Krakowscy policjanci zamiast patrolować ulice, grają w filmach
Treść
Policjanci w mundurach i radiowozy coraz częściej uczestniczą przy produkcji telewizyjnych programów i filmów. Producenci tych programów oraz policja zapewniają, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem i nie powoduje zmniejszenia bezpieczeństwa. Środa wieczór. Na ul. Dietla w Krakowie wielki korek. W pewnym momencie włącza się syrena i na jednym z samochodów zaczyna migać świetlny kogut. Samochód na sygnale szybko skręca w ul. św. Sebastiana i jedzie na Kazimierz. Chwilę później można go zobaczyć w pobliżu ul. Kupa, obok podobnego, także z kogutem na dachu. Tam kilku funkcjonariuszy zabezpiecza teren, nie wpuszczając przechodniów na ul. Kupa, gdzie stoją dwa radiowozy. Można odnieść wrażenie, że to policyjna akcja na miejscu przestępstwa, ale po uważnym przyjrzeniu się widać, że policjanci uczestniczą w kręceniu filmu. Dwóch mundurowych pouczanych jest najprawdopodobniej przez reżysera, co mają za chwilę zrobić. - Czy policja zamiast grać w filmach nie powinna bardziej przyłożyć się do patrolowania ulic? - pyta nasz Czytelnik, który był świadkiem środowej sesji nagraniowej. - Czy wykorzystywanie policji i radiowozów do takich celów jest właściwym rozwiązaniem? Zwłaszcza że na Kazimierzu często odbywają się podobne spektakle? Jacek Bartlewicz, rzecznik Krakowskiego Zarządu Komunalnego, przyznaje, że przynajmniej raz w tygodniu jakaś ekipa telewizyjna lub filmowa występuje o zgodę na zajęcie jezdni w centrum miasta na czas robienia zdjęć (na marginesie - w przypadku ul. Kupa nikt o taką zgodę nie wystąpił do KZK). - Wszystko odbywa się zgodnie z prawem - podkreśla Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji. - Funkcjonariusze zabezpieczający teren zatrudnieni są na umowę-zlecenie przez producenta, robią to po godzinach pracy. Za wynajem radiowozów producent też płaci. Dariusz Nowak zaznacza, iż wykorzystywanie na planie filmowym radiowozów nie sprawi, że gdzieś nie pojedzie policyjny samochód, bo tych jest więcej i zawsze są jakieś w rezerwie. Rzecznik przyznaje, że funkcjonariusze pracują na planie filmowym "kilka razy w miesiącu". Dodaje, że na planie nie pojawiają się "cywilne" operacyjne samochody, a te z ul. Kupa nie należały do policji, tylko do producenta. W Krakowie najczęściej zdjęcia na ulicach kręci ekipa programu "W11". W ostatnią środę też pracowali na Kazimierzu, ale producenci zapewniają, że nie na ul. Kupa. Podobnie jak policja podkreślają, że wszystko jest zgodne z prawem, mają porozumienie z policją, płacą za pracę funkcjonariuszy i wynajęcie radiowozów, a sam program zwiększa poczucie bezpieczeństwa wśród mieszkańców i jest darmową reklamą, bo pokazuje skuteczność policyjnych działań. - Można takie programy potraktować nawet jako pozytywny PR - mówi Adam Rapacki, typowany na wiceministra spraw wewnętrznych i administracji, który ma odpowiadać m.in. za służby mundurowe. - Jeśli media skupiają się raczej na wpadkach policji, jej błędach, to każde pokazanie jej skuteczności trzeba przyjąć z uznaniem. Oczywiście wszystko musi odbywać się bez uszczerbku dla zapewnienia bezpieczeństwa obywateli, policjanci nie mogą tego robić na służbie, a wszystko musi być precyzyjnie rozliczone. Gdyby chodziło o pokazywanie przemocy, krwawych scen, to można by mieć wątpliwości, pozytywne programy o policji mają sens. Co by było, gdyby jednak ktoś wpadł na pomysł i zabronił policji udostępniać radiowozów na potrzeby producentów? - Byłoby nam znacznie trudniej, ale na pewno byśmy sobie z tym poradzili. Na to nie zdecyduje się jednak żaden komendant, bo wie, że ze współpracy przy takich produkcjach ma same korzyści - usłyszeliśmy od jednej z osób pracujących przy produkcji programów o policyjno-kryminalnej tematyce. GRZEGORZ SKOWRON Komentarz MACIEJ KWAŚNIEWSKI Aktorzy na ekran, policjanci na ulicę Aż wstyd to przypominać, ale policja utrzymywana jest z naszych podatków. Sądzę, że większość z nas życzy sobie, aby policjanci pilnowali jednak naszego bezpieczeństwa, a nie grali w filmach używając do tego radiowozów jako rekwizytów. Dlatego dziwię się niefrasobliwości szefów policji uważających statystowanie funkcjonariuszy w filmach za rzecz naturalną i przynoszącą korzyść. Dziwię się, że jeden z najlepszych polskich policjantów, Adam Rapacki uznaje to za rzecz normalną. Czy policja jest firmą od wypożyczania radiowozów? Czy jest agencją statystów? Czy jest instytucją organizującą plenery filmowe irekwizyty? Nie obchodzi mnie, co robi funkcjonariusz po godzinach pracy, ale jeżeli sobie dorabia, to nie w policyjnym mundurze. Najlepszy nawet film o policjantach nie zastąpi ich na ulicach Nowej Huty czy Kozłówka. Niech policjanci tam dbają o swoją reputację. "Dziennik Polski" 2007-11-16
Autor: wa