Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Komendant "Szary"

Treść

Generał brygady w stanie spoczynku Antoni Heda "Szary", jego przebyta droga życiowa i dokonania pokazują, że współtworzył historię, był jej aktywnym budowniczym. Dla młodych ludzi stał się symbolem hasła drogiego każdemu Polakowi: "Bóg, Honor, Ojczyzna". Od zawsze tożsamość narodowa winna opierać się na pamięci. Wrogowie zewnętrzni i wewnętrzni, których nie brakuje, usilnie pracują nad tym, by Polacy utracili poczucie polskości i przynależności do Narodu Polskiego, bo pamięć to także dzieje narodowe i dzieje państwowości. Od zawsze historię tworzyli i tworzą konkretni ludzie. Od dobrych kilku lat - taka jest nieubłagana kolej rzeczy - żegnamy przedstawicieli pokolenia, które jeden z pisarzy nazwał eufeministycznie "Kolumbami rocznika 20.", ukształtowanego oraz wychowanego przez II Rzeczpospolitą i w niej. Dla wszystkich każde takie odejście to niepowetowana strata, gdyż tracimy bezpowrotnie, jako Polacy, coś niezwykle cennego: wiedzę i doświadczenie o nie tak znów odległej przeszłości. Dziś przychodzi nam pożegnać i oddać hołd człowiekowi, który nie tylko jest reprezentantem tego tragicznie doświadczonego w XX wieku pokolenia, ale i świadkiem historii. Ochotnik Gdy po 123 latach niewoli "wybuchła" Polska w 1918 r., urodzony 11 października 1916 r. pod Iłżą we wsi Małomierzyce mały Antoni Cheda (dopiero po wyjściu z więzienia, przy wyrabianiu dokumentów pisownię jego nazwiska ustalono jako "Heda") miał już 2 lata. Był piątym z kolei dzieckiem Jana i Antoniny z domu Dziura, parających się uprawą roli. Już po zakończeniu wojny z bolszewicką Rosją jako 7-latek rozpoczął edukację w szkole powszechnej w rodzinnych Małomierzycach, by kontynuować ją w klasach V-VII w Rzeczniowie. W 1931 r. rodzice zadecydowali o dalszym kształceniu na wyższym szczeblu w postaci Kolejowej Szkoły Technicznej w Radomiu. Nie bez perturbacji, po odbyciu praktyk m.in. w parowozowni w Skarżysku-Kamiennej, i ten poziom edukacji został osiągnięty. Zdobyte kwalifikacje technika-mechanika wraz ze specjalistycznymi kursami okazały się przepustką do podjęcia zatrudnienia w dobrze płatnym przemyśle zbrojeniowym, usytuowanym w obszarze Centralnego Okręgu Przemysłowego, a uściślając - w Towarzystwie Starachowickich Zakładów Górniczych SA. Antoni Heda, rozszerzając swoje kwalifikacje zawodowe, kontynuował tamże karierę aż do wybuchu wojny. W tym czasie, w latach 1937-1938, odbył roczną służbę wojskową w Szkole Podchorążych Rezerwy przy 2. DP Leg w 4. pp w pododdziałach wsparcia (broń maszynowa, działka ppanc.). Wyszedł z wojska, uzyskawszy stopień plutonowego podchorążego rezerwy. Niespełna rok później wybuchła wojna, która tak bardzo zaciążyła na całym życiu Antoniego Hedy. Jako pracownik przemysłu wojennego od służby liniowej był wyreklamowany. Miał jedynie przydział do obrony przeciwlotniczej zakładów starachowickich jako dowódca plutonu ckm. Mimo to z własnej inicjatywy wziął udział w kampanii wrześniowej. Odznaczył się w odparciu niemieckiego natarcia na Starachowice 7 września 1939 roku. Następnie ze zdobycznym na wrogu sprzęcie dołączył do 51. pp 