Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kontrowersyjny konkurs

Treść

Wobec Marka Klimka nie miałem żadnych zarzutów natury kryminalnej. Nie sprawdził się jako ordynator - podkreśla Andrzej Kulig, dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego



Marek Klimek, ginekolog położnik, zwolniony w atmosferze skandalu z końcem ub.r. ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, ubiega się o funkcję ordynatora oddziału ginekologicznego w Szpitalu im. L. Rydygiera. Spośród czterech kandydatów jest jedynym profesorem. Czy komisja konkursowa ulegnie magii tytułu i wybierze kontrowersyjnego ginekologa na ordynatora? Komisja konkursowa zbiera się w poniedziałek o godz. 12.

Członek Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie, proszący o zachowanie anonimowości, powiedział "Dziennikowi Polskiemu", że jest to jedna z najbardziej bulwersujących spraw w małopolskim środowisku medycznym w ostatnim okresie.

I trudno się dziwić. 28 listopada ub.r. zatrzymano profesora Rudolfa K. Były ordynator oddziału endokrynologii Kliniki Ginekologicznej UJ podejrzany jest o korupcję, płatną protekcję i poświadczanie nieprawdy. Policja udokumentowała 16 zarzutów, które przedstawiono profesorowi. Mówią one o pełnieniu funkcji publicznej i przyjmowaniu korzyści majątkowych, za co grozi kara do 8 lat więzienia.

Prof. Rudolf K. ma 74 lata. Z publicznej służby zdrowia odszedł już na emeryturę, ale nadal kieruje prywatną Polsko-Amerykańską Kliniką Płodności i Chorób Kobiecych "Fertility Clinic" w Krakowie i podobnym oddziałem w Częstochowie.

Wiosną b.r. do prokuratury wpłynęło od dyrekcji Szpitala Uniwersyteckiego zawiadomienie o podejrzeniu "wykonania świadczeń medycznych z użyciem zasobów szpitala bez jego zgody i wiedzy". Poskarżyła się dyrektorowi jedna z pacjentek profesora, mieszkanka Kasinki Dolnej. Leczona w prywatnej klinice profesora, dostała skierowanie na zabieg w Szpitalu Uniwersyteckim, ale fakturę na 1800 zł wystawiła jej prywatna klinika. Zwróciła się więc o refundację do Narodowego Funduszu Zdrowia. Podczas wyjaśniania sprawy wyszło na jaw, że w szpitalu publicznym nie ma śladu, by kobieta była tam kiedykolwiek leczona.

Policja zwróciła baczniejszą uwagę na działalność profesora K. już wcześniej, prowadząc postępowanie w innej, także korupcyjnej sprawie, dotyczącej innego lekarza z tego samego szpitala. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które wpłynęło do prokuratury w trakcie tamtego postępowania, przeważyło szalę. Tym bardziej że zaczęły napływać również zawiadomienia od innych pacjentek.

W efekcie przesłuchano kilkaset osób. Kilkadziesiąt z nich potwierdziło przestępczy charakter prowadzonej przez profesora działalności. Z przesłuchań wynika, że pacjentki prywatnej kliniki za skierowanie (wypisywane na zwykłych kartkach papieru) płaciły 50 zł, a za wykonany w szpitalu państwowym zabieg - 2-2,5 tys. zł. Wystawiano im faktury z logo prywatnej kliniki. Faktury te wypisywała pracownica szpitala, równocześnie zatrudniona w prywatnej klinice. Również ona została zatrzymana pod zarzutem poświadczania nieprawdy.

Tydzień później w Krakowie doszło do niezwykłego wydarzenia. Andrzej Kulig, dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego, wręczył wymówienie z pracy synowi prof. Rudolfa K. - Markowi Klimkowi, który pełnił funkcję ordynatora oddziału, na którym dochodziło do nadużyć, i świeżo otrzymał nominację profesorską.

- W żadnym wypadku nie była to odpowiedzialność zbiorowa, chociaż zwolniony tak chciał to widzieć - tłumaczył wówczas swoją decyzję dyrektor Kulig. - Zdecydowałem się odwołać profesora Marka Klimka ze stanowiska ordynatora za brak nadzoru nad kierowaną przez siebie kliniką. Był to już drugi, udokumentowany fakt. Za pierwszym razem mogłem uznać, że to było potknięcie. Ale za drugim razem już nie mogłem przymykać oka. Ordynator nie miał żadnego nadzoru nad tym, co się działo w klinice.

