Koalicja powinna trwać
Treść
Liga Polskich Rodzin i Samoobrona złożyły w sądzie wniosek o zarejestrowanie partii Liga i Samoobrona. Wszystko wskazuje jednak na to, że koalicja przetrwa kryzys. Pozytywnym sygnałem jest także zgoda PiS na objęcie stanowiska ministra rolnictwa przez Krzysztofa Sikorę z Samoobrony. Nie ma jednak jedności między koalicjantami, jeśli chodzi o powołanie komisji śledczej do spraw zbadania działań CBA. Sytuacja po dymisji Andrzeja Leppera powoli zaczyna się uspokajać. Dobrym tego sygnałem jest pozytywne zaopiniowanie przez Komitet Polityczny PiS kandydatury Krzysztofa Sikory z Samoobrony na stanowisko ministra rolnictwa. Zdaniem sekretarza generalnego PiS Joachima Brudzińskiego, kandydatura Krzysztofa Sikory jest możliwa do zaakceptowania. Sekretarz stwierdził, że Sikora ma "wiele predyspozycji" do pełnienia funkcji ministra rolnictwa. Do tej pory Sikora był asystentem Andrzeja Leppera w resorcie rolnictwa, więc ta praca nie będzie mu obca, choć nie ma wykształcenia rolniczego. Koalicjanci za koalicją Innym czynnikiem wskazującym na przetrwanie koalicji jest postawa samych koalicjantów, którzy podkreślają konieczność realizacji wyznaczonego programu. - Jest szansa na przetrwanie koalicji - uważa Tadeusz Cymański (PiS). Zaznaczył jednak, że deklaracje to jedno, ale najistotniejsza będzie postawa koalicjantów w Sejmie w konkretnych głosowaniach. - Nie jesteśmy jako PiS gotowi zaakceptować rządu mniejszościowego - powiedział Cymański. - W tym trudnym momencie powinniśmy patrzeć pozytywnie i nie dawać się prowokować, wrogów mamy dość - dodał. - Nie jesteśmy zwolennikami przyspieszonych wyborów w tej chwili. Uważamy, że ta koalicja rządowa powinna działać do końca kadencji. Najlepiej byłoby, gdyby była kontynuowana w kadencji przyszłej. Mamy dużo do zrobienia: jest sprawa zrealizowania wreszcie polityki prorodzinnej, jest kwestia wdrożenia pakietu ustaw, które wprowadzą program "Zero tolerancji dla przemocy w szkole". Te ustawy są gotowe i czekają na przyjęcie przez Sejm. Jest kwestia reformy finansów publicznych, systemu emerytalnego - wtóruje mu poseł Szymon Pawłowski (LPR). Poseł Mateusz Piskorski (Samoobrona) uzależnił istnienie koalicji od realizacji przez PiS programu "Solidarne państwo" i rezygnacji z ataków politycznych. Jako przykład podał działania wymierzone przeciwko Andrzejowi Lepperowi i wypowiedzi niektórych polityków na temat środowiska Radia Maryja. - Być może przyjdzie jakieś otrzeźwienie, moment refleksji. Wtedy posłowie dojdą do prostego wniosku, że jeśli chcą zmieniać Polskę, to powinni to robić nie za pomocą tajnych służb, ale za pomocą dobrych ustaw, nad którymi powinniśmy pracować - mówi Piskorski. Szymon Pawłowski podkreślił jednak, że wspólne działanie jest możliwe, jeżeli partnerzy mają do siebie minimum zaufania. - Żeby uczciwie pracować, to zaufanie musi być w jakiś sposób odbudowane - powiedział. Komisji raczej nie będzie LPR i Samoobrona nie uzależniają istnienia koalicji od powstania komisji śledczej do spraw zbadania pracy CBA. - Nie chcielibyśmy stawiać tego jako warunku. Na pewno poczekamy do sierpnia, nie będziemy w tej chwili składać takiego wniosku, ale należy wyjaśnić rolę prowokacji CBA wobec Andrzeja Leppera - powiedział Pawłowski. W podobnym tonie wypowiada się również Piskorski. Stanowisko PiS względem ewentualnej komisji jest raczej niechętne, ponieważ ugrupowanie nie widzi powodów, dla których miałaby ona powstać. - Są procedury, bardzo ściśle określone przepisami, one obejmują różnych ludzi, ale nie jest to powód do obrażania się czy takich reakcji emocjonalnych. Za taką uważam pomysł powołania komisji - stwierdził Tadeusz Cymański. - Koalicjanci niepotrzebnie podgrzewają atmosferę. Andrzej Lepper nie został oskarżony, premier wyraźnie powiedział, że znalazł się w kręgu podejrzeń, a to jest pewna różnica. Sprawy zostaną wyjaśnione. Jesteśmy za tym, żeby nie wykorzystywać sprawy CBA do podgrzewania atmosfery i sprzysięgania się z naszymi wrogami - dodał. Jego zdaniem, "testów lojalności będzie jeszcze wiele", a przede wszystkim należy odróżnić sprawy osobiste od spraw państwa. To kaczka dziennikarska W rozmowie dla "Gazety Polskiej" premier Jarosław Kaczyński nie wyklucza możliwości przeprowadzenia wcześniejszych wyborów parlamentarnych już jesienią tego roku. Jednak jak ustaliliśmy - groźba przedterminowych wyborów nie jest przez władze PiS brana pod uwagę jako opcja, w kierunku realizacji której należałoby zmierzać. Podczas ubiegłotygodniowego spotkania z wojewodami przedstawiciele rządu wskazywali lansowane przez media przedterminowe wybory jako zdarzenie nierealne. - Oczywiście jest to opcja, która jest cały czas brana pod uwagę, jednak jest to najmniej prawdopodobny ze wszystkich wariantów - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" wojewoda wielkopolski dr Tadeusz Dziuba. Jego słowa potwierdza również członek kierownictwa klubu parlamentarnego PiS, który publikacje "Dziennika" o planach jesiennych wyborów nazywa po prostu kaczką dziennikarską. Podobnie niewiarygodny - zdaniem naszych informatorów - jest wariant lansowany przez media: utworzenia rządu PiS - PO z premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem na czele. Na chwilę obecną PiS wyklucza możliwość współpracy z PO, nawet w przypadku wygrania przez Platformę przyszłych wyborów parlamentarnych. - Wyborów jesienią nie będzie. Ale nawet gdyby do nich doszło, to korzystniejszy dla nas jest wariant, w którym Platforma rządzi z LiD, a my jesteśmy największą partią opozycyjną - mówi poseł PiS. Jednak - wbrew wyraźnym oczekiwaniom części mediów - do wcześniejszych wyborów nie doprowadzi zjednoczenie Samoobrony i LPR w LiS. Paradoksalnie kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości jest zadowolone ze zjednoczenia "przystawek" w jedną dużą formację. Przede wszystkim dlatego że szansa na osiągnięcie konsensusu między dwiema partiami tworzącymi koalicję jest znacznie większa niż między trzema ugrupowaniami odwołującymi się do podobnego elektoratu. Joanna Kozłowska Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2007-07-18
Autor: wa