12. DP (dowódca gen. Gustaw Paszkiewicz). W jego szeregach walczył do rozwiązania jednostki po nieudanym przełamaniu frontu niemieckiego natarciem na Maziarze - Grabowiec - Rzechów w nocy z 8 na 9 września 1939 roku. Po przedostaniu się na Lubelszczyznę trwał na posterunku w improwizowanych grupach bojowych złożonych z żołnierzy z rozbitych wcześniej formacji w okolicach Chełma Lubelskiego aż do 25 września 1939 roku. Do domu rodzinnego w Małomierzycach zdołał powrócić ostatecznie w połowie października. W konspiracji Narody będące pod obcą dominacją lub okupacją z braku własnej, zorganizowanej w regularną armię siły zbrojnej zmuszone są do poszukiwania dróg odzyskania naturalnych praw do niepodległości i odbudowania własnego państwa wyłącznie poprzez walkę metodami i sposobami partyzanckimi. Jak wiadomo, trzon zbrojny Polski Walczącej z niemieckim i sowieckim okupantem tworzyli żołnierze zgrupowani organizacyjnie w szeregach ZWZ-AK. Dzieje walk partyzanckich i konspiracji dają wiele przykładów wybijania się ponad przeciętność ludzi spoza kręgów zawodowego wojska, osiągania sukcesów mimo braku fachowego przygotowania wojskowego, a w konsekwencji obejmowania nierzadko bardzo wysokich stanowisk dowódczych. Historyk prof. dr Tadeusz Jędruszczak wiele lat wstecz słusznie zauważył, że: "Wyjątkowo ważne miejsce w oddziale partyzanckim zajmował dowódca. Od jego kondycji fizycznej i psychicznej, inteligencji, doświadczenia, samodzielności, siły charakteru i zdolności do przetrwania kryzysów zależał nieraz los oddziału. Najczęściej był on zdany na własne siły, czasami powstawały sytuacje, których nie był w stanie przewidzieć, przeto rozstrzygnąć musiała jego pomysłowość i inicjatywa. Prócz umiejętności walki z nieprzyjacielem, dowódca posiadać musiał umiejętność utrzymania autorytetu we własnym oddziale, konsolidowania oddziału, zapobiegania demoralizacji; łączyć musiał wysokie wymagania, surowość, a nawet bezwzględność z wyrozumiałością dla ludzi i troską o ich sprawy". Przegrana Wojska Polskiego w kampanii wrześniowej 1939 r. w starciu z dwiema potęgami militarnymi - Wehrmachtem oraz Armią Czerwoną - nie załamała bynajmniej młodego 23-letniego pchor. Antoniego Hedy. Jego żarliwy patriotyzm, zaangażowanie bardzo szybko znalazły ujście. Będąc doskonale zorientowany w rejonach, gdzie ukrywano broń, amunicję, sprzęt, nawiązał kontakty z kolegami znanymi mu z lat wcześniejszych. Powstała grupka kilku, może kilkunastu konspiratorów z zadaniem gromadzenia wyposażenia do walki i obejmująca swoim zasięgiem okolice Iłży, Chwałowic, Krzyżanowic, Podkońców. Do lutego 1940 r. zdołano zabezpieczyć: 3 ckm, 10 rkm, ok. 50 kb, bliżej nieokreśloną liczbę amunicji oraz innego sprzętu wojskowego. Świadczy to o zasięgu i włożonej pracy konspiracyjnej. Na przełomie grudnia 1939 r. i stycznia 1940 r. siatka ta została podporządkowana znaczniejszej strukturze konspiracyjnej, jaką była Organizacja Orła Białego, budowana w powiecie iłżeckim w oparciu o członków i działaczy Związku Peowiaków, na bazie tzw. partyzantki pozafrontowej, formowanej oraz szkolonej w warunkach pokoju przez agendy II Oddziału Sztabu Generalnego. Już w