Decyzję o zwolnieniu Marka Klimka poparli rektorzy oraz środowisko medyczne: lekarze i pielęgniarki, którzy znali sytuację od dawna, ale obawiali się o niej mówić głośno. Prof. Rudolf K. jest osobą bardzo znaną w Krakowie. Ich zdaniem takie postępowanie profesora i zgoda na to jego syna, ordynatora oddziału, uderzała w nich samych.

Dzisiaj dyr. Andrzej Kulig mówi, że kontrola, przeprowadzona w klinice prof. Marka Klimka po jego odejściu, potwierdziła, iż nie miał żadnego nadzoru nad oddziałem. Znikło wiele kartotek, brakuje historii chorób pacjentek. - Te ustalenia potwierdziły słuszność mojej ówczesnej decyzji - mówi dyr. Kulig. - Taki brak nadzoru nad oddziałem dezawuował go i dezawuuje jako ordynatora. Nie wiem, czy powinien startować w konkursie, bo jako ordynator się nie sprawdził.

Dyrektor dodaje, że przystąpienie przez Marka Klimka do konkursu na ordynatora, niedługo po zwolnieniu go z funkcji z powodu nieudolności, świadczy, że bezkrytycznie podszedł do tych doświadczeń. - Myślę - mówi dyrektor - że on nadal uważa, iż poniósł niezasłużoną karę.

Marka Klimka zastępuje obecnie prof. Antoni Basta, pełniący obowiązki ordynatora. Konkurs na to stanowisko zostanie ogłoszony po zmianach w strukturze organizacyjnej klinik, zaproponowanych przez dyrektora Kuliga.

- Wobec Marka Klimka nie miałem żadnych zarzutów natury kryminalnej, nie sprawdził się jako ordynator, przymykając oko na wiele nieprawidłowości - dodaje dyrektor Kulig. - Problem oddziału ginekologii narastał już od dłuższego czasu i nastała pora, żeby go przeciąć.

Niestety, w myśl przepisów, dziennikarze nie mogą uczestniczyć w pracach komisji konkursowej. "Dziennik Polski" dowiedział się jednak, że - obok prof. Marka Klimka, w konkursie startować będzie także dr Piotr Marszał (obecnie ordynator oddziału ginekologicznego w Szpitalu im. S. Żeromskiego w Krakowie), dr Grzegorz Hille (Szpital Wojskowy w Krakowie) oraz dr Anna Leszczyńska-Golka (Szpital im. L. Rydygiera w Krakowie).

W środowisku medycznym Małopolski fakt kandydowania prof. Marka Klimka na ordynatora oddziału ginekologicznego Szpitalu im. L. Rydygiera wywołał burzę, ale oficjalnie nikt nie chce o tym mówić.

Krzysztof Kłos, dyrektor Szpitala im. L. Rydygiera, potwierdził nam jedynie, że faktycznie wyżej wymienione osoby ubiegają się o stanowisko ordynatora. Dr Jacek Tętnowski, sekretarz Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie, zauważył, że - w myśl obecnych przepisów - do konkursu na stanowisko ordynatora może startować nawet osoba, która została wcześniej ukarana prawomocnym wyrokiem sądu. Zaznacza, że rola izby kończy się w momencie ustalenia składu komisji konkursowej i rozpisania harmonogramu konkursu.

"Dziennik Polski" chciał także uzyskać komentarz profesora Marka Klimka. Bez efektu: kiedy reporterka poprosiła o rozmowę, Marek Klimek oświadczył, że musi kończyć i propozycja umówienia się na późniejszy termin nie dała efektu. Odłożył słuchawkę.

Z naszych ustaleń wynika, że w skład komisji konkursowej, która w poniedziałek zdecyduje, kto będzie kierował oddziałem ginekologii w Szpitalu im. L. Rydygiera, wchodzą m.in.: prof. Antoni Basta, dr Antoni Marcinek, doc. Zbigniew Kojs, dr Maria Szczawińska, dr Andrzej Kot, zastępca dyrektora Szpitala im. L. Rydygiera w Krakowie.

DOROTA STEC-FUS ,ELŻBIETA BOREK , "Dziennik Polski" 2007-03-02

Autor: ea