Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kraków czeka na halę

Treść

Ludwik Miętta-Mikołajewicz *

Sprawa budowy w Krakowie hali sportowo-widowiskowej ma bogatą i długą historię. Pod koniec lat 60. XX wieku nieoceniona dla krakowskiego środowiska kultury pani redaktor Krystyna Zbijewska rozpoczęła na łamach "Dziennika Polskiego" kampanię na rzecz budowy hali, która spełniałaby wymogi widowisk sportowych i kulturalnych. Nie znam przyczyn, dla których tamta inicjatywa spełzła na niczym. Zapewne zabrakło dla niej poparcia ze strony ówczesnych władz miasta.

Piękne wspomnienia, twarde realia

Oddana do użytku w 1953 roku hala "Wisły" przy ul. Reymonta spełniała i spełnia do dzisiaj rolę "salonu" goszczącego imprezy sportowe, koncerty, mityngi i widowiska. Niewiele jest w Krakowie budowli mogących poszczycić się tak bogatą listą wielkich postaci świata sportu i kultury, które przekraczały ich progi. Hala "Wisły" pamięta występy gwiazd NBA, reprezentacji Europy koszykarzy, mistrzostwa Polski w judo, boksie i gimnastyce. A przecież ten obiekt, z założenia mający przeznaczenie sportowe, gościł też światowe gwiazdy show-biznesu. W latach 60. i 70. występowali tam m.in.: Jan Kiepura i Charles Aznavour, Dalida i Gilbert Becaud, Josephine Baker, Platersi, Mazowsze, Śląsk... Tu wreszcie stawiali swoje pierwsze kroki na Festiwalu Piosenki Studenckiej Andrzej Sikorowski, Jacek Kaczmarski i Grzegorz Turnau.

Mieszcząca, w zależności od rodzaju imprezy, 2000 - 3000 widzów hala często nie mogła pomieścić wszystkich chętnych. Ale dziś trudno sobie wyobrazić, aby liczący się w świecie artysta zechciał wystąpić w hali o tak małej pojemności i z tak skromnym zapleczem technicznym. Współczesne gwiazdy estrady omijają więc Kraków, wybierając Katowice, Wrocław czy Poznań, dysponujące halami z prawdziwego zdarzenia. Również Rzeszów, Bydgoszcz, Włocławek, Inowrocław czy pobliskie Jaworzno postarały się o takie obiekty widowiskowo-sportowe, które dają ich mieszkańcom dostęp do ciekawych imprez. We Wrocławiu Ewa Michnik wystawia opery w tamtejszej Hali Ludowej, podczas gdy w Krakowie Boguslaw Nowak zmuszony jest realizować swoje pomysły na Skałkach Twardowskiego ("Halka") czy w parku Bednarskiego ("Harnasie"). To samo dotyczy imprez sportowych. Uczestnicząc w gremiach Międzynarodowej Federacji Koszykówki wiem, jaką renomą wśród jej działaczy cieszy się moje miasto, jak chętnie widzieliby tu ulokowanie Mistrzostw Europy. Niestety, beneficjentami przyznanej Polsce organizacji mistrzostw koszykarzy w 2009 roku będą Katowice, Wrocław, Poznań i Gdańsk. Potrzeba wybudowania u nas nowoczesnej i naprawdę pojemnej hali winna być traktowana jako oczywista.

Dlaczego tylko jedna

Słuszna skądinąd inicjatywa budowy wielkiej hali widowiskowo-sportowej na Dąbiu, w rejonie Plazy, o pojemności 15 000 widzów odwleka się w czasie i oby wreszcie zaczęła przybierać realne kształty. Zanim jednak to nastąpi, można w rejonie ul. Reymonta, w miejscu do którego przyzwyczaili się przez lata krakowianie, wybudować halę na 5000 widzów, spełniającą wymogi gier sportowych i nieco skromniejszych widowisk, ale nadal większą od wszystkich dziś w Krakowie istniejących. Przykładem może świecić Wrocław, który na wielkie imprezy sportowe, koncerty i targi przeznacza Halę Ludową, a mniejsze imprezy lokuje w hali "Orbita", dysponującej czterema tysiącami miejsc. Zabieram głos w tej sprawie także po to, by publicznie zaapelować do wszystkich "możnych" naszego miasta i województwa, do ludzi władzy i przedstawicieli biznesu, aby zaczęli tę sprawę traktować "z sercem" i konsekwencją. Czeka na to cały Kraków i jego sąsiedzi. Z nadzieją przyjmuję wiadomość, że "Dziennik Polski" swoją debatę o "grzechach głównych Krakowa" rozpoczyna od tematu niegdyś tak ważnego dla redaktor Krystyny Zbijewskiej.

