Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Konflikty sztucznie wymyślane

Treść

Z Pawłem Kowalem, wiceprzewodniczącym klubu parlamentarnego PiS, wiceministrem spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, rozmawia Izabela Borańska Jaka jest, Pana zdaniem, główna przyczyna zgrzytów na linii rząd - prezydent? - Myślę, że konflikty wokół polityki zagranicznej są sztucznie wymyślane i pojawiają się zawsze wtedy, kiedy panu prezydentowi poprawiają się rezultaty w badaniach opinii publicznej. Obecny rząd nie prowadzi wyrazistej polityki zagranicznej, nie podejmuje jakichś istotnych inicjatyw międzynarodowych, za to bardzo się złości, a niepotrzebnie, gdy prezydent jest aktywny. Szczególnie ta ostatnia sprawa z Gruzją pokazuje, że w sytuacji, kiedy politycy Platformy krytykują prezydenta, nagle się okazuje, że jednak podobne stanowisko jak prezydent ma NATO, Unia Europejska, Departament Stanu, Francja. To taki specyficzny sposób uprawiania polityki zagranicznej przez rząd: wywoływanie wewnętrznych sporów o politykę zagraniczną. Myślę, że rząd powinien przyjąć do wiadomości, iż w sprawach polityki zagranicznej kompetencje są podzielone i po prostu trzeba współpracować, a nie dezawuować działania głowy państwa. Rząd wydaje się niezadowolony z decyzji prezydenta w sprawie delegacji do Gruzji. Ale przecież minister Sikorski również nie konsultował się z prezydentem w kwestii nominacji ambasadorów, a powinien. - To jest oczywiste, że zanim minister przedstawia swoich kandydatów, że zanim kandydatów przedstawia się za granicą, trzeba ustalić ich nazwiska z prezydentem. Tak stanowi Konstytucja i najlepiej byłoby po prostu przestrzegać tej zasady. Więc co powoduje, że tak trudno o tę współpracę? - To wynika z wielu drobnych rzeczy, na przykład z tego, że urzędnicy i politycy niższej rangi starają się wprowadzać swoich szefów w rządzie w jakieś konfliktowe sytuacje w celu realizacji jakichś własnych ambicji. Uważam, że takich sytuacji nie powinno być. Poza tym z tymi konfliktami mocno przesadzamy, one nie są takie groźne, jak niektórzy sądzą. Po prostu minister spraw zagranicznych powinien w ramach swoich kompetencji rozpocząć normalną współpracę z panem prezydentem. To jest najlepsza droga do "wyprostowania" sytuacji w tych relacjach, a nie rozdmuchiwanie konfliktowych sytuacji. Mamy kolejny pat. Mówi się nawet o skandalu we Lwowie, gdzie nie pojechał na konferencję w sprawie Euro 2012 poproszony o to przez prezydenta minister sportu Mirosław Drzewiecki. Rzecznik rządu Agnieszka Liszka powiedziała, że zaskakujące jest, iż poproszony został minister Drzewiecki, a pominięty w zaproszeniu premier Tusk. - To nie było spotkanie na szczeblu premierów. Rząd Donalda Tuska już się wyspecjalizował w różnych nietaktach i dziwnych zachowaniach względem naszych partnerów na Ukrainie. Myślę, że powinien tego unikać. W rezultacie nie pojechał tam nikt. - Myślę, że minister Drzewiecki powinien był pojechać na spotkanie do Lwowa. Sprawa ta poza tym nie powinna być roztrząsana publicznie przez panią rzecznik Liszkę, a rząd powinien szczególnie uważać na stosunki polsko-ukraińskie, ponieważ wykonał już bardzo dużo niewłaściwych gestów w relacjach polsko-ukraińskich. PO chce powołać zespół do prac nad zmianą Konstytucji, a dokładniej nad określeniem kompetencji prezydenta i premiera. - Mam nadzieję, że przebieg debaty nad ratyfikacją traktatu wbił się na tyle w świadomość Platformy, że rozumie ona, iż najlepiej współdziałać w sprawach zagranicznych, wspólnie poszukiwać odpowiedzi na trudne zagadnienia i szukać rozwiązań. Jest to potrzebne? Obecne przepisy są na tyle niejasne, że utrudniają współpracę między premierem a prezydentem? - W celu lepszej współpracy najważniejszych organów państwa należałoby doprecyzować proces dochodzenia do decyzji w sprawie decydowania w Radzie Unii przy pewnych sprawach. Szczególnie wszystkie kwestie dotyczące przekazywania kompetencji państwa polskiego organizacjom międzynarodowym, w tym kompetencje dotyczące spraw europejskich, stanowczo należałoby doprecyzować. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-04-24

Autor: wa