Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Konflikt interesów widoczny gołym okiem

Treść

Z posłem Arturem Zawiszą (PiS), przewodniczącym sejmowej komisji śledczej ds. banków i nadzoru bankowego, rozmawia Artur Kowalski Co przyniosły pierwsze przesłuchania świadków? Przybliżyły komisję do wyjaśnienia sytuacji konfliktu interesów, w której znalazł się Leszek Balcerowicz? - Przesłuchania świadków mają dwojaką zaletę. Pokazują opinii publicznej po pierwsze, stan ich wiedzy i nastrój ducha w sprawie konfliktu interesów przewodniczącego Komisji Nadzoru Bankowego. Po drugie, pokazują istotę wydarzeń do tej pory niezbyt znanych. To przecież nie jest oczywiste dla każdego w Polsce, że istnieje fundacja zakładana przez obecnego przewodniczącego KNB, która jest stale sponsorowana przez banki przez niego nadzorowane. Koło się zamyka i mamy do czynienia z klasycznym konfliktem interesów. Gdyby zdarzył się on w którymkolwiek z krajów Europy Zachodniej albo dotyczył któregokolwiek polityka prawicy w Polsce, to natychmiast stanowiłby powód do burzy medialnej i "rozszarpania" tego funkcjonariusza publicznego. Jedyną osobą, która - jak widać - ma do tej pory prawo być poza cywilizowanymi standardami, jest Leszek Balcerowicz. Czy te zeznania potwierdzają jednak wersję o istnieniu konfliktu interesów? - Zeznania tylko rozjaśniają fakty, ponieważ konflikt interesów jest widoczny gołym okiem i bez tych zeznań. Służą one jeszcze lepszemu uwidocznieniu tego konfliktu, który wynika z samej istoty sytuacji. Z zeznań wyłaniają się dwa ciekawe elementy. Pierwszy to całkowicie zagmatwana sytuacja prawna Leszka Balcerowicza w fundacji CASE. W 1997 r. w sposób - jak się wydaje - pozastatutowy zawiesił swoją działalność, ale pozostawał w jej władzach, co sam potwierdza na swojej stronie internetowej. W roku 2001 zrezygnował z funkcji we władzach fundacji, ale nie zrezygnował z członkostwa we władzach. Dzisiaj świadkowie twierdzą, że nie było to od strony prawnej możliwe, co z punktu widzenia ustawy o fundacjach budzi poważne wątpliwości. Drugi wątek to wypowiedzi poszczególnych świadków, którzy jak ognia unikają zdefiniowania pojęcia konfliktu interesów, a jednocześnie twierdzą z żarem w oczach, że w przypadku ich idola konflikt interesów nie miał miejsca. Mamy tutaj oczywistą sprzeczność: "Nie wiem, co to jest konflikt interesów, ale wiem, że nie dotyczy on Leszka Balcerowicza". Dziś kolejne przesłuchania. Przed komisją nie stawi się prezes Pekao SA Jan Krzysztof Bielecki. - Podjęliśmy decyzję o usprawiedliwieniu jego nieobecności, choć sytuacja jest bardzo dwuznaczna. Rzecz w tym, że był to termin z nim uzgodniony. Świadek został zawiadomiony odpowiednio wcześniej i nagle bez zażenowania informuje, że istnieje dwa miesiące wcześniej umówione spotkanie, na którym jego obecność jest niezbędna. Usprawiedliwienie to widoczny objaw nadzwyczajnie dobrej woli ze strony komisji. Pytanie tylko, czy nie zostanie ona cynicznie wykorzystana, bo mieliśmy już do czynienia z sytuacją, że grupa świadków z zarządu fundacji CASE poprosiła o przesunięcie terminu przesłuchania ze względu na konieczność stosownego przygotowania się do niego. W tym czasie zdążyła zorganizować konferencję prasową, polemiczną, a miejscami agresywną wobec komisji. A czego komisja będzie się chciała dowiedzieć od prezesów spółek CASE Doradcy i CeDeWu? - Będziemy chcieli poznać więcej szczegółów o powiązaniach finansowych tych spółek z sektorem bankowym, ale także poznać wiedzę ich prezesów na temat relacji między Leszkiem Balcerowiczem a fundacją CASE. Na jutro planowane było przesłuchanie Leszka Balcerowicza. Sądzi Pan, że prezes NBP "przestraszy się" dezyderatu komisji i zmieni zdanie? - Na jutro planowane jest przesłuchanie obywatela o nazwisku Leszek Balcerowicz. Chciałbym mieć nadzieję, że prezes Balcerowicz nie postawi się ponad prawem, ale wbrew twierdzeniom jego żony okaże się zwykłym człowiekiem i jak każdy inny obywatel stawi się na przesłuchanie. Gdyby miało być inaczej, byłaby to sytuacja demoralizacji publicznej i musiałaby się spotkać ze stosowną reakcją komisji śledczej. Tymczasem cały świat przeczytał w "Financial Times" list 20 ekonomistów, którzy stanęli "w obronie" Balcerowicza i sprzeciwili się wzywaniu go przed komisję śledczą, pisząc, że jest to krok wymierzony w niezależność banku centralnego w Polsce... - Jak wiemy z wypowiedzi przynajmniej jednego z sygnatariuszy tego listu, niektórzy z nich nie wiedzieli, co podpisują. Była to reakcja stadna w obronie kolegi z międzynarodowych konferencji i seminariów, ale całkowicie sprzeczna z istotą wydarzeń. Fakty są takie, że Leszek Balcerowicz wzywany jest na przesłuchanie jako świadek w kwestii jego konfliktu interesów jako przewodniczącego KNB. Autorzy listu piszą natomiast o naruszaniu niezależności banku centralnego i destabilizacji polityki pieniężnej. Nie wiedzą przy tym, że ustawa o sejmowej komisji śledczej pozwala nawet postawić prezesa NBP przed Trybunałem Stanu. Gdyby mieli protestować, powinni to robić, kiedy ta ustawa była uchwalana. Ale oczywiście oni tego nie wiedzieli i nie wiedzą. Wiedzą tylko, że mają fajnego kolegę. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik", 2006-09-14

Autor: ea