Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Krępowali ofiary drutem

Treść

Zenon Baranowski


- Wydobyliśmy kilka nowych szczątków i staramy się określić tożsamość tych ludzi - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" szef zespołu prof. Krzysztof Szwagrzyk z wrocławskiego IPN. Podczas ekshumacji natrafiono w jednej z trumien na drut kolczasty umiejscowiony w okolicach kolan ofiary. - Możemy podejrzewać, że nie jest to przypadek, być może ofiara była krępowana, przemawia za tym fakt, że drut znajdował się wewnątrz trumny, a nie na zewnątrz - mówi historyk IPN.
Zespół prowadzi prace na nowym polu nr 120 dół. - Mamy nadzieję, że wszystkie te działania zakończą się do maja, a maksymalnie do końca czerwca. Myślę, że nie powinno być żadnych przesunięć - stwierdza Szwagrzyk. - Na tym zakończymy działania ekshumacyjne, jeżeli chodzi o oba pola, co nie oznacza, że na cmentarzu Osobowickim nie będziemy prowadzić dalszych prac - zastrzega. - Istnieją bowiem na tym cmentarzu dwa inne dawne pola więzienne, nr 77 i 102, które od ponad 30 lat są przeznaczone do ponownych pochówków - wskazuje historyk. Dodaje, że częściowo zostały one przebadane dzięki wykorzystaniu wolnej przestrzeni między alejkami i grobami, gdzie udało się odnaleźć kilkadziesiąt osób.
Prace, które rozpoczęły się w tym tygodniu, stanowią kontynuację ekshumacji przeprowadzonych w ubiegłym roku.
- Działania na Osobowicach na polach 81A i 120 prowadziliśmy w okresie od października do grudnia 2011 roku. Był to pierwszy etap tych prac - informuje Szwagrzyk. - W czasie dotychczasowych prac udało się odnaleźć szczątki 237 więźniów, zmarłych i straconych w więzieniach wrocławskich - mówi. Ponadto zespół IPN odnalazł ponad 100 szczątków osób narodowości niemieckiej, głównie dzieci. Okazało się bowiem, że przed wojną chowano tutaj zmarłych. Była to dodatkowa trudność dla ekspertów.
- Powodowało to szereg komplikacji, ponieważ bardzo często groby więzienne z lat 40. i 50. znajdowały się obok, lub dokładnie w tym samym miejscu, co groby poniemieckie - przyznaje szef pionu edukacji wrocławskiego oddziału IPN.
Jak podkreśla Szwagrzyk, przeprowadzone ekshumacje dostarczyły materiału historycznego dotyczącego sposobu wykonywania egzekucji przez funkcjonariuszy UB.
- W więzieniu przy Kleczkowskiej w każdym przypadku egzekucji możemy mówić o metodzie katyńskiej albo jej modyfikacji - mówi historyk. - Przynajmniej od 1949 r. nie stosowano już wykonywania egzekucji przy pomocy plutonów egzekucyjnych, a oględziny wyraźnie wskazują, że była to metoda katyńska - podkreśla. W kilku przypadkach stwierdzono, że kat strzelał w oczy więźniów, ponieważ w oczodołach znaleziono ślady po pociskach. Znajdowano także ślady krępowania skazańców. - Udało się odnaleźć kilka miejsc pochówków skazanych straconych, których włożono do drewnianej skrzyni ze związanymi z tyłu rękoma i w takim ułożeniu te szczątki zostały odnalezione przez nas.
Podczas ekshumacji były pobierane materiały do badań genetycznych, które zostały zabezpieczone w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu. - Zleciliśmy natychmiast kilka takich badań, które miały potwierdzić tożsamość niektórych osób - powiedział historyk. Wówczas okazało się, że niektóre pochówki były źle oznaczone. - Rodziny rozstrzelanych w latach 40. i 50. ustawiły krzyże w innych miejscach. Takim najbardziej wymownym przykładem jest grób Czesława Plichty, żołnierza gen. Władysława Andersa, straconego w 1949 roku - mówi nam Szwagrzyk. - Dzisiaj już wiemy, że jego rodzina ustawiła krzyż i modliła się przy nim przez kilkadziesiąt lat w niewłaściwym miejscu - wskazuje. Faktyczne miejsce pochówku znajdowało się kilka metrów od grobu, a w tym miejscu została pochowana osoba narodowości niemieckiej.
Ekshumacjami żywo interesują się rodziny. - Mamy niezmiernie dużo takich sytuacji, kiedy rodziny dzwonią i pytają o przebieg działań ekshumacyjnych, o kolejne działania, jakie są podejmowane, także o wyniki tych badań, chcą zapoznać się z dokumentacją wytworzoną przy ekshumacji, niektórzy chcą uczestniczyć i uczestniczą przy samych ekshumacjach - mówi Szwagrzyk.
Członkowie rodzin ofiar uczestniczyły także w ponownych pochówkach, których odbyło się kilkanaście.
- Zawsze staramy się, żeby w tych uroczystościach brali udział nie tylko członkowie rodzin, ale także uczniowie szkół, przedstawiciele związków kombatanckich, poczty sztandarowe - dodaje.

Nasz Dziennik Czwartek, 22 marca 2012, Nr 69 (4304)

Autor: au