Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Krym bez księży?

Treść

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Po 1 stycznia 2015 roku może się okazać, że na Krymie nie ma księży katolickich. Rodzi się pytanie, jak funkcjonować będą parafie – alarmuje ks. Piotr Rosochacki z Krymu. Problemem są nowe wizy, a właściwie ich brak.

Problemy z funkcjonowaniem struktur kościelnych związane są wprost z aneksją Półwyspu Krymskiego przez Federację Rosyjską. – Po przejęciu Krymu przez Rosję musimy postępować zgodnie z prawem rosyjskim. Wszyscy księża, którzy przebywają na Krymie, to obcokrajowcy – Polacy i Ukraińcy. Część księży, w tym również ja, musiało opuścić Krym, ponieważ kończy się nam ważność dokumentów ukraińskich, które zostały uznane przez władze rosyjskie – mówi ks. Piotr Rosochacki, dyrektor Caritas Spes, który od 6 lat pracuje na Krymie. Dodaje, że dokumenty ważne są tylko do końca roku. Co będzie z wizami umożliwiającymi wjazd księżom i siostrom zakonnym na Krym po 1 stycznia 2015 r., na razie nie wiadomo. – Nie udało mi się załatwić karty pobytu. Co więcej, obecnie nie mam możliwości również załatwienia wizy, która pozwoliłaby mi na wjazd na Krym, a te wydawane są tylko na Krymie. Parafie mogą więc zostać bez księży – alarmuje kapłan.

Ale trudna sytuacja na Krymie nie dotyczy tylko duchownych. – Na początku roku 2014 Krym nie schodził z pierwszych stron gazet we wszystkich mediach, dziś o Krymie bardzo niewiele się mówi. Nie ma przelewu krwi, za co trzeba Bogu dziękować. Ale sytuacja ludzi tu mieszkających znacznie się pogorszyła – mówi ks. Rosochacki. Według duchownego, największym problemem jest rozpad rodziny. Dyrektor Caritas Spes podkreśla, że kiedyś na Krymie związki rosyjsko-ukraińskie były na porządku dziennym, dziś bardzo często dochodzi do tego, że mąż z żoną nie mogą dojść do porozumienia ze względów politycznych. – Ludzie ci pozostawieni są sami sobie, nie rozumie ich ani Kijów, ani Moskwa – zauważa ks. Rosochacki. Dodaje, że z dnia na dzień ludzie ci stają się coraz biedniejsi, a w sklepach zaczyna brakować żywności, szczególnie nabiału.

Dramatyczna sytuacja panuje też na terenach ogarniętej walkami wschodniej Ukrainy. Ksiądz Grzegorz Rapa, proboszcz parafii pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Ługańsku, pracujący 21 lat za wschodnią granicą, zauważa, że w jego parafii w chwili obecnej nie ma już ani jednego księdza katolickiego. Musiał on opuścić parafię z powodu działań wojennych, podobnie jak wikariusz Ukrainiec i dwie ukraińskie siostry zakonne. Parafia w Ługańsku liczyła 150 osób, oprócz 250-osobowej grupy studentów z Azji i Afryki, dziś przebywa w niej jedynie kilkanaście osób. – Ludzie wyjechali z nadzieją, że wrócą do domu za dwa tygodnie, okazało się to niemożliwe. Ich sytuacja jest tragiczna. Robię, co mogę, by ich ratować, bo nie mają gdzie mieszkać, nie mają pracy i gdzie posłać dzieci do szkoły. Państwo ukraińskie nie jest przygotowane do tej sytuacji i ci ludzie nie otrzymują żadnej pomocy – stwierdza duchowny.

Właśnie wsparciu takich ludzi służy działający przy Episkopacie Polski Zespół Pomocy Kościołowi na Wschodzie. Jego dyrektor ks. Leszek Kryża TChr poinformował wczoraj na konferencji w Warszawie, że w roku 2014 zebrano 2 miliony 400 tysięcy złotych na pomoc Kościołowi na Wchodzie. Zrealizowano 351 projektów, z czego większość pieniędzy poszła na wsparcie dla stołówek, sierocińców, osób potrzebujących, a także akcje formacyjne, pielgrzymki i wakacje dla dzieci i młodzieży. Zespół wsparł także remonty najbardziej potrzebujących tego kościołów. – Byliśmy też z pomocą, gdy Majdan przeżywał swoje najtrudniejsze chwile. Potrzeb jest bardzo dużo, dlatego zwracam się z gorącą prośbą, by dzień 7 grudnia był takim dniem, kiedy znów otworzymy swe serca i kieszenie i będziemy dzielili się ofiarami ze wszystkimi potrzebującymi, którzy żyją za wschodnią granicą – mówi ks. Kryża. W drugą niedzielę Adwentu obchodzony będzie Dzień Modlitwy i Pomocy Kościołowi na Wschodzie. Tego dnia do puszek w kościołach zbierane będą ofiary materialne. – Pamiętajmy o naszych siostrach i braciach, którym przyszło żyć w trudniejszych od nas okolicznościach – apeluje z tej okazji ks. bp Antoni P. Dydycz, przewodniczący Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie.

Piotr Czartoryski-Sziler
Nasz Dziennik, 4 grudnia 2014

Autor: mj