styczniu - lutym 1940 r. gros konspiratorów, którzy w oczach niemieckiego okupanta stanowili potencjalne zagrożenie, poddanych zostało masowym represjom. Dotknęły one przede wszystkim ludzi cieszących się autorytetem. Aresztowania wśród polskich elit zakończyła wielka egzekucja ok. 360 osób w Borze (13-15.02.1940 r.). W marcu 1940 r. pchor. Antoni Heda "Ząb" podporządkował się ze swoją organizacją i został zaprzysiężony przez wysłanników ZWZ ze Starachowic. Stamtąd nadchodziły też pierwsze rozkazy, zalecające szczególną ostrożność przy werbunku nowych kadr. W kwietniu 1940 r. w ramach Akcji AB nastąpiła kolejna fala aresztowań w powiecie iłżeckim, w trakcie której zatrzymano wielu prominentnych działaczy podziemia. 29 czerwca 1940 r. większość z nich (760 osób) została stracona w wielkiej egzekucji na Brzasku k. Skarżyska-Kamiennej. Wszelka aktywność nosząca znamiona konspiracji zamarła, porwały się nici i kontakty w podziemiu, gdy na dodatek dotarły wieści o niemieckich zwycięstwach na froncie zachodnim. Podchorąży Antoni Heda pod wpływem tych wydarzeń poczuł się zagrożony. Postanowił dotrzeć do Rumunii i dalej do formowanych na obczyźnie Polskich Sił Zbrojnych. Budowane z mozołem przez siebie i współtowarzyszy walki podwaliny przyszłej konspiracji postanowił przekazać w ręce por. Stanisława Piaska "Granita", który przybył odbudować nadwątlone struktury ZWZ w okolicach Iłży. W lipcu 1940 r. wespół z por. Antonim Dziurą "Stenem" podjęli próbę przekroczenia granicy niemiecko-sowieckiej na Bugu. Wyprawa okazała się nieudana. Wpadli w ręce sowieckich pograniczników, a następnie zostali przejęci przez funkcjonariuszy zbrodniczego NKWD w twierdzy brzeskiej. Po wielomiesięcznych "badaniach" zapadły wyroki skazujące na zsyłkę. Tylko przytomność umysłu uratowała naszego bohatera od poniewierki i śmierci na "nieludzkiej ziemi". Sprokurował donos na siebie za pośrednictwem polskiego Żyda Nowaka, znanego z haniebnej działalności szpicla w więzieniu brzeskim. Już z transportu w Kazaniu Antoni Heda został ponownie sprowadzony do dotychczasowego miejsca odosobnienia w celu kontynuowania śledztwa. Tym razem ratunek nadszedł, choć nie do końca, z najmniej spodziewanej strony. Wybuch 22 czerwca 1941 r. wojny niemiecko-sowieckiej doprowadził bowiem do szybkiego opanowania Brześcia przez Wehrmacht. Postępy wojsk niemieckich uniemożliwiły wymordowanie więźniów, jak to miało miejsce w wielu innych miejscach latem 1941 roku. Przy przekraczaniu Bugu dopiero co uwolniony Antoni Heda natknął się na patrol Feldpolizei. Uznany za sowieckiego żołnierza dostał się do stalagu 107 pod Terespolem. Przyszło mu wegetować kolejne miesiące i być świadkiem rozlicznych niegodziwości. W połowie grudnia 1941 r. pchor. Heda podjął udaną ucieczkę. Pozwoliła ona na powrót w rodzinne strony, dokąd dotarł schorowany i wycieńczony. Wybitny partyzant Po dojściu do siebie Antoni Heda odnowił utracone kontakty konspiracyjne. Został desygnowany przez komendanta obwodu Iłża rtm. Aleksandra Michałowskiego "Jasieńczyka" na stanowisko zastępcy komendanta podobwodu "Dolina", por. Stanisława Piaska "Granita". Z szeregu relacji wynika, że pojawienie się