Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kowalczyk, Sikora i nie tylko

Treść

Trzy medale mistrzostw świata i Kryształowa Kula Justyny Kowalczyk, drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Tomasza Sikory, historyczne podium drużyny skoczków narciarskich, powrót Adama Małysza, błysk Kamila Stocha i panczenistki Katarzyny Wójcickiej - sportowa zima była dla naszych reprezentantów naprawdę udana i wlała sporo optymizmu przed przyszłorocznymi igrzyskami olimpijskimi w Turynie.

Najjaśniej świeciła oczywiście gwiazda Justyny Kowalczyk, która w ciągu kilku tygodni stała się jedną z najpopularniejszych i najbardziej rozpoznawalnych polskich sportsmenek. Nie mogło jednak być inaczej, skoro pochodząca z Kasiny Wielkiej biegaczka narciarska zdobyła dwa złote i brązowy medal mistrzostw świata w Libercu, a niedługo później w fantastycznym stylu sięgnęła po Kryształową Kulę. Wygrała cztery pucharowe zawody oraz wielki finał PŚ, poza tym osiem razy stała na podium. Zaimponowała lista jej sukcesów, ale równie - a może i bardziej? - droga, która do niej wiodła. Charakter, hart ducha, pracowitość, wytrwałość i skromność - cechy, dzięki którym możemy być pewni, że jeszcze przez długie lata Justyna będzie dostarczać sobie i nam mnóstwa powodów do wzruszeń i dumy.
Swe marzenie spełnił Tomasz Sikora. Nasz utytułowany biatlonista zawsze chciał wywalczyć i pobiec w żółtej koszulce lidera PŚ, w tym sezonie wreszcie stało się to faktem. Ba, Polak był nawet blisko zwycięstwa w klasyfikacji cyklu, ostatecznie uplasował się na drugim miejscu, ale przegrał nie z byle kim, bo biatlonistą wszech czasów, Norwegiem Ole Einarem Bjoerndalenem. Zresztą, czy słowo "przegrał" jest tu właściwe? Chyba nie, bo zakończony w niedzielę sezon był w wykonaniu Sikory znakomity. Szczególnie w pierwszej części imponował rewelacyjną formą biegową, potem z powodu zdrowotnych problemów nieco się "rozregulował", ale ogólnie rzecz ujmując: sześć miejsc na podium, w tym jedno na najwyższym stopniu, równa, wysoka dyspozycja od pierwszego do ostatniego startu, to świetny dorobek. Mały cień na znakomity sezon rzucają tylko mistrzostwa świata, gdzie medal (medale) odebrała mu kiepska postawa na strzelnicy.
Długo nic nie zapowiadało przełomu w kadrze skoczków narciarskich. Adam Małysz zdegustowany wynikami podjął decyzję o powrocie pod skrzydła Hannu Lepistoe, młodsi koledzy niczym się nie wyróżniali. Wszystko zmieniło się w Libercu, gdzie niespodziewanie Kamil Stoch i drużyna otarli się o medal. Dwa czwarte miejsca były sporym zaskoczeniem, miłym, zaznaczmy, i dodały naszym skrzydeł. Im bliżej końca, tym lepiej spisywał się Małysz zbierający owoce pracy z rutynowanym Finem. Po niemal dwóch latach przerwy znów stanął na podium, zajmując trzecie miejsce w Kuopio oraz dwa razy drugie w Planicy. Na Velikance błysnęła i nasza drużyna - orzeł z Wisły wraz ze Stochem, Stefanem Hulą i Łukaszem Rutkowskim uplasowali się na drugim miejscu, najlepszym w historii konkursów drużynowych.
Bardzo dobrze sezon zakończyła również nasza panczenistka Katarzyna Wójcicka. Zakopianka zajęła wysokie, piąte miejsce w wyścigu na 1500 m rozgrywanych w kanadyjskim Richmond mistrzostw świata, rozbudzając spore nadzieje na powtórkę (a może i coś więcej?) przyszłorocznych igrzysk. Nie zapominamy też o Paulinie Ligockiej, aktualnej brązowej medalistce MŚ w snowboardowej konkurencji half pipe. Sezon co prawda skończyła dramatycznie, łamiąc rękę na zimowej uniwersjadzie, ale to zawodniczka zdolna i jeśli tylko nie przeszkodzi jej zdrowie, na olimpiadzie może walczyć o najwyższe cele.
Pisk
"Nasz Dziennik" 2009-03-31

Autor: wa