Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kompromitacja Tuska

Treść

Donald Tusk skompromitował się, relacjonując wczoraj przebieg dochodzenia i ustalenia śledczych w sprawie katastrofy polskiego Tu-154M. Jedno jest pewne. Po 20 dobach od katastrofy rząd PO - PSL utrzymuje, że nie wie absolutnie nic na temat jej przyczyn. Szef rządu nie był nawet w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy polskie służby zabezpieczyły dane znajdujące się w telefonach i laptopach prezydenta i generałów.
Po raz pierwszy od tragedii pod Katyniem premier Donald Tusk zabrał głos na konferencji prasowej. Wyjaśniał między innymi, dlaczego do tej pory Polska nie wystąpiła do strony rosyjskiej, aby to nasze służby przejęły całość bądź część śledztwa w sprawie katastrofy samolotu z prezydentem na pokładzie. Pozwala na to 13. załącznik konwencji chicagowskiej o przejęciu śledztwa w sprawie katastrofy. - Jeśli chodzi o załącznik 13. do konwencji chicagowskiej, państwo może wystąpić do drugiego państwa o przejęcie części lub całości śledztwa i prokurator Seremet oraz komisja będą jeszcze analizowały, jak sądzę, tego typu potrzebę - powiedział premier Donald Tusk. Zaznaczył, że dotychczas współpraca między Polską a Rosją przebiega prawidłowo, lecz można było sobie wyobrazić sytuację, iż Polska występuje do Rosji o przejęcie śledztwa, Rosja - mając do tego prawo - odmawia, a następnie współpraca jest już gorsza. - Jeśli tej dobrej współpracy nie będzie, Rosjanie z racji zapisów konwencji mają wszystkie atuty w ręku. Jeśli Rosjanie uparliby się, żeby na podstawie obowiązujących przepisów utrudnić nam pracę, to mogliby to zrobić. Nie ma tego typu zdarzeń - argumentował Tusk. W rozumowaniu premiera trudno jednak znaleźć logikę. A argumenty o nieprzejęciu przez nas od Rosjan śledztwa można jedynie traktować jako nieudolną próbę tłumaczenia się szefa rządu z oczywistego zaniedbania tej sprawy.
Bo dlaczego Rosjanie mieliby nie pozwolić na przejęcie przez Polskę śledztwa dotyczącego przecież katastrofy lotniczej, w której zginęli prezydent Polski, dowódcy wszystkich formacji wojskowych, szefowie najważniejszych urzędów w kraju, czołowi politycy? Zapewne dla Rosjan jest oczywiste, że gdyby podobna tragedia ich dotknęła, to sami chcieliby prowadzić śledztwo w tej sprawie. Tym bardziej trudno przyjąć argument, iż w odwecie za zrozumiałe przecież w tych okolicznościach wystąpienie przez nas o przejęcie śledztwa mieliby pogorszyć współpracę z nami. Poza tym w interesie Rosji leży rzetelne wyjaśnienie przyczyn katastrofy, chociażby z powodu, że to na ich terytorium zginął prezydent obcego państwa. Ponadto każda oznaka braku współpracy i chęci wyjaśnienia przyczyn katastrofy jedynie mogłaby potwierdzać podejrzenia, iż w sprawie katastrofy Rosja nie ma czystego sumienia.
Dymisje po konsultacji z prezydentem
Szef rządu zapowiedział, że wszelkie decyzje w sprawie ewentualnego pociągnięcia do odpowiedzialności tych, którzy w sprawie katastrofy zawinili, zostanie odłożona do czasu wyboru nowego prezydenta RP. - Będę także chciał poczekać na wyjaśnienie przynajmniej części okoliczności katastrofy, tak aby mieć prawdziwą wiedzę, a nie domysły o zakresie odpowiedzialności politycznej urzędników państwowych czy wojskowych. Jak sadzę, ewentualne decyzje będą tak czy inaczej po wyborach prezydenckich. Tego typu decyzje, także ze względu na przyszłość, powinny być konsultowane z nowym prezydentem - mówił premier Tusk. Zaznaczył, że zarzuty formułowane pod adresem ministra obrony narodowej Bogdana Klicha są przedwczesne.
Premier ogłosił również, że przyjął rezygnację Edmunda Klicha, a w jego miejsce nowym szefem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych został minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller.
Zadaniem komisji będzie przygotowanie końcowego raportu na temat polskiej oceny przyczyn katastrofy. Edmund Klich pozostał jednocześnie na funkcji akredytowanego przy rosyjskiej komisji badającej przyczyny tragedii. Jako akredytowany uczestniczy we wszystkich postępowaniach podejmowanych przez stronę rosyjską i ma prawo dostępu do wszelkich czynności i materiałów, które w tej sprawie badają Rosjanie.
Według premiera, z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że przyczyną katastrofy samolotu nie była ani awaria maszyny, ani eksplozja na pokładzie. Szef rządu ujawnił, iż moment zatrzymania pracy urządzeń na pokładzie samolotu wskazuje, że maszyna mogła spaść na ziemię o godzinie 8.41, czyli kwadrans wcześniej, niż do tej pory podawano. Pytany, czy nasze służby specjalne zabezpieczyły dane znajdujące się w telefonach i laptopach prezydenta i generałów, odpowiedział jedynie, że Rosjanie zwrócili telefony, laptopy oraz dokumenty, które miały przy sobie ofiary katastrofy. W tym także telefon komórkowy prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nie udzielił jednak jednoznacznej odpowiedzi, czy te wrażliwe dane zostały na czas zabezpieczone i Rosjanie nie zdążyli ich skopiować. Również pytania w sprawie zabezpieczenia wizyty prezydenta przez funkcjonariuszy BOR kwitował wymijającymi odpowiedziami. - Nie ma takiego obyczaju, żeby polskie służby wyjeżdżały wcześniej i sprawdzały wszystkie okoliczności lądowania. Nie sądzę, aby lotniska, na których lądujemy, były wcześniej szczegółowo sprawdzane przez polskie służby - powiedział.
Informacje w sprawie działań podjętych przez rząd po katastrofie polskiego Tu-154M oraz tych zmierzających do wyjaśnienia przyczyn tragedii Tusk wraz z ministrami ma dzisiaj przedstawić w Sejmie.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2010-04-29

Autor: jc