Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Komenda sprawdza, dlaczego policja nie interweniowała

Treść

W czwartkowy wieczór przy krzyżu pod Pałacem Prezydenckim doszło do wyjątkowo bulwersującego zdarzenia. Według relacji świadka zajścia, policja nie reagowała na agresywne zachowania grupy młodych osób ostentacyjnie przeszkadzających modlącym się w intencji Ojczyzny i ofiar katastrofy. Po interwencji "Naszego Dziennika" rzecznik stołecznej policji Maciej Karczyński poinformował, że komenda sprawdza szczegóły zdarzenia.
Krytyk teatralny Temida Stankiewicz-Podhorecka uczestniczyła w czwartkowej wieczornej modlitwie przed Pałacem. Wrzaski chuliganów usłyszała, zanim dotarła na miejsce. - Kiedy byłam już na Krakowskim Przedmieściu, na wysokości mniej więcej bazyliki Świętego Krzyża, usłyszałam okropne wrzaski dochodzące z daleka. Po zbliżeniu się do miejsca pamięci ofiar tragedii smoleńskiej zobaczyłam, że ten wręcz dziki krzyk wydaje grupa wyglądająca na bojówkę, trzymająca ogromny transparent z napisem: "Wykorzystywanie krzyża do walki politycznej to dzieło Szatana! Jarosławie Kaczyński, opamiętaj się". Bojówkarze to młodzi chłopcy, nadzwyczaj agresywni - relacjonuje. - Przy krzyżu zaś, wokół palących się zniczy, staliśmy my, modliliśmy się i śpiewaliśmy pieśni religijne. Modlitwę prowadził, jak co wieczór, ks. Stanisław Małkowski. Nie dał się sprowokować bluźnierczym okrzykom za jego plecami i w skupieniu odmawiał kolejne modlitwy, także za nich, co wyraźnie rozwścieczyło bojówkarzy, którzy wrzeszcząc, zaczęli przedrzeźniać "Ojcze nasz.." itd. Bojówkarze wrzeszczeli tak głośno, że nie słyszeliśmy własnych słów. Przy tym napierali na nas fizycznie, starając się przebić przez zwarte półkole, które tworzyliśmy specjalnie, aby zabezpieczyć miejsce przed zbezczeszczeniem z ich strony. A także by księdzu nie stała się krzywda - wyjaśnia Stankiewicz-Podhorecka.
Niestety, jak podkreśla, "przez cały ten czas stali policjanci (w czarnym umundurowaniu) i nie reagowali. Po chwili podeszła inna grupa policjantów, ale zamiast pomóc modlącym się - według relacji - stanęli po stronie... chuliganów. - Zdecydowanym krokiem odsuwając nas na bok, by zrobić sobie przejście, podeszli do prowadzącego modlitwę i oznajmili, że nie możemy się modlić, bo to przeszkadza mieszkańcom. Zapytałam więc jednego z tych policjantów, dlaczego nie uciszą bojówkarzy, którzy wrzeszczą, przekrzykując nawet głośną rockową muzykę (puszczoną gdzieś niedaleko), na to usłyszałam odpowiedź policjanta: "Nie rozerwę się". Byli stanowczy w swej decyzji, choć prosiliśmy, by móc kontynuować modlitwę i śpiewy religijne. Nie pozwolili. Prowadzący modlitwę powiedział więc, żebyśmy cicho zmówili "Ojcze nasz". A ci za naszymi plecami triumfowali, śmiali się z nas, powtarzali, szydząc: "Ojcze nasz...". Czuli się bezkarni, policja się nimi nie zajęła. Nie chcieliśmy, aby bojówkarze zobaczyli nasze łzy bezsilności. I tak triumfowali, mając po swojej stronie policję - relacjonuje świadek. Podeszła wówczas do stojących nieopodal dwóch policjantów i zapytała, dlaczego nie interweniują. - Odpowiedź: "Przecież nic się nie dzieje". Na to ja: "Ta grupa bojówkarzy podpada pod artykuł o chuligańskim zachowaniu, są agresywni, napierają na nas, specjalnie prowokują, obrażają wulgarnymi wyzwiskami, a to jest karalne". Nie pomogło. Rzuciłam więc zdesperowana: "Ja tego tak nie zostawię. Rozgłoszę to publicznie. Skąd panowie jesteście?". Odpowiedź: "Z prewencji". Podchodzę do innego policjanta stojącego przy samochodzie i znowu opowiadam, co widziałam, że policjanci zabronili nam się modlić, a bojówkarze mogą robić, co im się żywnie podoba. Mówię, żeby interweniował, bo może stać się jakieś nieszczęście, oni są tak agresywni, jakby naćpali się czegoś. Na to policjant mi odpowiada: "To nie moja sprawa. Ja jestem z drogówki" - opowiada zbulwersowana Temida Stankiewicz-Podhorecka.
Sprawę jednoznacznie opisuje poseł Artur Górski z sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. - Bierność policji jest szokująca. Powinni ochraniać obywateli narażonych na szykany ustne i fizyczne ze strony innych obywateli. I to powinni reagować samoistnie, gdy w ten sposób, na ich oczach, łamane jest prawo. Jeśli weźmie się pod uwagę wcześniejsze zachowanie policji i straży miejskiej, która obrońców krzyża potraktowała gazem łzawiącym, to widać wyraźnie, że funkcjonariusze w tym konflikcie nie są bezstronni, że mniej lub bardziej oficjalnie popierają tych, którzy chcą usunąć krzyż lub urządzają napastliwe prowokacje. Taka postawa policji jest nie tylko antyspołeczna, ale także antypaństwowa - mówi nam poseł.
O zdarzeniu poinformowaliśmy stołeczną policję. Na razie nie ma żadnej decyzji. Rzecznik stołecznej policji Maciej Karczyński powiedział nam, że w tej chwili trwa ustalanie szczegółów zdarzenia.
Paweł Tunia
Nasz Dziennik 2010-08-09

Autor: jc