ustawą hazardową. W przygotowanym przez Jacka Cichockiego, sekretarza Kolegium ds. Służb Specjalnych, kalendarium prac premiera nad ustawą hazardową zatajono, że w spotkaniu Donalda Tuska z ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim z 19 sierpnia tego roku udział brał także Schetyna. Uczestnictwo w tym spotkaniu potwierdzał później sam szef klubu PO. Były wicepremier przypomniał sobie także, iż ostatnie jego spotkanie z Ryszardem Sobiesiakiem nie odbyło się w tym terminie, o którym przez długi czas zapewniał, lecz później. Przypomniał sobie jednak dopiero po tym, jak w mediach ukazały się kolejne stenogramy z podsłuchów rozmów, wskazujące, że o terminie spotkania z Sobiesiakiem dotychczas nie mówił prawdy. Być może teraz, gdy na wniosek Beaty Kempy miałyby do komisji śledczej trafić billingi jego rozmów telefonicznych, szef klubu PO przestraszył się, co jeszcze musiałby sobie przypomnieć? Na razie jednak "Miro", "Grzecho", "Zbycho" i "Rycho" mogą spać spokojnie. Prace komisji śledczej, po wyrzuceniu z niej reprezentantów PiS, zostały bowiem wstrzymane. Prawo i Sprawiedliwość wnioskowało, aby to Prezydium Sejmu zdecydowało o przywróceniu Kempy i Wassermanna w skład komisji. Wiele jednak wskazuje na to, że tak się nie stanie. Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski poinformował jednak, że zwołał na poniedziałek posiedzenie Prezydium Sejmu z udziałem przewodniczącego komisji śledczej Mirosława Sekuły. - Nie po to, aby unieważnić decyzję komisji, bo takiej możliwości Prezydium nie ma, ale aby zbadać podstawę prawną - wyjaśniał. Marszałek Komorowski poinformował, że Prezydium wyznaczy termin dla PiS na zgłoszenie nowych kandydatów do komisji hazardowej.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2009-12-08

Autor: wa