Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kowalczyk zwycięska i...

Treść

Justyna Kowalczyk odniosła pierwsze zwycięstwo w tym sezonie Pucharu Świata w biegach narciarskich. W sobotę w szczęśliwej dla siebie Rogli nasza mistrzyni nie dała rywalkom szans na swoim ulubionym dystansie, 10 km stylem klasycznym. Wczoraj, w sprincie łyżwą, marzyła o powtórce, ale tym razem musiała się zadowolić odległym, 24. miejscem. W Słowenii nie startowała liderka zmagań Marit Bjoergen.
Oficjalnym powodem nieobecności Norweżki było przeziębienie. Lekkie, jak sama zresztą tłumaczyła, dodając, że gdyby się uparła, po kuracji lekami mogłaby stanąć w szranki. Nie miała jednak zamiaru ryzykować, już dawno zadeklarowała bowiem, że jej głównym celem w obecnym sezonie jest zwycięstwo w Tour de Ski. Kowalczyk odpadła zatem najgroźniejsza rywalka, jednak nie można było powiedzieć, że dzięki temu stała się murowaną faworytką zmagań. W listopadzie i grudniu doskonale biegały i inne rodaczki Bjoergen, plasując się na czołowych miejscach w pucharowej klasyfikacji. O wygranej marzyła Therese Johaug, jak i rewelacyjna Vibeke Skofterud. I obie od początku nadawały ton sobotniej rywalizacji, obok Polki i Finki Aino-Kaisy Saarinen. Ta grupka błyskawicznie oderwała się od reszty stawki i równie szybko stało się jasne, że między sobą rozegra batalię o podium. Norweżki często szukały okazji do ataku, ale Kowalczyk była czujna, nie pozwalając, by któraś z nich uzyskała większą niż kilkumetrowa przewagę. Gdy tylko tak się działo, nasza reprezentantka włączała wyższy bieg i ucieczkę kasowała. Sama też kilkakrotnie spróbowała swoich sił, chcąc zamęczyć rywalki. Jako pierwsza odpadła Skofterud, po niej Saarinen. Johaug trzymała się długo, ale na mniej więcej ósmym kilometrze spasowała. Uznała - mądrze - że tempo podyktowane przez trzykrotną zdobywczynię Kryształowej Kuli jest zbyt mocne i nie ma szans jej dorównać. Kowalczyk została zatem samodzielną liderką, a z każdym metrem jej przewaga rosła. Wygrała niezagrożenie, w pięknym stylu, metę mijając w czasie 32.49,7 min, 22,1 s przed Johaug i 27,4 przed Skofterud. Był to jej pierwszy triumf w obecnym sezonie i pierwszy od 4 lutego, gdy była najlepsza w Rybińsku. - Mimo trudnych warunków czułam się na trasie świetnie, miałam doskonale posmarowane narty. Therese walczyła mocno, była świetna, ale dałam radę - powiedziała Kowalczyk, która również wczoraj marzyła o powtórce. Tym razem jednak się nie udało, nasza reprezentantka odpadła w ćwierćfinale. O niepowodzeniu zadecydował jeden błąd, na pierwszym ostrym zakręcie w lewo. Polka dała się "zamknąć" rywalkom, spadła na przedostatnie miejsce i nie była już w stanie odrobić strat. Ostatecznie została sklasyfikowana na 24. miejscu. W ogóle wczorajsza rywalizacja stała pod znakiem niespodzianek, eliminacji w ogóle nie przebrnęły obie wspominane już znakomite Norweżki. Inna sprawa, że w tym kraju jest tak wiele doskonałych biegaczek, że nawet nieobecność najlepszej i wpadki innych nic złego nie muszą oznaczać. Wczoraj, w finale, najlepsza była mało znana Maiken Caspersen Falla, drugie miejsce zajęła Kanadyjka Chandra Crawford, a trzecie Szwedka Ida Ingemarsdotter.
W klasyfikacji PŚ Kowalczyk odrobiła sporo punktów do Bjoergen, ale nie tyle, ile mogła i na ile liczyła. Jest nadal piąta z dorobkiem 397 punktów, liderka ma ich na koncie 582, druga Skofterud 479, a Johaug 471. Polkę wyprzedza jeszcze Amerykanka Kikkan Randall (463). Zmagania w Rogli były ostatnimi przed świętami i ostatnimi przez prestiżowym Tour de Ski rozpoczynającym się 29 grudnia w Oberhofie.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik
Poniedziałek, 19 grudnia 2011, Nr 294 (4225)

Autor: jc