Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Komu zależy na upadłości narodowego przewoźnika

Treść

W ciągu pięciu lat Polskie Linie Lotnicze LOT miały aż 11 prezesów pochodzących faktycznie z politycznego nadania. Każda zmiana kierownictwa spółki pociągała za sobą także wymianę ludzi na niższych stanowiskach kierowniczych. W ostatnich latach tylko w jednym roku PLL LOT wykazały zysk. Dziś, choć mogłyby korzystać z dobrego geograficznego położenia kraju, z doskonale wykwalifikowanych pracowników, którzy średnio kosztują dwa i pół razy mniej niż pracownicy w zachodnich liniach, to spółka znajduje się na krawędzi bankructwa, a jej majątek trwały jest wyprzedawany. Firma źle zarządzana, wykańczana finansowo, która wyprzedaje swój majątek i likwiduje połączenia m.in. z powodu braku samolotów - spółkę w takim stanie rząd chce sprywatyzować, a może raczej w tej sytuacji oddać za bezcen. Minister Skarbu Państwa Aleksander Grad, pytany w ubiegłym tygodniu o zainteresowanie inwestorów zakupem akcji LOT, stwierdził, iż resort dopracowuje strategię prywatyzacji. Zaznaczył, że widoczne jest w tej chwili ożywienie na europejskim rynku. A prywatyzację spróbuje sfinalizować pod koniec bieżącego bądź na początku 2012 roku.
Z ożywienia na rynku mógłby korzystać sam LOT. Firma jest jednak w katastrofalnej sytuacji finansowej, a jej majątek trwały jest wyprzedawany. W sytuacji gdy prezesi LOT zmieniają się jak w kalejdoskopie, trudno jednak o realizację spójnej wizji rozwoju firmy. Na początku marca zarząd spółki poinformował o nowej strategii działania na najbliższe lata, w której przyjęto m.in. stworzenie w Warszawie punktu tranzytowego na linii Wschód - Zachód i dalszy rozwój siatki połączeń w kierunku wschodnim i dalekowschodnim
Zmiany kierownictwa są prawdziwym utrapieniem tej firmy. W ciągu 5 lat LOT miał aż 11 prezesów. W dużych liniach lotniczych nie jest niczym nadzwyczajnym, iż na czele spółki musi stać osoba legitymująca się wieloletnim stażem pracy w firmie - w niemieckiej Lufthansie 20-letnim. Ale nie w PLL LOT. Kolejni prezesi przynoszeni byli w teczkach, a do tego o lotnictwie mieli zazwyczaj niewiele większe pojęcie niż przeciętny pasażer samolotu. Były prezes LOT Sebastian Mikosz, który na czele firmy stanął w 2009 roku, a więc już za kadencji ministra Aleksandra Grada, zarówno nie miał doświadczeń stricte menedżerskich, jak i nie legitymował się nawet wyższym wykształceniem. W 2004 r. Mikosz został odwołany z funkcji wiceprezesa Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych, gdy jej rada nadzorcza dopatrzyła się u niego m.in. właśnie braków w wykształceniu. Obecny prezes Marcin Piróg - wybrany na to stanowisko w październiku ubiegłego roku - również przychodził do LOT jako osoba nieznająca rynku przewozów lotniczych. Odpowiednie koneksje w resorcie ministra Grada już jednak posiadał, gdyż wcześniej przez kilka miesięcy był prezesem Ruchu. Poprzednio przez kilka lat zajmował się produkcją piwa jako prezes Carlsberg Polska.
Wysysanie pieniędzy
Wraz ze zmianą prezesa następował także desant nowych kadr na kierownicze stanowiska niższego szczebla. A dla niektórych kierowników należało stworzyć jakieś nowe komórki, aby mieli czym zarządzać. Kolejni prezesi LOT mieli też pomysły, aby zamiast korzystać ze sztabu zatrudnionych pracowników, wynajmować szereg firm doradczych i konsultingowych. Do negocjacji z pracownikami m.in. układu zbiorowego pracy były prezes Sebastian Mikosz wynajął firmę BPI Polska, w której dyrektorem zarządzającym był Michał Kurtyka, znajomy Mikosza ze szkolnych lat. Liczbę podobnych do BPI firm, które "doradzają", a faktycznie wysysają pieniądze z LOT szacuje się na 44, choć było już gorzej, gdyż w przeszłości doliczono się ich nawet 77.
Na "doradzanie" w PLL LOT załapał się także obecny etatowy doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego - Jan Lityński. W latach 2008-2010 był doradcą zarządu PLL LOT do spraw społecznych i mediatorem sporów. Związki zawodowe z LOT o "mediacjach" Lityńskiego, łagodnie mówiąc, dobrego zdania nie mają. - Nie wnosił niczego, na niczym się nie zna - usłyszeliśmy. Nie przeszkodziło to jednak obecnemu doradcy prezydenta w inkasowaniu wielotysięcznego wynagrodzenia. Jak się dowiedzieliśmy, usługi "mediatora" Lityńskiego zostały zaoferowane związkom zawodowym także za kadencji obecnego prezesa LOT Marcina Piróga. Osoba Lityńskiego nie jest jedyną, która łączy Pałac Prezydencki z LOT. Brat prezesa Piróga - Maciej Piróg, jest społecznym doradcą prezydenta Komorowskiego do spraw służby zdrowia.
