Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Komorowski ogłosił zanim zdecydowała komisja

Treść

Posiedzenia hazardowej komisji śledczej nie będą zwoływane do 7 lipca, czyli do zakończenia kampanii wyborczej. Wszyscy posłowie komisji porozumieli się wczoraj co do tego, że nikt z nich do tego czasu nie będzie wnioskował, by śledczy zebrali się na posiedzeniu. Sejm znowelizował wczoraj uchwałę o komisji śledczej, przedłużając jej pracę do 30 września.
Działalność hazardowej komisji śledczej nie została formalnie zawieszona i jej posiedzenia nie będą zwoływane jedynie na czas kampanii wyborczej. W tym czasie Prawo i Sprawiedliwość będzie miało sposobność zgłoszenia nowego przedstawiciela do komisji w miejsce tragicznie zmarłego Zbigniewa Wassermanna, a nowy członek będzie miał czas, by zapoznać się ze wszystkimi tomami dokumentów w sprawie. Pamięć Zbigniewa Wassermanna komisja uczciła wczoraj minutą ciszy.
- Cieszę się, że udało się doprowadzić do konsensusu, że komisja nie będzie zwoływać posiedzeń, a jednocześnie nie pozbawiamy się dostępu do materiału dowodowego i będziemy mogli spokojnie opracować to, co mamy, i wrócić do prac po 7 lipca - powiedziała Beata Kempa (PiS).
Czasowe niezwoływanie posiedzeń oznacza, że nie przeszedł wniosek przewodniczącego komisji Mirosława Sekuły, aby formalnie zawiesić prace komisji do 30 czerwca. Sekuła dał się już poznać jako zwolennik rozwiązania wszystkich komisji śledczych, czego powodem miała być katastrofa pod Smoleńskiem i przyspieszone wybory prezydenckie. Zrealizowanie wniosku przewodniczącego Sekuły mogło za sobą pociągnąć poważne komplikacje w pracach śledczych, jeszcze bardziej utrudniając prace komisji, które Platforma Obywatelska chciałaby jak najszybciej zablokować.
Według Biura Analiz Sejmowych śledczy mogli zawiesić swoje prace na dwa sposoby. Pierwszy - formalny sposób, w związku z postępowaniem, które w tej samej sprawie prowadzi prokuratura. I drugi - nieformalny, czyli po prostu przez jakiś czas nie zwoływać posiedzeń.
Franciszek Stefaniuk (PSL) zwracał jednak uwagę, że przerwanie prac nie ma związku z toczącym się śledztwem prokuratury, a Beata Kempa (PiS) i Bartosz Arłukowicz (Lewica) podnosili, że formalne zawieszenie prac komisji może sprawić, iż przez okres zawieszenia prokuratura nie będzie chciała przekazywać śledczym - skoro komisja nie funkcjonuje - materiałów z prowadzonego śledztwa w sprawie hazardowej. Tym samym śledczy nie mogliby się w czasie przerwy w zwoływaniu posiedzeń zapoznawać z nowymi, ważnymi materiałami, na które ciągle czekają.
Beata Kempa zwracała uwagę, że w tej chwili do prokuratury z Centralnego Biura Śledczego wpływają niezwykle istotne materiały, do których sejmowi śledczy powinni mieć wgląd.
Gdy śledczy jeszcze dochodzili do konsensusu, do kiedy i na jakich zasadach ogłosić przerwę w pracach komisji, decyzję obwieszczał już marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Na konferencji prasowej w trakcie posiedzenia komisji Komorowski stwierdził, że w związku z planowaną przerwą w pracach komisji hazardowej na okres kampanii wyborczej termin zakończenia jej prac zostanie przesunięty na koniec września. Marszałek poinformował, że sprawę tę przedyskutowano na posiedzeniu Prezydium Sejmu.
Ogłoszenie przez marszałka Sejmu decyzji jeszcze przed postanowieniem komisji śledczej oburzyło Beatę Kempę. - Po co my, panie przewodniczący, w ogóle procedujemy? Mamy chyba w naszym kraju jeden ośrodek decyzyjny. I tak naprawdę podarujmy sobie w takim przypadku procedowanie - mówiła podczas posiedzenia komisji Beata Kempa.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2010-04-30

Autor: jc