Antoniego Hedy "Szczupaka" zintensyfikowało diametralnie działalność AK w Iłży i okolicznych gminach. Posługując się podrobionymi dokumentami, sumiennie inspekcjonował podległe sobie placówki w terenie. W połowie 1942 r. (wg innych źródeł już wiosną 1942 r.) przejął kierowanie podobwodem "Dolina" po poprzedniku, który podjął decyzję o opuszczeniu szeregów AK i przejściu do Batalionów Chłopskich. Epizod ten był pokłosiem głębokich podziałów w powiecie iłżeckim w konspiracji antyniemieckiej, inspirowanych w dużej mierze wybujałymi ambicjami lokalnych działaczy ruchu ludowego, wrogo nastawionymi do koncepcji scalania, sprzeciwiającymi się podporządkowaniu swojego dorobku strukturom wojskowym (przykład to meandry zgrupowania partyzanckiego Jana Sońty "Ośki"), szerzącymi partyjniactwo. Jako komendant "Doliny", już będąc podporucznikiem, Antoni Heda znalazł się w swoim żywiole. W pełni rozwinął niewątpliwe talenty organizacyjne. Przedsięwziął szereg działań w celu rozbudowy struktur terenowych, m.in.: szkolenia w konspiracyjnej podchorążówce i szkole podoficerskiej, zabezpieczenia od strony kontrwywiadowczej przed penetracją sieci konfidencjonalnej wroga, przygotowania i rozwinięcia całości sił do tzw. POT (powstańcze opanowanie terenu). Warto dodać, że batalion wystawiony przez podobwód "Dolina" był planowany do użycia na Radom. Okazał się niejednokrotnie inspiratorem i architektem wielu przedsięwzięć dalece wykraczających poza wytyczne zwierzchników. Widać to wyraźnie na przykładzie współpracy i współdziałania w czerwcu - lipcu 1943 r. ze Zgrupowaniem Kedywu pod dowództwem por. Jana Piwnika "Ponurego", które tocząc ciężkie walki z obławami, weszło w obręb jurysdykcji ppor. "Szarego". Jego zdolności zostały dostrzeżone i docenione w komendzie obwodu z siedzibą w Starachowicach. Jego bezpośredni przełożony kpt. Jan Wojciechowski "Jaś" wyrażał się w superlatywach o swoim podwładnym. Okazało się to pomocne u schyłku lipca 1943 r., gdy trzech jego żołnierzy (czwarty zdołał zbiec) jako przewodnicy zgrupowania "Ponurego", w niedoszłej do skutku akcji iłżeckiej, wpadło w ręce niemieckie. Ten fakt okazał się kolejnym przełomowym w konspiracyjnej biografii Antoniego Hedy. Nie bacząc na trudności, zaktywizował do próby uwolnienia aresztowanych nie tylko wybrany zespół żołnierzy z "Doliny", ale komórki obwodowe, nade wszystko wywiad Zdzisława Lisa "Elskiego". W efekcie w nocy z 6 na 7 sierpnia 1943 r. przeprowadził akcję rozbicia aresztu śledczego w Starachowicach, zakończoną pełnym sukcesem. Z uwolnionych zostaje sformowany oddział leśny Kedywu pod dowództwem ppor. Zygmunta Kiepasa "Krzyka", ale pod "opieką" kwatermistrzowską i szkoleniową komendanta podobwodu "Dolina". Wtedy też podjął ostatecznie decyzję, aby przekazać kierowanie konspiracją por. Marianowi Wujkiewiczowi "Judymowi", a samemu przejść do partyzantki. Akcja starachowicka zamyka właściwie okres pracy konspiracyjnej, a rozpoczyna legendarną epopeję partyzancką "Szarego". Podporucznik Antoni Heda już we wrześniu 1943 r. decyduje się na podjęcie kroków zaczepnych przeciwko niemieckiemu okupantowi. W rezultacie dochodzi m.in. 15 września 1943 r. do