Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kryzys wkracza do przedsiębiorstw

Treść

Wiadomości napływające z polskich przedsiębiorstw są pesymistyczne. Cięcie kosztów i redukcje zatrudnienia wkroczyły już do hut stali, zakładów motoryzacyjnych, wytwórni szkła, materiałów budowlanych, powoli dotykają też przedsiębiorstw transportowych. - To dramat - mówią jednym głosem przedsiębiorcy. Po Nowym Roku kryzys uderzy w sieć kooperantów i poddostawców, a na wiosnę wielu pracowników nie wróci już na budowy.

Od 2 tygodni pracownicy dawnej Huty Sędzimira w Krakowie pozostają na bezpłatnych urlopach. Produkcja jest wstrzymana. - To miało trwać do 5 stycznia, ale się przedłuży - mówi Mieczysław Gil z Agencji Rozwoju Przemysłu, były długoletni przewodniczący "Solidarności" w hucie. ArcelorMittal Poland SA, do którego należy huta, o 70 proc. ograniczył produkcję w czterech należących do niego zakładach: Sędzimirze, dawnej Hucie Katowice, hutach Florian i Cedler. Wypowiedzenia otrzymało już 1300 pracowników hut i niemal wszyscy zatrudnieni w kilkunastu spółkach-córkach zajmujących się działalnością pomocniczą, jak obsługa i konserwacja urządzeń.
- Koncern robi w Polsce to, czego nie robi w swoich hutach w Niemczech. To jest dramat, faktyczna likwidacja. Redukcja zatrudnienia i cięcie kosztów w Europie odbywa się kosztem polskiego hutnictwa - twierdzi Gil.
Dzięki dokonanym w ostatnich latach za 3 mld zł inwestycjom polskie huty należą do najnowocześniejszych producentów na kontynencie. Dostarczają na rynek m.in. szyny, kształtowniki, wyroby płaskie wykorzystywane przez przemysł motoryzacyjny i budowlany. Na czele ArcelorMittal na Polskę stoi Niemiec Gregor Munstermann. Pod koniec listopada światowy koncern poinformował, że zwolni 9 tysięcy osób z zakładów na czterech kontynentach, które zatrudniają łącznie 326 tysięcy pracowników.
Z kolei Huta Stalowa Wola ratuje się przed kryzysem przez skrócenie do czterech dni tygodnia pracy i ograniczenie o 20 proc. wynagrodzeń. - Klienci huty, którzy zamówili maszyny, mają problem z pozyskaniem kredytu na sfinalizowanie transakcji - wyjaśnił pełnomocnik zarządu HSW Bartosz Kopyto. Od 22 grudnia do 2 stycznia 2009 r. załoga pozostaje na przymusowych urlopach. To także element planu ratunkowego. Huta Stalowa Wola jest producentem maszyn budowlanych i sprzętu wojskowego.

