Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Konflikty po Festiwalu Folkloru Ziem Górskich

Treść

Jeszcze w lipcu był mężem opatrznościowym, który zgodził się ratować 39. Międzynarodowy Festiwal Folkloru Ziem Górskich w Zakopanem. Teraz musi się tłumaczyć w atmosferze podejrzeń. Z rozliczeń dokonywanych przez zakopiańskie Biuro Promocji wynika, jakoby dyrektor tegorocznej imprezy miał wzbogacić się na... czternastu kubikach tarcicy. Sensacji wokół tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Folkloru Ziem Górskich w Zakopanem było wiele. Niemal w przededniu jednej z większych w mieście imprez zwolniono dyrektora Biura Promocji Zakopanego (BPZ). Na efekt nie trzeba było długo czekać. Organizacja festiwalu stanęła pod wielkim znakiem zapytania. Trudne zadanie Na pomoc wezwano Grzegorza Buczulskiego, pełniącego już w poprzednich latach funkcję dyrektora festiwalu, posiadającego w jego organizacji doświadczenie. - Pracę zaczynaliśmy praktycznie od początku - mówi Grzegorz Buczulski. - Informacje od pracownic Biura Promocji - instytucji odpowiedzialnej za organizację i przygotowującej festiwal przez cały rok - nie wnosiły nic do pracy, a często ją utrudniały. (...) Co ciekawe, to nie one mają teraz problemy związane z rozliczeniem festiwalu, lecz osoby, które zgodziły się pomóc i na miesiąc przed terminem rozpoczęcia imprezy podjęły się karkołomnego zadania. O wykonaniu tego zadania poinformował członków Komisji Kultury Rady Miasta Zakopanego na ostatnim posiedzeniu. Negocjacje ze sponsorem, podpisanie umowy z ministerstwem, skompletowanie jury, konferansjerów, zaproszenie zespołu - gospodarza festiwalu, wykonanie nagrody głównej do konkursu kapel, przygotowanie plakatu, zaproszeń, scenografii, zorganizowanie noclegów dla uczestników, nagłośnienia, oświetlenia, podpisanie umowy na patronat telewizyjny -wszystko do wykonania w tak krótkim czasie. Najtrudniejsze było przygotowanie namiotu festiwalowego, zaniedbanego przez wiele miesięcy, przemoczonego, śmierdzącego stęchlizną i zgnilizną. 39. Międzynarodowy Festiwal Folkloru Ziem Górskich jednak w końcu się odbył, zdobywając dobre oceny w oczach publiczności i jury. Tarcica na błoto Tymczasem po miesiącu od jego zakończenia Grzegorz Buczulski z pism kierowanych doń przez Biuro Promocji Zakopanego dowiedział się, że właściwie zrobił niewiele, natomiast oskarżono go o nadużycia i jemu jedynemu nie wypłacono wynagrodzenia za pracę przy festiwalu. - To są drobiazgi techniczne - odpowiadała Ewa Matuszewska, pełniąca obowiązki dyrektora Biura Promocji Zakopanego, pytana przez członków Komisji Kultury, w czym rzecz. - Nie warto się tym teraz zajmować. Festiwal trzeba rozliczyć dokładnie. Jednocześnie poinformowała, że budżet festiwalu nie został przekroczony, a nawet poczyniono pewne oszczędności. Na tym właściwie temat podsumowania festiwalu podczas posiedzenia Komisji Kultury został ucięty. Grzegorz Buczulski nie miał już okazji ustosunkować się publicznie do treści pism, jakie od jakiegoś czasu otrzymuje z BPZ. Wzywany jest w nich np. do rozliczenia zakupionych 21,23 metrów sześciennych tarcicy. Według przedstawionej mu analizy przy festiwalowych konstrukcjach budowlanych uzasadnione było użycie jedynie 7 metrów sześciennych. W związku z tym powinien, jak się sugeruje, oddać 14 kubików tarcicy lub za nie zapłacić. - Tylko ten, kto stał w namiocie po kolana w błocie, może zrozumieć konieczność wybudowania podłóg z dodatkowymi wzmocnieniami - tłumaczy Buczulski. - Wykonano dodatkowe 300 metrów podłogi na drewnianych kratownicach (w garderobie około 20 cm wysokości), a następnie pokryto je płytami OSB. Grzegorz Buczulski (a nie np. firma ochraniająca) ma również wytłumaczyć się z zaginięcia 13 ławek, 6 stołów, 2 parasoli. Zarzutem jest także zatrudnienie 16 osób porządkowych, zamiast wcześniej planowanych 8. Górale oburzeni - Nie wiem nic o planowanych 8 porządkowych, zwłaszcza że nigdy na festiwalu w czasie pełnienia przeze mnie funkcji dyrektora nie pracowało mniej niż 15-20 porządkowych - tłumaczy Buczulski. - W zakresie swoich czynności nie znalazłem informacji o obowiązku rozliczenia finansowego z przeprowadzonej imprezy. Zarówno rozliczenie tarcicy, jak i sprawa zaginięcia ławek powinna być wyjaśniona przez pracowników BPZ, odpowiedzialnych według swojego zakresu czynności. Myślę również, że należałoby zaprosić przedstawiciela firmy ochroniarskiej i tam szukać odpowiedzi, gdzie i dlaczego zginął sprzęt na festiwalu. Oburzenia sposobem potraktowania dyrektora tegorocznego festiwalu nie kryją osoby od lat zaangażowane w tworzenie imprezy. W ich imieniu sytuację skomentowała Stanisława Szostak: - Pracowaliśmy wszyscy dzień i noc. A nagle z pism, które dostaje pan Buczulski, wynika, że on nic nie robił. Jeżeli taka atmosfera będzie dalej trwała, to żaden z nas, górali świecić swoją "gębą" nie będzie. EWA CZERWIENIEC "Dziennik Polski" 2007-10-08

Autor: wa