Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Koalicja przepchnie Szumilas

Treść

Sejm debatował wczoraj nad odwołaniem minister edukacji Krystyny Szumilas. Występujący w imieniu wnioskodawców Sławomir Kłosowski wręczył jej świadectwo z czarnym paskiem.

- Szumilas nie ma predyspozycji, aby być ministrem edukacji, nie ma też umiejętności, wiedzy merytorycznej i pomysłu na edukację. Straciła w ostatnim czasie resztki autorytetu w środowisku - argumentował poseł Kłosowski (PiS).
Wniosek Prawa i Sprawiedliwości o odwołanie szefowej MEN popierają nauczyciele, w tym ci, którzy mogą stracić pracę w wyniku wprowadzania nowych ramowych planów nauczania, Obywatelska Komisja Edukacji Narodowej, osoby prowadzące protesty głodowe w związku ze zmianami w nauczaniu historii w szkołach ponadgimnazjalnych oraz rodzice zaniepokojeni aferą wokół nauczania religii w szkołach.
W debacie podkreślano, że do tej pory protesty w Polsce w obronie szkoły odbywały się tylko wtedy, gdy próbowano Polaków wynarodowić, odebrać im prawa do samostanowienia. Wobec rządu padł zarzut odmowy negocjacji z protestującymi, a także środowiskami naukowymi. - Pedagodzy ogłaszają, że będą organizować alternatywne wykłady historii, a może tajne komplety. Taka jest miara modernizacji szkoły w czasach pani Szumilas - podkreślił Mariusz Błaszczak (PiS), przypominając, że "Kamienie na szaniec" stały się już tylko lekturą uzupełniającą. Wniosek o odwołanie minister poparła m.in. oświatowa "Solidarność". "Po wnikliwej analizie uzasadnienia do wniosku o votum nieufności dla Pani Krystyny Szumilas stwierdzamy, że przedstawione w nim fakty są zgodne z rzeczywistym obrazem stanu polskiej oświaty" - zaznaczyli związkowcy w swoim oświadczeniu. I wezwali posłów wszystkich klubów parlamentarnych, aby głosowali w tej sprawie "w poczuciu współodpowiedzialności za stan polskiej edukacji, stawiając narodowe dobro, jakim jest jakość edukacji", ponad partyjne zobowiązania. Zdaniem "Solidarności", rząd PO - PSL w dramatyczny sposób obniża poziom wykształcenia naszych uczniów i osłabia ich szanse na rynku pracy.
Według wnioskodawców, Krystyna Szumilas ponosi pełną odpowiedzialność za kryzysowy stan edukacji. "W poprzedniej kadencji, jako sekretarz stanu, była realizatorką szkodliwych pomysłów pani minister Katarzyny Hall, a obejmując urząd, nie skorzystała z szansy odcięcia się od pomysłów swojej poprzedniczki, lecz przeciwnie, stała się kontynuatorką jej zgubnej dla oświaty polityki" - czytamy we wniosku.

23 powody
Kolejny raz w samozadowoleniu z decyzji swojego rządu pławił się premier Donald Tusk. - Działamy w warunkach zapaści finansowej w Europie i na świecie. Staramy się zacieśniać wydatki - przekonywał szef rządu, oceniając, że opozycja nie ma prawa krytykować faktu, iż samorządy likwidują etaty nauczycielskie, klasy i całe szkoły. - Ten krzyk pełen hipokryzji i fałszywych danych zaciemnia obraz i może pokazać, że oświata jest bardzo poddana presji oszczędnościowej - wyjaśniał, broniąc Szumilas.
Premier mówił też, że subwencja oświatowa jest większa, choć przeznaczona na mniejszą liczbę uczniów. Posunął się do zarzucania wnioskodawcom kłamstw i manipulacji danymi.
Posłowie PiS domagający się odwołania minister edukacji wymienili we wniosku 23 przyczyny złożenia go w Sejmie. Zarzucają jej przede wszystkim brak obrony placówek oświatowych przed ich masowym likwidowaniem, złą i spóźnioną decyzję o przesunięciu do 2014 r. obowiązku szkolnego dla sześciolatków, brak wsparcia samorządów w dostosowaniu szkół do potrzeb młodszych uczniów, brak planu działań w związku ze zbyt małą liczbą miejsc w przedszkolach, brak podstawy programowej nauczania dla dzieci 6-letnich, które uczą się w przedszkolach. Przede wszystkim jednak parlamentarzystów dotknęło sprowokowanie konfliktu w sprawie nauczania religii w szkołach poprzez zmianę rozporządzenia dotyczącego ramowych planów nauczania oraz brak reakcji na krytykę nowej podstawy programowej, która zmniejsza w szkołach ponadgimnazjalnych liczbę godzin nauczania wszystkich przedmiotów, w tym historii.

Szkoła niemyślenia
- Te programy nie gwarantują zdobycia elementarnej wiedzy ani kojarzenia faktów, a więc myślenia - mówił Mariusz Błaszczak.
Co ciekawe, Donald Tusk kompletnie zignorował fakt przetoczenia się przez Polskę fali protestów głodowych w obronie lekcji historii. Po raz kolejny próbował natomiast przekonywać, że lekcje historii w szkołach ponadgimnazjalnych nie zostaną ograniczone i sprymityzowane, ale przeciwnie: młodzi Polacy mają odebrać "dobrą edukację historyczną". Tusk przyznał, że w ostatnich latach w wielu samorządach podejmowano decyzje o likwidacji szkół z powodu zmniejszającej się liczby dzieci. Premier uznał, że utrzymywanie takich szkół to działanie nieracjonalne, bo ignorujące przyszłość. - Jak ma nie ubywać klas, jak ubywa dzieci? - rozkładał ręce Tusk. - Prezydent Warszawy nie szczędzi pieniędzy na fajerwerki, ale przymusza szkoły do likwidacji stołówek szkolnych, gwarantujących dzieciom czasem jedyny ciepły posiłek w ciągu dnia - podkreślał Mariusz Błaszczak.
Wniosek o odwołanie minister Krystyny Szumilas zostanie prawdopodobnie odrzucony. Kilka dni temu sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży zaopiniowała go negatywnie.

Maciej Walaszczyk

Nasz Dziennik Piątek, 25 maja 2012, Nr 121 (4356)

Autor: au