Budownictwo hamuje
- Dopiero w marcu zobaczymy, co to jest kryzys - mówi natomiast jeden z przedsiębiorców związany z branżą budowlaną. Na początku listopada banki nagle odmówiły kredytów największym deweloperom na polskim rynku, poprzestając jedynie na finalizacji już zawartych umów - twierdzi nasz rozmówca. Efekt? Aż 60 proc. inwestycji stanęło. Deweloperzy nie składają zamówień na materiały i sprzęt. Zamówienia u dostawców na okna, panele, grzejniki itp. spadły o 60 proc. Aluprof - producent aluminiowych ram okiennych wykorzystywanych w elewacjach apartamentowców czy galerii handlowych, zaopatrujący 70 proc. rynku, stoi przed widmem zwolnień grupowych. Deweloperzy nie płacą też w terminie podwykonawcom. Ci, aby odzyskać swoje pieniądze, kierują wnioski do sądu o upadłość firm deweloperskich. Ostatnio jedna z gazet podała, iż w sądach czeka już ponad sto takich wniosków. Kryzys w budownictwie zaczyna odczuwać też transport, ponieważ spadają przewozy ładunków.
Zwolnienie 1200 osób już 2 miesiące temu zapowiedziały Krośnieńskie Huty Szkła - największy producent szkła gospodarczego i renomowany eksporter wyrobów szklanych. Redukcja zatrudnienia ma przynieść 2 mln zł oszczędności. Kosztowna produkcja ręczna zostanie zastąpiona mechanicznym formowaniem szkła. Z powodu fatalnej sytuacji finansowej w listopadzie wstrzymano czasowo wypłatę wynagrodzeń. Za październik pensje wypłacano w ratach. Interweniowała Państwowa Inspekcja Pracy.
Kłopoty ma także WSK Krosno - producent sprzętu komunikacyjnego, m.in. dla mieleckich zakładów lotniczych. Z kolei w listopadzie wrocławska fabryka sprzętu AGD, Whirlpool, poinformowała o planach redukcji zatrudnienia z powodu spadku popytu. Pracę ma stracić 470 osób spośród 2,6 tys. załogi. Spółka Whirlpool Polska przejęła w 2002 r. wrocławski Polar.
Szczególnie mocno kryzys uderzył w przemysł motoryzacyjny. Zwolnienia planują Opel i Toyota. Niemiecki koncern MAN zapowiedział zwolnienie przed końcem roku ponad jednej czwartej spośród 550 pracowników zatrudnionych w fabryce samochodów ciężarowych w Niepołomicach. Zakład-montownia, wybudowany od podstaw jako tzw. inwestycja green-field, otwarty został pod koniec ubiegłego roku. Przedstawiciele przemysłu motoryzacyjnego wystosowali dwa tygodnie temu alarmujący list do premiera, błagając o rządową pomoc dla branży. Wicepremier Pawlak zaproponował niekonwencjonalne działania ratunkowe, zwiększające popyt na nowe samochody, np. kredyty preferencyjne na "pierwszy samochód".
GUS podał, że do końca listopada br. aż 333 zakłady zadeklarowały, iż w najbliższym czasie zwolnią w sumie ok. 30 tys. pracowników. Wszystko wskazuje na to, że to tylko wierzchołek góry lodowej. - To wkrótce będą setki tysięcy - ostrzega dr Cezary Mech, finansista, doradca prezesa NBP.
- Do Polski kryzys wkracza dwoma kanałami: poprzez banki będące własnością banków zagranicznych oraz poprzez zagranicznych inwestorów strategicznych, których wprowadzono do polskich przedsiębiorstw w ramach prywatyzacji - tłumaczy dr Mech.
Ten pierwszy sprowadza się do tego, że banki w obawie przed niewypłacalnością kredytobiorców ograniczają udzielanie kredytów, a środki finansowe, które posiadają, transferują do swoich zagrożonych zagranicznych spółek-matek w różnej formie, nieniepokojone przy tym przez Komisję Nadzoru Finansowego (np. transfer 10 mld euro w formie depozytu przez ING, wypłata wysokiej dywidendy przez Pekao SA, spekulacje giełdowe). Polski przedsiębiorca nie dostanie zatem kredytu pod inwestycję i na rolowanie długów. Przysłowiowy Kowalski nie otrzyma przez to kredytu na mieszkanie, samochód etc. A skoro tak - to spadnie popyt na towary, surowce i materiały do ich produkcji, a dalej spirala już sama się nakręca. Nie ma zamówień - są zwolnienia. Nie ma pracy - maleje popyt. Towarzyszy temu brak zainteresowania akcjami polskich firm, odpływ kapitału z Giełdy Papierów Wartościowych, zmniejszenie wartości polskich przedsiębiorstw, zatrzymanie inwestycji.
Z kolei wlewanie się kryzysu do Polski poprzez firmy zdominowane przez kapitał zagraniczny wynika z tego, że globalne centrale tych firm już dawno podjęły działania dostosowujące produkcję do zmniejszającego się światowego popytu, a więc opracowały już plany redukcji kosztów, redukcji zatrudnienia, rezygnacji z dostawców i zamykania zakładów w różnych częściach świata. W tym czasie polski rząd twierdził, że "kryzys nas nie dotknie", i nie robił nic, aby te redukcje i zwolnienia omijały Polskę, choć tuż za miedzą Angela Merkel spotykała się z szefami globalnych koncernów, zachęcając do trzymania produkcji w Niemczech i grożąc konsekwencjami w razie oporu. To wyjaśnia, dlaczego np. redukcje ArcelorMittel w hutnictwie dotykają właśnie polskich, a nie niemieckich zakładów - choć jesteśmy bardziej konkurencyjni i mamy tańszych pracowników.
- Wkraczanie kryzysu do kraju odbywa się w trzech fazach - wyjaśnia dr Mech. W pierwszej następuje spadek sprzedaży spowodowany zmniejszaniem się popytu. Producenci reagują na to produkcją "na magazyn". W drugiej fazie, gdy rynek nadal się kurczy, producenci zmniejszają zamówienia o poddostawców. Polska jednak wkroczyła już w trzecią fazę, gdy następuje dostosowanie realnego zapotrzebowania, a więc redukcja zatrudnienia i kosztów. Teraz trwa przerwa świąteczna, ale po niej posypią się wymówienia.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2008-12-30

Autor: wa