*Autor jest prezesem TS "Wisła"

Dachu i igrzysk!

Robert Korzeniowski *

Po naszych przodkach odziedziczyliśmy największy rynek w Europie, serce dawnej stolicy Polski, dziś Małopolski. Określenia i funkcje można by mnożyć i odmieniać przez przypadki. Ale czy ten historyczny Rynek ma być jedynym rynkowym sukcesem współczesnego Krakowa? Owszem, ja sam wraz z kolegami chodziarzami z całego świata maszeruję na Rynek, w Sukiennicach kupujemy pamiątki, a w ogródkach pod parasolami raczymy się aromatyczną małą czarną. Lubimy świeże powietrze, najlepiej letnią porą. Zastanawiam się tylko, czy miałbym szansę zaprosić na zawody do Krakowa światową elitę np. siatkówki czy koszykówki?

Pewnie zmuszony byłbym skorzystać z gościnności katowickich przyjaciół. "Spodek" - konstrukcja z lat 70. - jest dziś najbliższym Krakowowi miejscem, gdzie organizowane są halowe imprezy sportowe w najbardziej popularnych dyscyplinach. Mógłbym też poprosić łodzianina Artura Partykę, by pełnił honory domu i gościł nas w swoim mieście. Mieście, za którego sukces inwestycyjny światek sportowy już ściska kciuki, czekając na oddanie nowej (niekoniecznie targowej) hali w 2008 roku. Bilety na najważniejsze imprezy pod dachem musimy kupować dziś w pakiecie z biletami na przejazd do miast, które skądinąd pod względem ilości odwiedzających je turystów i światowo rozpoznawalnej marki są naszymi uboższymi, choć ambitnymi krewniakami. Ambicja i konsekwencja popłacają. To tam, a nie - jak od lat zapowiadano - w Krakowie zobaczymy mecze Mistrzostw Europy w Koszykówce Mężczyzn i Siatkówce Kobiet w 2009 roku. To właśnie w rywalizującej z Krakowem o miano drugiej po Warszawie metropolii Łodzi podjęto w końcu decyzję o inwestycji, która z pewnością wpłynie na zmianę wizerunku tego miasta. Łodzianie przegrali wyścig o stadion dla Euro 2012, ale i Kraków jeszcze go nie wygrał. To w Gdyni dogadującej się z Sopotem już wkrótce dach nowej hali będzie drżał od sportowych emocji, dając jeszcze jeden powód do odwiedzenia Trójmiasta. Czy aby wpisać Kraków na sportową mapę Europy, trzeba będzie dzisiejszy Rynek przykryć dachem, bo rynkowe myślenie w dziedzinie inwestycji miejskich zakończyło się w średniowieczu? Czy można zignorować miliony euro płynące do kasy miasta z tytułu organizacji najbardziej prestiżowych imprez sportowych, koncertów muzyki pop, wystaw, targów czy kongresów? Wciąż mam nadzieję, że jednak zdrowy rozsądek prędzej niż później zwycięży i doczekamy się pod Wawelem obiektu o ponadregionalnym znaczeniu, bo w promieniu 100 kilometrów od Krakowa mieszka już ponoć siedem milionów ludzi. Wielkie widowiska sportowe i rozrywkowe uważam też za dopełnienie, a nie rywali wysublimowanej oferty kulturalnej. Nic nie stoi na przeszkodzie, by kibicowanie biało-czerwonym połączyć ze zwiedzaniem katedry wawelskiej, Kazimierza... Wszystko jest dla ludzi, a mówiąc mocniej - dla ludu. Krakowski lud woła zaś - owszem - "kultury!", ale także "igrzysk!"

*Autor jest dyrektorem kanału tematycznego TVP SPORT
"Dziennik Polski" 2007-09-12

Autor: wa