rozbicia ochrony majątku Pakosław, 30 października 1943 r. do wypadu do Starachowic i przejęcia zawartości kasy Zakładów HGW w wysokości 2,5 mln zł GG. W tych akcjach uwidaczniają się cechy dowódcze "Szarego", m.in. dbałość o relacje z ludnością cywilną, zapobieganie rekwizycjom. Każde przedsięwzięcie militarne jest przez niego planowane drobiazgowo, wręcz pedantycznie, następnie omawiane w wąskim gronie kadry. Oddział otrzymuje informację o celu ataku i zadaniach dopiero przed wymarszem. Podporucznik "Szary" uwrażliwia podkomendnych na próby przeniknięcia wrogiej agentury. Podejmowane kroki są akceptowane w całej rozciągłości przez por. "Ponurego", pełniącego wciąż funkcję szefa Kedywu w Okręgu "Jodła". Znajduje to wyraz w udziale oddziału w koncentracji 10-11 listopada 1943 r. na Szczytniaku, na której zapadnie ważka decyzja o przejęciu przez ppor. "Szarego" prerogatyw poległego kilka tygodni wcześniej por. Waldemara Szwieca "Robota" na obszarze powiatu koneckiego. Ma to też ścisły związek z przemianami wewnątrzorganizacyjnymi AK. Pion partyzancki (oddziały leśne) zostaje wydzielony z Kedywu i podporządkowany strukturom terenowym. Podporucznik "Szary" na czele swojej skadrowanej kompanii zostaje przekształcony organizacyjnie w oddział dyspozycyjny Inspektoratu Starachowickiego. Stamtąd otrzymuje rozkazy odnośnie do kierunków działania, wsparcie wywiadowcze, kontakty z konspiracją terenową, jak również rozszerza obszary operacji partyzanckich od wiosny 1944 r. na powiat konecki. W nocy z 25 na 26 marca 1944 r. cały oddział, wsparty zmobilizowanymi na czas akcji żołnierzami podobwodu "Wola", dokonuje uderzenia na wartownię Zakładów HGW w Starachowicach, bronioną przez ukraiński Werkschutz. Przedsięwzięcie kończy się połowicznym sukcesem. Nie osiągnięto założonego celu zdobycia magazynu broni z powodu braku czynnika zaskoczenia. Walka została przerwana rozkazem dowódcy, by nie doprowadzić do niepotrzebnych strat. Umiejętność wyprowadzenia podległych sobie ludzi z opresji, którą jeszcze wielokrotnie potwierdzi, to zdecydowany walor warsztatu dowódczego ppor. "Szarego". Niepowodzenie to powetował sobie w miesiąc później, 24 kwietnia 1944 r., eliminując pod Marculami w zasadzce pluton Forstschutzu (straży leśnej). Wcześniej, 1 kwietnia 1944 r., wyprowadził oddział z obławy pod Jeleńcem po całodniowej walce, a w 3 dni później wymusza koło leśniczówki Kurzacze w lasach starachowickich odwrót innej grupy żandarmów. Patrole i wydzielone grupy "szaraków" dokonują także szeregu drobnych "robót partyzanckich" o charakterze zaopatrzeniowym, utrudniania eksploatacji gospodarki przez okupanta, zwalczania uciążliwego dla ludności bandytyzmu, akcji likwidacyjnych z wyroku sądów podziemnych, karania współpracowników władz okupacyjnych różnej maści itp. W sytuacjach kryzysowych komendant "Szary" swoim osobistym przykładem wprowadzał spokój wśród bardziej bojaźliwych i mniej odpornych na odgłosy walki podkomendnych. Dbałością o potrzeby prostego strzelca zjednywał sobie ludzi. Cieszył się niekłamanym autorytetem i szacunkiem zbudowanym na wzajemnym zaufaniu. Ryszard Wójcik "Nasz Dziennik" 2008-02-21

Autor: wa