Wynajmowanie przez zarząd firm i osób z zewnątrz do rozmowy z pracownikami jest dla sytuacji w LOT bardzo znamienne. W pismach, jakie trafiają na biurka posłów, przedstawiciele związków zawodowych skarżą się, iż zarząd LOT z pracownikami rozmawiać nie potrafi i odnosi się do nich z pogardą. Pracownikom, którzy zgłaszali zarządowi problemy i sposoby ich rozwiązania, grożono zwolnieniami. Za prezesury Sebastiana Mikosza zwolniono z pracy liderów organizacji zakładowych, i to w momencie, kiedy związki zawodowe rokowały zmiany zakładowego układu zbiorowego pracy.
O tym, co się w spółce dzieje, pracownicy PLL LOT dzisiaj rozmawiać nie chcą. Są zastraszeni i obawiają się represji w postaci zwolnień. Do końca lutego musieli podpisać zobowiązanie o niewypowiadaniu się o sytuacji w firmie.
LOT się zwija
W jednym z zapytań, które trafiło do posłów, by skierowali je do ministra skarbu, związkowcy pytają, dlaczego LOT jest na granicy bankructwa, skoro od kilkunastu lat miał wyższe ceny biletów niż w zachodnich liniach lotniczych, a przy tym wyższe zapełnienie miejsc w samolotach przy jednocześnie niższych kosztach pracy. Piloci LOT są tańsi o blisko 30 proc. niż na zachodzie Europy, stewardesy prawie trzykrotnie, a mechanicy czterokrotnie. Szacuje się, że ogółem koszty pracownicze są dwa i pół razy mniejsze niż w liniach zachodnich.
Decyzje prezesów z politycznego nadania, niemających wiedzy o rynku lotniczym, czy też transferowanie pieniędzy do firm doradczych zrobiły jednak swoje. Tragiczne w skutkach dla spółki okazało się m.in. podpisanie w 2008 roku, za prezesury nieżyjącego już Dariusza Nowaka, kontraktów paliwowych. Obowiązujący przez dwa lata kontrakt obligował LOT do płacenia za paliwo nawet dwa razy więcej, niż płacili jego konkurenci. Kontrakt - i to tak długi - zawarto, gdyż zarząd przyjął, że ceny paliwa będą w tamtym czasie nadal rosnąć. Stało się jednak odwrotnie. Nietrafionych decyzji zarządów firmy można by przytaczać wiele.
Podejmowane były także działania zmierzające do rezygnacji z części rynku. Podczas urzędowania przedostatniego prezesa LOT Sebastiana Mikosza w lecie ubiegłego roku poinformowano o likwidacji, od końca października, połączeń z Krakowa i Rzeszowa do Chicago. Ówczesny rzecznik LOT Jacek Balcer tłumaczył, iż analizy wykazały, że połączenia te są nierentowne. Taki ruch LOT zbulwersował krakowskich radnych, którzy nawet przyjęli specjalną rezolucję, wyrażając oburzenie zapowiedzianą likwidacją połączeń. Rejsy z Krakowa cieszyły się dużą popularnością, gdyż górale regularnie odwiedzali swoje rodziny w Chicago. Likwidację połączenia starano się także tłumaczyć zbyt krótkim pasem startowym na lotnisku w Balicach. Przy wyższej temperaturze powietrza, gdy silniki dysponują mniejszą mocą, maszyna musiała być odpowiednio lżejsza, a więc nie mogła wystartować z kompletem pasażerów. W bezpiecznym starcie miały przeszkadzać rosnące za pasem startowym drzewa, których nie można było wyciąć, gdyż m.in. były kłopoty ze znalezieniem ich właściciela. Kępka drzew nie przeszkodziła jednak, by w reakcji na rezygnację LOT z wiernych klientów rynek zajęła firma Air Italy Polska, która postanowiła od połowy kwietnia uruchomić połączenie i zarabiać na wożeniu górali za ocean. Zareagowali również Ukraińcy, podejmując decyzję o uruchomieniu połączenia z Krakowa do Kijowa, gdzie pasażerowie będą mogli przesiąść się na lot do Chicago. Rezygnacja z tego rynku zbulwersowała związki zawodowe, a sprawa w ciągu miesiąca miałaby zostać zgłoszona do organów ścigania. - To jest działanie na szkodę spółki. W tej sprawie złożymy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa - powiedziała nam mecenas Joanna Modzelewska, przewodnicząca Związku Zawodowego Pilotów Liniowych PLL LOT.
Trwały dyskusje o przywróceniu połączenia. Nie jest jednak tajemnicą, iż LOT brakuje samolotów, tym bardziej po uruchomieniu pod koniec ubiegłego roku połączenia do Hanoi. Przekładane są także terminy na dostarczenie spółce maszyn dalekiego zasięgu. Pierwszy z zamówionych Boeingów 787 Dreamliner ma zostać przekazany LOT w kwietniu przyszłego roku, a kolejne cztery - w okresie od sierpnia do listopada 2012 roku. Obecny prezes Marcin Piróg zdecydował także o nieprzedłużeniu kontraktu na pięć embraerów, które mogą latać na krótszych trasach, co znowu niekorzystnie wpłynie na organizację planu lotów w sezonie letnim.
Wysoce niepokojące zdarzenia w firmie sprawiły, iż na biurka wszystkich posłów trafiły pytania z różnych związków zawodowych w PLL LOT o sytuację w spółce, które należałoby zadać właścicielowi, czyli ministrowi skarbu. O debatę w sprawie sytuacji w PLL LOT na rozpoczynającym się w środę posiedzeniu Sejmu wnioskowała opozycja. O tym, czy się ona odbędzie, zdecydują posłowie rządzącej koalicji PO - PSL.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2011-03-14

Autor: jc